IX

1.2K 87 39
                                    

Kilkanaście pierwszych tygodni ich związku miało w sobie coś z miesiąca miodowego. Louis był szczęśliwy. Harry'ego nic bardziej nie uszczęśliwiało niż to, że jego Loubear jest szczęśliwy. Na początku chciał go nazywać Robaczkiem, ale w odpowiedzi usłyszał przesłodzone „Dobrze, ale tylko wtedy, gdy ja będę mógł Ciebie nazywać Żabeczką!". Pierwotny pomysł upadł.

Ich przyjaciele byli również zadowoleni z tego, że tych dwoje jakimś cudem się odnalazło. Szczególnie Zayn cieszył się, że jego najlepszy kumpel znalazł kogoś, na kogo mógł liczyć w każdej chwili. On sam w międzyczasie skupił się na tym, aby odnaleźć się w nowym życiu, w którym zdany był tylko na siebie. Poszukiwanie pracy szło mu dosyć ciężko, nie miał żadnego doświadczenia poza pracą w kilku londyńskich galeriach sztuki. Na początek to właśnie tam szukał punktu zaczepienia, ale na próżno. W środowisku szybko rozeszła się plotka o jego „niesubordynacji" wobec ojca. Większość właścicieli galerii nie chciało podpadać Yaserowi Malikowi, więc nie odpowiadali na zgłoszenia Zayna lub wprost mówili, że nie ma czego u nich szukać. Dwudziestotrzylatek myślał, że jest na to przygotowany. Jednak świadomość tego, że jego ojciec postarał się również o to, aby nie mógł znaleźć pracy w wyuczonym zawodzie, była bolesna. Powoli kończyły mu się pieniądze z ostatniego przelewu, którego, na szczęście, ojciec nie cofnął. Być może to matka przekonała ojca, aby tego nie robił? Mógł mieć przynajmniej taką nadzieję. A może Yaser myślał, że Zayn się opamięta i wróci z podkulonym ogonem i będzie błagać o przebaczenie?

Chłopak przeżywał swoje chwile zwątpienia, ale na szczęście obok był Louis, który pomagał mu skupić się na celu. Jego oszczędności wynosiły prawie dwadzieścia pięć tysięcy funtów i chciał je przecież przeznaczyć na swój sklepik i pracownię. Nie miał wątpliwości, że ruszy z nim najprędzej w okolicach Nowego Roku. Musiał znaleźć odpowiedni lokal z rozsądną ceną za wynajem i dostosować go do potrzeb, kupić sprzęt i materiały. Dochodził do tego także płatny kurs pedagogiczny, bez którego nie mógłby otworzyć szkółki dla dzieci. Lista robiła się dłuższa, a pieniądze niestety nie pomnażały się przez pączkowanie.

Pewnego niedzielnego wieczoru usiedli wraz z Louisem do wyliczeń i okazało się, że brakowało co najmniej dziesięciu tysięcy funtów. Ze względu na to, że dalej był bez pracy, nie miał przez to zdolności kredytowej, aby zwrócić się do banku z wnioskiem o pożyczkę. Louis podtrzymywał go na duchu mówiąc, że coś wymyślą. Gdyby miał wolne dziesięć tysięcy, dałby mu je bez mrugnięcia okiem, nie oczekując ich zwrotu. Niestety, jego oszczędności stanowiły zaledwie 1/5 potrzebnej sumy i, co gorsza, Zayn nie chciał ich przyjąć. Louis nie chciał dopuścić do tego, aby z takiego powodu zrezygnował z realizacji marzeń, za które zapłacił jedną z najwyższych cen.

Następnego dnia opowiedział o tym Harry'emu, który z kolei nie mógł patrzeć na to jak jego chłopak zamartwia się problemami najbliższego przyjaciela. Zayn o tym nie wiedział, ale Tomlinson również próbował skontaktować się z jego młodszymi siostrami, niestety bezskutecznie. Przypuszczał, że Yaser zmienił ich numery telefonów i adresy e-mail, ponieważ wiadomości i sms'y, które wysyłał pozostawały bez odpowiedzi. Trisha również nie chciała z nim rozmawiać, zagroziła wezwaniem policji pod pretekstem nachodzenia, więc dał sobie spokój. To była jak walka z wiatrakami.

- Lou, rozchmurz się. Nie możesz się tak zamartwiać! - Harry obejmował Louisa, który próbował zjeść czekoladowego rogala, ale zupełnie stracił apetyt. Trwała przerwa na lunch, którą wyjątkowo spędzali w biurze Stylesa.

- Harry, ja po prostu próbuję znaleźć rozwiązanie tej sytuacji! - Tomlinson dalej bawił się jedzeniem, a po chwili odstawił talerz na biurko. - Jestem też wściekły na tych uprzedzonych płodzicieli, bo rodzicami ich nie nazwę!

Family Portrait [LARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz