ROZDZIAŁ 8

1.2K 92 81
                                    

Wyprowadzona z równowagi brunetka, opuszcza salę jako pierwsza, nawet nie zwracając uwagi na odrobinę zdegustowanych ludzi. W tym momencie jednak zupełnie nie obchodzi ją, co sobie o niej pomyślą. Jedyne na czym jest w stanie się skupić to chęć wygarnięcia brunetowi, co tak naprawdę o nim myśli. Ma serdecznie dość jego nad wyraz dziecinnego zachowania, które wręcz doprowadza ją do szału. Bowiem nigdy nawet nie przypuszczała, że prywatne sprawy będą miały tak duży wpływ na jej problemy w pracy.

- Księżniczka się obraża, bo nie dostała tego, czego chciała? - brunet natychmiast pojawia się obok niej, sprawiając tym samym, że rozzłoszczona Meksykanka ma ochotę rzucić się na niego z pięściami. Ostatecznie jednak postanawia zignorować jego głupie komentarze i bez słowa kieruje się do swojego gabinetu.

Włoch jednak nie odpuszcza i cały czas podąża tuż za nią, zwracając uwagę znacznej części znajdujących się wokoło osób. Co chwila rzuca jakimś kolejnym, równie złośliwym komentarzem, ale na dziewczynie wciąż nie robi to najmniejszego wrażenia. A przynajmniej na taką stara się wyglądać, bowiem w środku aż kipi ze złości, marząc jedynie o tym, aby brunet w końcu sobie poszedł. Wchodzi do niewielkiego pomieszczenia i szybkim ruchem zamyka drzwi, nie mając ochoty na znoszenie go w jej prywatnej przestrzeni. Chłopak zdaje się tym jednak zupełnie nie przejmować i bezceremonialnie przekracza próg biura, nonszalancko opierając się o framugę.

- Możesz stąd wyjść? - pyta, siadając na wygodnym fotelu. Krzyżuje ręce na wysokości klatki piersiowej i oburzuca go nienawistnym spojrzeniem, na które brunet odpowiada jedynie głośnym śmiechem. - Wyjdź!

- Uspokój się kochanie. - mówi, podchodząc bliżej niej. Opiera dłonie na podłokietnikach, sprawiając tym samym, że ich twarze dzielą zaledwie milimetry.

- Już dawno temu straciłeś prawo do nazywania mnie w ten sposób. - mówi, z całej siły odpychając go od siebie. Nie chcąc, aby sytuacja sprzed kilku sekund się powtórzyła, wstaje z miejsca i opiera się o brzeg biurka.

- No tak, w końcu bez wahania wymieniłaś mnie na tego... lalusia. - śmieje się kpiąco i podchodzi do niej tak blisko, jak to tylko możliwe.

- Mówisz o Gastonie? - pyta, delikatnie marszcząc brwi. Jego wypowiedź zupełnie zbija ją z tropu, przez co nawet nie zwraca uwagi na dzielącą ich odległość. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Z resztą, nawet jeśli byłoby między nami coś więcej, nic ci do tego. Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.

- Zniknęłaś z dnia na dzień i twoim zdaniem nie jesteś mi winna nawet słowa wyjaśnienia?! - prycha, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jego podniesiony głos słychać na niemal całym piętrze, ale Włoch zdaje się tym zupełnie nie przejmować. - Chyba mam prawo wiedzieć, dlaczego moja dziewczyna postąpiła w ten sposób!

- Nie wiem czy zauważyłeś, ale jesteśmy w pracy, więc idź sobie i daj mi wreszcie spokój! - krzyczy, odpychając go od siebie. Ma już serdecznie dość jego zachowania i marzy jedynie o chwili samotności, w której będzie mogła się choć trochę uspokoić. - Ja w przeciwieństwie do ciebie, potrafię odróżnić sprawy zawodowe od prywatnych.

- A nie pomyślałaś, że może twoja praca wcale nie była taka dobra? - śmieje się, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. - Nie moja wina, że zostałaś zatrudniona po znajomości i nie masz pojęcia o tym, co robisz.

- I mówi to ktoś, kto wszystkie swoje osiągnięcia zawdzięcza wyłącznie ojcu. - uśmiecha się sztucznie i delikatnie klepie go po ramieniu. Wykorzystuje jego chwilę nieuwagi i wymija chłopaka, kierując się prosto do drzwi. Zanim jednak zdążą opuścić pomieszczenie, Włoch mocno chwyta jej nadgarstek i odwraca ją przodem do siebie. - Zostaw mnie!

BABY | Lutteo - zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz