Rozdział 3

128 11 2
                                    

Beca

Budzę się w obcym pokoju. Nawet tu nie pachnie jak w moim domu. Zapach kwiatów jest mocniejszy niż wszystko inne. Jak przez mgłę pamiętam wczorajszy dzień. Jesse mnie wyrzucił z domu... Napiłam się alkoholu... A później tylko przebłyski. Rude włosy. Życzliwe niebieskie oczy i czułość.

Rozglądam się dookoła i zaskakuje mnie ogrom pluszaków. Jestem w pokoju dziecięcym. Siadam powoli, dalej niepewnie patrząc w prawo i lewo. Z daleka dobiega do mnie czyjś głos. Ktoś śpiewa. Wstaje powoli i idę za głosem.

- Oh Beca! Już wstałaś? Super zrobię ci kawę- zerkam na malutką dziewczynkę przy stole. Idealną kopię rudej kobiety, która robi mi kawę. Gdzie ja do cholery jestem? Zerkam na zdjęcie na kominku i automatycznie sobie przypominam. Chloe Beale.

- Jeśli jesteś bardzo głodna możesz zjeść moje tosty!- woła Chloe z kuchni, a jej córka uśmiecha się do mnie podając mi talerz matki. Są urocze i...

- Gdzie jest Chicago?- pytam, gdy Chloe przynosi mi kawę. Kubek wypada jej z rąk i rozbija się na miliony kawałków, a gorąca kawa rozlewa się dookoła niej. Dziewczynka nie reaguje lepiej. Upuszcza tost na talerz i patrzy na mnie jakbym zabiła jej ojca.

- Tata nie żyje. Zginął na wojnie- mała odzyskuje zdolność mówienia szybciej niż Chloe. Wtedy następuje kolejny przebłysk z wczoraj. Chloe mi o tym mówiła.

Podążam wzrokiem za Lucy i patrzę jak malutkimi rączkami zbiera szczątki kubka z podłogi.

Gdy mała sięga po ścierkę, by zetrzeć kawę, Chloe łapie ją przytomnie za rękę.

- Zostaw kochanie- uśmiecha się do dziecka i sama sprząta resztę. Obserwuję ją uważnie. Panuje nad chęcią pomocy, obserwując ją niepewnie. Dlaczego tak zareagowała? Przecież była na to przygotowana. Na pewno Chicago mówił jej, że któregoś dnia może nie wrócić, bo tego wymagało od niego wojsko.

- Wybacz... Czasem mi się jeszcze zdąża- mówi, jakby to było coś normalnego. Przynosi mi raz jeszcze kawę, która tym razem nie wypada jej z rąk. Jemy spokojnie śniadanie... Tak jak zawsze tego chciałam. Chloe żartuje sobie z małą Lucy i wydaje się, że żadna tragedia ich nie dotknęła, ale byłoby to równe kłamstwu. Straciły Chicago, a mimo to mają gdzieś w sobie radość.

- Powinnyśmy się zbierać- mówi Chloe, a Lucy wstaje szybko i odnosi talerz do kuchni i szybko biegnie się ubrać. Zerkam niepewnie na przyjaciółkę.

- Chodź ze mną- chwyta mnie za dłoń i ciągnie do pokoju, w którym spałam. Zamyka za nami drzwi i zerka w moją stronę.

- Twoje ciuchy nie nadają się do ponownego użytku. Znajdziemy ci coś wśród moich- otwiera szeroko szafę i lustruje mnie wzrokiem. Po chwili milczenia i uważnej obserwacji wyciąga szary kostium. Nie jestem zbyt przekonana, co do niego, ale gdy tylko Chloe, go na mnie zakłada, wyglądam nawet akceptowalnie.

- Teraz makijaż- sadza mnie przed toaletką i siada przede mną. Robi mi o wiele delikatniejszy makijaż niż ja sobie na co dzień, ale udaje jej się zakryć mojego siniaka. Wyglądam inaczej. Chlo robi sobie makijaż w 5 minut i ubiera się schowana za drzwiami szafy, bym jej nie widziała. Powinnam się czuć urażona, ale nie mam jakoś siły.

Po chwili wychodzimy obie z pokoju, a Lucy czeka na nas w przedpokoju. Wychodzimy we trzy, a Chloe odwozi nas do szkoły. Jest to na tyle zabawne, że prawie pękam ze śmiechu. Jeszcze nigdy nie odwożono mnie do pracy.

Wysiadamy pod szkołą i szybko kierujemy się w stronę budynku. Chloe odjeżdża, nie łamiąc przepisów, a jej auto znika za horyzontem.

Lekcje mijają na tyle szybko, że nie zdążam wymyślić planu co powiem Jesse'mu. Ruszam w stronę mojego domu i otwieram drzwi. Jesse'ego nie ma w salonie. Ani w kuchni. Z rezerwą idę do sypialni, lecz gdy tam nie zauważam mojego narzeczonego, chcę się wycofać, ale drzwi za mną się zatrzaskują. Odwracam się przerażona i natrafiam na Jesse'ego. Jest wkurzony, chociaż to pewnie jakieś niedopowiedzenie.

- Gdzie ty się kurwa szlajałaś?!- jego krzyk jest niczym w porównaniu z pięścią, która jest wymierzona w mój brzuch. Nie mam czasu się zasłonić, więc przyjmuje całe uderzenie i wszystkie jego konsekwencje.

- Byłam u przyjaciółki- mówię cicho.

- Mam w dupie twoje przyjaciółki! Z kim mnie zdradzasz?!

- Z nikim!- podniesienie głosu to nigdy nie jest dobry pomysł w kłótni z chłopakiem. Na pewno nie z moim. Już po chwili leże skulona na ziemi i przyjmuje kopniaki prosto w brzuch, żebra lub plecy. Zależy gdzie próbuje uciec. Jak przez mgłę do mnie dociera, że mam ma sobie ubrania Chloe i nie mogę mu pozwolić, by to zepsuł.

- Czyje jest to gówno?!

- P-przyjaciółki. M-mówiłam c-ci- to nie jest dobre wyjście. Ciągnie mnie za włosy do góry.

- Z nią mnie zdradzasz?! Jak się nazywa?!

- Walp! Chloe Walp!- krzyk zamiera mi na ustach, gdy obrywam pięścią w twarz. Krew zaczyna mi płynąć z ust i nosa. Nie wiem jakie będą tego konsekwencje dla Chloe, ale nie wiedziałam co robić.

Następnego dnia jest sobota. Pomimo całego brutalnego traktowania Jesse spał ze mną w sypialni, a nawet nie tylko spał, ale w takich momentach nawet wspomnienia bolą. Nie mam siły, by się poruszyć czy chociażby otworzyć oczy, ale w końcu stwierdzam, że nie mam innego wyboru. Wstaje powoli i oceniam zniszczenia. Ciuchy Chloe raczej do niczego się już nadawać nie będą. Nie chodzi o to, że są we krwi, bo krew można doprać, ale w którymś momencie swojego szału Jesse zdarł ze mnie ubrania.

Doprowadzam swoją twarz do względnego ładu i kieruje się do kuchni. Potrzebuje lodu lub alkoholu. Czegokolwiek co złagodzi mój ból. Jesse siedzi przy stole jedząc spokojnie śniadanie, nie reagując na moje przybycie. Siadam powoli naprzeciwko niego i jem jakieś płatki. Nie wiem co to, ale są ohydne. Najgorsze jest to, że nie mogę zaprotestować.

Cisze przerywa dzwonek do drzwi. Wiem, że w tym stanie nie mogę iść otworzyć dlatego to Jesse wstaje od stołu i wyzywając mnie od najgorszych idzie do drzwi. Wiem co teraz się stanie. Otworzy drzwi gniewnym szarpnięciem i każe się wynosić osobie, która przyszła.

Jesse otwiera drzwi tak jak się spodziewałam. Gwałtownie i z gniewem. Nie jestem w stanie nic zobaczyć, ale przeraża mnie głos, który słyszę.

- Zastałam Bece?

Sorki za opóźnienie, ale podczas pracy nie miałam jak wstawić rozdziału, a jakoś trzeba zdobyć kase na zajączka w tym roku ;) mam nadzieję, że rozdział się podobał

BeChloe_XX

Love me like beforeWhere stories live. Discover now