2.6

2.3K 123 10
                                    

Alice
Spędziliśmy w trójkę dłuższą chwile pod cukiernią. Styles siedział blisko Brinley, zapewne po to, żeby ją słyszeć. Mała nie należała do głośnomówiących. Brin coś mu opowiadała, przy okazji trochę gestykulując, kiedy ciężko było jej znaleźć słowo. I tak jak na trochę ponad dwa latka, potrafiła bardzo dużo. Przez to, że byłyśmy przez długi czas same musiała bardzo szybko się rozwijać, aby móc zacząć chodzić do żłobka.

- Mamusiu? - wyrwała mnie z krótkiego zamyślenia. Jej niebieskie oczka wpatrywały się intensywnie w moją osobę. Tak samo jak zielone oczy Harry'ego.

- Tak, Aniołku? - uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam się nad stolikiem, aby zetrzeć odrobinę lodów z jej policzka.

- Pójdziemy z Harry'm na plac zabaw? - w jej głosie była błagalna nutka. Od razu przytaknęłam i zebrałam rzeczy z krzesła. Styles wstał i już chciał odchodzić, jednak zwrócił uwagę na to co robię. Lekko się zarumienił. Podejrzewam, że nawet nie pomyślał o pomocy Brin w zejściu z dość wysokiego krzesła. Dziewczynka szybko pobiegła przed Nas, przez co zmusiła mnie do spędzania czasu z brunetem.

- Przepraszam. Jeszcze nie widzę niektórych rzeczy - powiedział trochę zakłopotany, wsuwając dłonie do tylnich kieszeni swoich obcisłych spodni.

- Rozumiem to - posłałam w jego stronę uśmiech. Na prawdę to rozumiałam. Sama początkowo byłam zadziwiona rzeczami, w których dzieci potrzebowały pomocy.

- Mogę złapać Cię za rękę? - przerwał chwile ciszy. Jego pytanie sprawiło, że zatrzymałam się w miejscu. Spojrzałam na niego trochę niepewnie.

- Dlaczego?

- Tęsknie za tym, Alice - położył jedną ze swoich ogromnych dłoni na moim boku.

- Nie sądzę, żeby to był dobry...

Moją wypowiedź przerwało popłakiwanie Brinley. Praktycznie biegiem ruszyłam w stronę dziewczynki, która leżała na chodniku.

- Co się stało, Aniołku? - podniosłam dziewczynkę do pionu i otrzepałam trochę jej policzek. Jej spodnie były rozdarte na kolanie, a obtarta skóra spowodowała małe krwawienie. Norma.

- Przewróciłam się - mruknęła, zanosząc się płaczem.

- Dlatego nie wolno biegać, Brin.

Wzięłam dziewczynkę w ramiona i przeniosłam na najbliższą ławkę. Harry cały czas dreptał za nami i się nie odzywał. Zapewne znowu poczuł się trochę zagubiony. Płacz dziecka nie był najprzyjemniejszą rzeczą.

Uklękłam przed dziewczynką i zaczęłam przeszukiwać swoją torebkę w poszukiwaniu chusteczek. Było to dość ciężkie, tym bardziej z płaczącą nade mną dziewczynką, która co chwile domagała się mojej uwagi.

- Mógłbyś ją czymś zająć? - trochę zbyt nerwowo powiedziałam w kierunku Harry'ego. Był spłoszony, jednak usiadł koło Brin i zaczął ją trochę zabawiać jej nowym misiem, którego przyszło mu targać. Ja w tym czasie odnalazłam paczkę chusteczek i plasterki. Styles zabawiał małą, kiedy przyciskałam materiał do jej kolana, co z pewnością trochę piekło.

- Możemy już iść - wstałam na proste nogi  i zarzuciłem torebkę na ramie.

- Boli mnie nóżka - jęknęła Brin.

- Mogę Cię ponosić - Harry lekko uśmiechnął się w kierunku małej, jednak ta wyciągnęła ręce w moją stronę. Przez jego oczy przeleciał smutek, kiedy Brin wtulała się w moją szyje. Nie dziwiłam się mocno dziewczynce, że wybrała mnie. Bądź co bądź, ale to mnie znała, a Harry był dla niej wciąż obcym mężczyzną.

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz