Rozdział VII - John

48 8 0
                                    

18.04.1874r.

Siedzieliśmy od rana w szeryfówce zajęci przeglądaniem papierów. Collins nazywa to „mroczną stroną pracy szeryfa". Nie sądzę by to było choć trochę mroczne, bardziej nużące. Rex, zastępca szeryfa, też tak uważał. Tomowi trafił się obchód, więc siedzieliśmy w czwórkę: Collins (czyli szeryf), José (pomocnik szeryfa), Rex (zastępca szeryfa) i ja (pomocnik szeryfa).

Collins chrząknął znacząco. Miało to na celu zwrócenie naszej uwagi. José, który nawet nie udawał, że papiery go interesują, powoli ściągnął kapelusz, który podczas drzemki zsunął mu się na twarz i podsunął się do nas krzesłem. Naprawdę nie wiem, dlaczego szeryf pozwalał mu na takie ewidentne lekceważenie pracy, kiedy na mnie się darł (szeryf), gdy tylko lekko przygarbiłem się na krześle, ale jak widać szeryf i jego ludzie mieli więcej sekretów niż przypuszczałem.

- Dobra, słuchajcie – zaczął szeryf. – Jerry Willburn zgłosił rano zaginięcie swojej córki, czyli niejakiej Angeliny Elizabeth Willburn O'Cawley. Zapoznajcie się proszę z rysopisem dziewczyny, a potem zastanowimy się co robić dalej.

Według rysopisu, który w ramach urozmaicenia nużącej pracy, skwapliwie przeczytałem, Angelina Elizabeth Willburn O'Cawley była rudowłosą szesnastolatką o ciemno brązowych oczach. Wzrost raczej niezbyt wysoki, szczupła, twarz nie pokryta piegami... Co tu mamy jeszcze? Duże oczy...

W Fir było co najmniej dziesięć szesnastolatek i możliwe, że widziałem ową Angelinę, ale na pewno sobie jej nie przypominam.

Kiedy powiedziałem o tym szeryfowi, on tylko pokiwał głową i w milczeniu czekaliśmy, aż José i Rex skończą czytać.

Okazało się, że José i Rex jej również nie kojarzyli. José i szeryf znali natomiast jej ojca. A przynajmniej trochę.

Podjęliśmy więc decyzję: Jutro odwiedzimy Jerrego Willburna i tym samym rozpoczniemy śledztwo. 

Czekam w Fir ValleyWhere stories live. Discover now