ROZDZIAŁ 2

1.5K 105 36
                                    

Gorące promienie słońca przyjemnie muskają twarze ludzi, którzy korzystając z pięknej pogody, postanowili spędzić to niedzielne popołudnie w parku, położonym niedaleko centrum miasta. Dzieci wesoło biegają po placu zabaw, zarażając pozostałych pozytywną energią, która towarzyszy im od samego rana. Rodzice natomiast, zajmują miejsca na białych ławkach, w cieniu rozłożystych drzew. Bacznie obserwują swoje uradowane pociechy, pilnując, aby nic złego im się nie stało.

Brunetka ubrana w czarne spodenki i wzorzystą bluzeczkę z hiszpańskim dekoltem, wsuwa na nos okulary przeciwsłoneczne i spokojnym krokiem pokonuje kręte uliczki ogromnego parku, którego ostatnimi czasy stała się częstym bywalcem. Uśmiecha się do śpiącej w wózku dziewczynki i nie przerywając spaceru, rozgląda się po dość sporym placu. Gdy w końcu udaje jej się dostrzec wolną ławkę, przyspiesza kroku i po pokonaniu tego dość sporego dystansu, siada wygodnie, rozkoszując się tym przyjemnym, zacienionym miejscem.

- Luna? - z zamyślenia wyrywa ją znajomy głos. Rudowłosa uśmiecha się szeroko na widok przyjaciółki i zajmuje miejsce tuż obok niej. - Co u ciebie słychać?

- Jazmin, nie spodziewałam się ciebie tutaj. - odwzajemnia gest, witając się z Hiszpanką krótkim całusem w policzek i przyciąga ją do siebie. Dość długa jak na nie rozłąka, nie pozwala brunetce na tak szybkie wypuszczenie dziewczyny z objęć, dlatego mija dłuższa chwila, zanim odsuwają się od siebie. - Co cię tu sprowadza?

- Po tylu dniach, które przesiedziałam w biurze, nie jestem w stanie na nie patrzeć, dlatego postawiłam na pracę w plenerze. - wyjaśnia, unosząc lekko trzymany w ręku tablet. Meksykanka kręci głową z rozbawieniem, nie mogąc przypomnieć sobie, kiedy ostatnio widziała ją bez tego urządzenia. - A ciebie?

- To co zwykle. - odpowiada i skinieniem głowy, wskazuje na stojący tuż obok wózek. Lekko marszczy brwi, nie do końca rozumiejąc, dlaczego tak właściwie dziewczyna zadała to pytanie. - Takie spacery mają na nią naprawdę dobry wpływ, przecież wiesz.

- Luna, doskonale widzę, że coś jest nie tak. - wzdycha, kładąc dłoń na jej ramieniu. Posyła przyjaciółce zachęcający uśmiech, licząc, że ta powie jej, co takiego się stało. - Masz jakieś problemy?

- Nie musisz się przejmować. - zapewnia ją, na moment odwracając wzrok od jej przenikliwych, brązowych oczu. Doskonale wie, że w innym wypadku, dziewczyna przejrzy ją na wylot, a ich niewinna rozmowa skończy się niezwykle poważnie.

- Twoje oczy zdradzają więcej, niż ci się wydaje. - niemal szepcze, spoglądając prosto w zielone tęczówki dwudziestolatki. Ta jednak szybko spuszcza wzrok wzdychając ciężko. - Co się dzieje?

- Nie mam pojęcia. - odpowiada po chwili, lekko łamiącym się głosem. Czuje się tak zagubiona jak rok temu, kiedy trafiła do słonecznej Hiszpanii bez konkretnego planu na życie. - To wszystko jest tak cholernie trudne. Nie sądziłam, że to okropne uczucie wróci do mnie tak szybko.

- Chodzi o Matteo, prawda? - pyta ostrożnie, doskonale wiedząc, jak ciężki dla siedzącej obok brunetki, jest jego temat. Delikatnie ściska jej drobną dłoń i posyłając milczącej dziewczynie pocieszające spojrzenie, upewnia się, że udało jej się zgadnąć.

- Coraz częściej nachodzą mnie ogromne wyrzuty sumienia. - odzywa się po chwili, nerwowo bawiąc się palcami. Pełnymi łez oczami, spogląda na śpiącą w wózku córeczkę i uśmiecha się smutno. - Może powinnam była postąpić zupełnie inaczej.

*

Chłodny wiatr muska swoim silnym podmuchem, twarz załamanej Meksykanki, która niepewnym krokiem, idzie w stronę tak dobrze znanego jej domu. Drżącymi ze zdenerwowania dłońmi wyjmuje telefon z kieszeni kurtki i odblokowuje urządzenie, wpatrując się przez chwilę w jego ekran. Widok szczęśliwej pary, której zdjęcie widnieje na tapecie dziewczyny, ani trochę jej nie pomaga, dlatego szybkim ruchem ponownie chowa trzymany w ręku przedmiot. Bierze głęboki oddech i odrobinę bardziej zdecydowanym krokiem, rusza w stronę furtki. Kładzie dłoń na zdobionej klamce, a gdy ta ulega pod jej naciskiem, brunetka marszczy brwi ze zdziwienia. Nie zwraca jednak na to uwagi i podchodzi do drzwi, gdzie po krótkiej chwili niepewności, decyduje się zadzwonić.

BABY | Lutteo - zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz