Góry Afrodyty. (10)

3.4K 192 117
                                    

Obudziłam o około 3 nad ranem. Przez okno było widać piękny księżyc, a nasz statek wolno sunął po siwych obłokach chmur. Po cichu zeskoczyłam z łóżka, by nie zbudzić Nico. Zbiegłam na pokład i zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy.

-Czemu wstałaś? - powiedział Nico, a ja wzdrygnęłam się i odwróciłam do niego.

-Wystraszyłeś mnie. - złapałam się za serce. -Nie mogłam spać. A ty? Przepraszam, jeśli to moja wina.

-Zło nigdy nie śpi. - zaśmiał się i oparł o barierkę.

-Nie jesteś zły. - powtórzyłam jego czynność. -Nie jesteś zły. Tylko dziwny. - szturchnęłam go łokciem z ramię.

-Uwierz. Zanim poznałem cię, byłem wcieleniem zła. Zmieniłaś mnie. Co jest niesamowite. Bo zależy mi na tobie, jak na nikim innym. - pogłaskał mnie kciukiem po policzku.

-To przestań. Nie może ci zależeć.Jestem nikim. - zacisnęłam zęby i spojrzałam w jego oczy.

Zobaczyłam w nich pustkę, ale gdy przyjrzałam się bliżej, dostrzegłam iskierki nadziei.

Nagle ktoś głośno ziewnął, zwracając na siebie naszą uwagę. Leo podrapał się po głowie i zmęczonym wzrokiem się w nas wpatrywał.

-A wy już na nogach? Jest 3 w nocy. Co się stało? - zapytał, w ogóle nic nie kodując.

-Leo, idź spać. Pewnie Kalipso na ciebie czeka. - w odpowiedzi Latynos pokazał kciuka w górę i wolnym krokiem ruszył do swojej kajuty. Czarnowłosy trzymał wzrok na Leo, dopóki ten nie zniknął z naszego pola widzenia.

-Co będzie, jeśli nie zdążymy z Orchideą? Umrzemy? - zapytałam, wpatrując się w tafle morza.

-Nie mów tak. Zdążymy i oboje będziemy cali oraz zdrowi. Przyrzekam ci to na Styks. - przyłożył zaciśniętą dłoń do serca.

-Przysięgi na Styks nie da się złamać. Inaczej zginiesz. -wyszeptałam smutno.

-Nie zamierzam jej złamać. -uśmiechnął się pociesznie.

Pozostałam z kamienną twarzą i zaczęłam wpatrywać się w wodę.

-Jak wielkie jest to morze? Lecimy nad nim już dobre kilka godzin.

-Morze Czarne jest nieskończone. Nigdy nie wiesz co spotkasz po drodze.

-Opowiedz mi o nim.- spojrzałam na niego z ekscytacją.

On westchnął, zamykając zmęczone oczy. Wolnym krokiem wszedł do pokoju, a ja podreptałam za nim. Położyłam się na łóżku i czekałam. Nico  usiadł obok mnie i zaczął mówić.

-Czarne Morze około 400 lat temu zostało przeklęte przez Herę w zemście na innych bogach. A najbardziej zezłościła się na Afrodytę. Ponoć była chorobliwie zazdrosna o Zeusa. Pierwsze dzieci Afrodyty złapały się na tą klątwę. W tamtych czasach obóz był bardzo zacofany. Nie było Kalipso, Festusa, ani Centaurów. Nie było nic. Nie mogliśmy latać na gryfach ani wspomagać się uzbrojeniami. Dzieci Piękności wyruszyły po orchideę, ale było za późno. Najpierw umarł syn — Feliks. Natomiast Alice i Kate również długo nie czekały na swoją zgubę. Kate, opętana klątwą jeziora powiesiła się w stodole. Alice została sama. Czas mijał, ale i po nią przyszła śmierć. Zwariowała. W końcu, nie wiedząc co robi skoczyła w klifu. Słuch o nich zaginął, ale podobno nadal słyszy się krzyki i jęki rodzeństwa w lesie, przy obozie. W końcu załamana Afrodyta popadła w paranoję. Jej jedyne dzieci zostały zabite przez jej macochę. Gdy Zeus się o tym dowiedział, to skazał Herę na 5000 lat w męczarni u Hadesa. Ten jednak ubłagał Herę, by jego dzieci były odporne — wtedy wypuści ją. Przystała na ten warunek, a tata mógł być spokojny o życie swoich dzieci. Koniec. - uśmiechnął się po ostatnim zdaniu.

Siedziałam z otwartą buzią i nie wiedziałam co mam powiedzieć.

-Jak podła musi być ta jędzowata Hera? Żeby zabić swoje "wnuki"? Niedorzeczne!

-To jest Hera. Bogini małżeństw i wdów. Czego ty się po niej spodziewałaś? Mądrości Ateny czy wojen Aresa? W niej nie ma litości. Gdyby mogła, wybiłaby każdego na swojej drodze.

-Nie wiem. Dobranoc. - rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

***

-Wow! Patrz na to! To różowe chmury! A tam? Anioły! - wykrzyknęłam niedowierzająco.

-Jesteśmy u Afrodyty. Tylko ona ma obsesję na punkcie... różu. - sarknął Nico z obrzydzeniem, wpatrując się w gęste obłoki chmur. Prychnęłam pod nosem i go zignorowałam.

-Wiecie co? Denerwujecie mnie powoli. - przewrócił oczami Leo.

-A to niby czemu? Bo my mamy mózg? - odgryzłam się

-Denerwujecie mnie, ponieważ raz flirtujecie ze sobą, a raz na siebie krzyczycie. Litości! Albo jesteście ze sobą, albo ja skoczę z klifu! - krzyknął zezłoszczony Leo, a jego fryzura zaczęła się palić.

-My nigdy ze sobą nie będziemy. -parsknął Nico, a ja poczułam nieprzyjemne uczucie w sercu.

To kłucie. Złapałam się pokryjomu za serce. Leo spojrzał na mnie kątem oka i uśmiechnął się pocieszająco.

-A to niby czemu? - dopytał Leo i założył ręce na klatkę piersiową.

-Cóż... Nie jesteśmy w niczym podobni. Nie pasujemy do siebie. A zresztą i tak nie spieszy mi się z dziewczynami (A co? Wolisz Willa?XDDD).

-Przeciwieństwa się przyciągają. Ja tam wiem swoje. Będziecie razem i założycie rodzinę. A potem nie mówcie "miałeś rację, Leo''! - Nico chciał coś odpowiedzieć, ale statek w coś uderzył.

Zachwiałam się i wypadłam za burtę. Z piskiem spadałam, ale potem poczułam coś miękkiego pod sobą. Zdziwiłam się i odgarnęłam włosy z twarzy.

-Val! Wszystko w porządku? -wychylili się zza belki.

-Tak! Tylko nie wiem, na czym wylądowałam! - rozglądnęłam się i zobaczyłam, że leżę na różowej chmurce. Nico i Leo szybko do mnie zeskoczyli.

-Gdzie my jesteśmy?

-W górach Afrodyty. Jesteśmy w kolejnym celu naszej podróży. Chodźmy tędy! - nie czekając na odpowiedź Nico ruszył przed siebie.

Leo i ja spojrzeliśmy po sobie i wzruszyliśmy ramionami. Weszliśmy do pięknego, białego pałacu.

-Ach! Nico i Leo! Jak miło was znowu widzieć, bratanki! - krzyknęła śliczna blondynka.

Wytrzeszczyłam oczy. Spojrzałam na siebie i na nią. Od razu zaczęłam się zakrywać. Ja w porównaniu do niej, to pikuś. Ona była idealna.

-Ciocia Afrodyta! Jak miło cię widzieć! - krzyknął Leo, a Nico tylko skinął głową.

-A ty kim jesteś? - przeniosła wzrok na mnie i uśmiechnęła się ciepło. Zmieszana odpowiedziałam:

-Emm... Valeria Thomson.

-Ach, no tak! Cały olimp o tobie rozmawia, skarbie! Niech no ja się tobie przyjrzę! Jakaś ty śliczna! Może tylko ubiór zmienimy i możesz się podawać za moją młodszą kopię! - pstryknęła palcami, a ja na ciele poczułam powiew. Spojrzałam na siebie w lustrze. Ubrana byłam w długą, czarną suknię z prześwitującego materiału.

-Jest piękna. Nie wiem jak pani dziękować.

-Ależ księżniczko, nie mów na mnie pani! Jestem ciocia Afrodyta! -klasnęła w dłonie i mnie przytuliła. Zdziwiona nie odwzajemniłam przytulasa.

-A teraz, siadajcie. Ja przyniosę ciastka i herbaty. - z podskokiem poszła do podajże kuchni. Usiedliśmy na biało — złotych kanapach. Po chwili Afrodyta wróciła i położyła na ławę smakołyki. Usiadła obok mnie i powiedziała:

-A teraz mi opowiedzcie o klątwie Morza.

~*~
Przepraszam, że długo nie było rozdziału:((
LittlePsychopath2104

Black Sea | Nico di Angelo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz