9

120 6 2
                                    

-[T.I]! – zaszlochała zapłakana Ira, ocierając mokre policzki. Podałaś jej kolejne chusteczki, uprzednio wyciągając nową paczkę z torby. – Dlaczego ona to robi? Kompletnie mnie nie rozumie, a teraz nie mogę iść na koncert w ten piątek. – załkała, pociągając nosem.

-Twoja mama ma rację. – rzekłaś, starając się uspokoić koleżankę. – Pamiętasz twoje ostatnie kieszonkowe? Wydałaś wszystko na bronzer i pomadkę, a jeszcze dochodziła do tego kredka. A pamiętasz, że miałaś jeszcze kupić jej płyn do kąpieli, o który cię tak prosiła?

-Ale teraz nie będę mogła iść na koncert... a ja muszę iść! – nauczycielki wciąż nie było, a dziewczyna wciąż płakała. Nie wiedziałaś kiedy kobieta wróci, a nie chciałaś, żeby zobaczyła Irę w takim stanie.

-Mówisz tak za każdym razem. – przewróciłaś oczami. – Poza tym będzie następny. Jak dorośniesz będziesz miała własne pieniądze i będziesz jeździć na niejeden występ twojego ulubionego zespołu.

-A jeśli będzie za granicą? – otarła całkowicie pozbawione makijażu oczy.

-To pojadę tam razem z tobą. – uśmiechnęłaś się.

-Dzięki [T.I]. – pociągnęła ostatni raz nosem.

-Nie ma za co...

***

-No... To teraz mogę ci powiedzieć, dlaczego wyciągnęłam cię z domu. – powiedziała Dara, odwracając się i sprawdzając, czy jesteście w dostatecznej odległości od twojego domu. Wiedziałaś, że ta dziewczyna nie przyszła do ciebie tylko po to, by przejść się na krótki spacer.

-Dawaj. – rzuciłaś lekko sarkastycznie.

-Więc... Jest sprawa. Susan i Mike.

-Pokłócili się? – zgadłaś, nim ta zdążyła dokończyć.

-Powiedzmy. – zaśmiała się krótko. – Susan chciała na chwile odpocząć od Mike no i napisała mu, że chce trochę przerwy. Ale po pewnym czasie zmieniła zdanie i z nim zerwała. On się załamał i przez pół nocy płakał mi w słuchawkę, że potrzebuje mojej pomocy. No to mu powiedziałam, że postaram się zrobić, co w mojej mocy. Dzisiaj przyjechał ze mną, no i wyciągnęłam Susan z domu pod pretekstem, że chce coś obgadać. Spotkali się pod remizą, no a ja ich zostawiłam i poszłam po ciebie. Fajnie nie. No i teraz tak trochę boje się tam iść i sprawdzić co z nimi, bo Susan była przeciwna temu spotkaniu.

-A moja rola w tym, żeby...

-Dotrzymać mi towarzystwa, bo nie chce być tam u nich cały czas. – wyszczerzyła się niewinnie. Przewróciłaś oczami myśląc: „Jak zwykle".

-To kierunek sklep. Mam ochotę na lody. – zatarłaś dłonie.

***

-Wiesz ja i moja mama to dwa inne światy. – Misha zrobił dość kwaśną minę, uciekając myślami do swojej rodzicielki.

-Ja swoją matkę szanuje. – powiedziałaś zgodnie z prawdą.

-Tak... Bo twoja matka jest super. Moja to jakieś kompletne nieporozumienie.

-Bo co?

-Non stop tylko zrób to, zrób tamto. Dlaczego twoje oceny są tak niskie? Czemu się nie poprawisz? Gdzie znowu leziesz?

-Ona po prostu czasami się o ciebie martwi, a czasami stara się ciebie wychować, abyś umiał sobie radzić sam w życiu.

-Fajnie, ale dlaczego zabrania mi wychodzenia wieczorem? Mam już swoje lata, chyba wiem jak o siebie zadbać!

-Przyznaj, że nie raz wracałeś do domu napruty jak belka.

-Jej też się pewnie zdarzało kilka razy.

-Wielkie wątpię. Były inne czasu i może ci to wypominać, ale ja się z nią zgodzę. Czasami dałbyś sobie siana z tymi imprezami. Wiesz, że matka nie potrafi zasnąć, gdy cię nie ma w domu.

-Mam siedemnaście lat! Jestem prawie dorosły!

-Prawię robi wielką różnicę. – zamilkł na chwilę. – Matka kocha dziecko bez względu na błędy, które popełnia. Spróbuj czasami powiedzieć jej „dziękuje" za wszystko co zrobiła i robi dla ciebie. – Misha zamyślił się na chwilę.

-Myślisz? – mruknęłaś jedynie na potwierdzenie.

***

-Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? – spytał Kristian. Chwycił pobliski kamień i cisnął nim na spokojną taflę wody z rzeki. Skała odbiła się kilka razy na powierzchni, robiąc klasyczną „kaczkę". Odwróciłaś swój wzrok od gwiazd rozłożonych na czarnym niebie i spojrzałaś na niego, wyczekując kontynuacji wypowiedzi. – Dlaczego zawsze jesteś taka pomocna? Dlaczego zawsze jesteś dla innych oparciem, chociaż czasami to ty go najbardziej potrzebujesz?

-Miało być jedno. – zaśmiałaś się.

-Ale mają ten sam sens. – uśmiechnął się, podrzucając w dłoni kolejnym kamieniem. Ponownie spojrzałaś na obszerne niebo. Skupiłaś się na jednym migającym elemencie, gdzieś w oddali.

-Czy ja wiem, czy ja wszystkim pomagam? – mruknęłaś do siebie, lekko kręcąc głową.

-Zdecydowanie wszystkim. – potwierdził.

-Po prostu lubię być miła... - spojrzałaś na Kristiana. Zdecydowanie nie takiej odpowiedzi wyczekiwał. – Przez ponad siedemnaście lat byłam sama. Żadnej osoby pod ręką, której mogłabym się wygadać, zapytać o radę, czy po prostu wyżalić z rzeczy, które mnie bolały. Nie chce żeby ktoś czuł się tak jak ja. Samotnie kisząc w sobie wszystkie emocje, których nie można z siebie wydusić. Wiesz niby masz rodziców, ale z nimi nie pogadasz jak z rówieśnikiem. – uśmiechnęłaś się pod nosem. – Wierze, że w jakiś sposób to dobro kiedyś mi się zwróci... Co ja mówię! Już mi się zwróciło! W postaci ciebie. – Kristian rozczulił się. Zbliżył się do ciebie ucałował w czoło.

-Nigdy nie sądziłem, że mogłem chociaż po części być dobrem, którym obdarowałaś innych. – zaśmiał się, przytulając cię do siebie.

-Właśnie... Bo jeszcze nie jestem ciebie warta... 


Zaraz wracam ~ Karma

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 14, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Imaginy || Kristian KostovWhere stories live. Discover now