~toaleta~

352 9 2
                                    

Biegiem wlatuję do toalety i padam na kolana przed porcelaną, by poddać ciało konwulsjom wymiotów. Martwię się, to już kolejny raz w tym tygodniu.

— Moja kuchnia jest aż tak beznadziejna? – słyszę rozkoszny śmiech zza drzwi. Wstaję i spuszczam po sobie wodę w toalecie. Opuszczam deskę, by na niej usiąść i naciskam klamkę.

— Nie... – jęczę, oddychając głęboko. Dygoczę, gdy Adam wsuwa się do łazienki. – To na pewno... jakieś grypsko. Krąży po sklepie, już parę osób jest... na chorobowym. – dodaję. W brzuchu dalej nieprzyjemnie mi się kręci. Adam klęka przede mną i kładzie mi ciepłe dłonie na kolanach, uśmiechając się uroczo.

— Mówiłem ci, żebyś rzuciła tą pracę w piździec. – mówi łagodnie. "TĘ pracę"- poprawiam go w myślach, bojąc się zrobić to na głos. Nie chcę go drażnić, jest tego dnia w wyjątkowo dobrym nastroju. Mimo wszystko kręcę słabo głową.

— Wiesz, jak bardzo... zależy mi na tej pracy. – szepczę. Adam milczy. Długo. Bardzo długo.

— Nie... – przerywa ciszę nerwowo. – Nie, wcale nie zależy ci na pracy. – unosi się i wstaje. – To ten chuj Bartek, prawda? Puszczasz się z nim!

— Adam, proszę... – stękam cierpko. Czuję, że na wiele więcej nie mam siły.

— Dajesz mu dupy, kurwo! Zaprzecz! – wykrzykuje, grożąc mi pięścią. Robi mi się gwałtownie słabo.

— Nie, oczywiście, że nie, nie...– jęczę i próbuję wstać, lecz upadam na zimne kafelki łazienki. Przez oczami tańczą mi mroczki. Wydaje mi się, że słyszę jak Adam spluwa.

— Gratuluję, wszystko zjebałaś. Zaproś tego swojego fagasa i z nim zjedz naszą romantyczną kolację. Ja wychodzę.

Idzie pić. Kurwa, idzie pić, albo i gorzej, i to przeze mnie!

— Adam... – staram się go zatrzymać, łapię go za nogę z całej siły, jednak strząsa moje ręce jak natrętnego psa i odchodzi. – Proszę, kocham cię, zostań, błagam...!

Chwilę potem wychodzi bez słowa, trzaskając drzwiami. Popłakałabym się, ale znowu rzygam do kibla.

~ ~ ~

"jak się robi test ciążowy"- pytam wujka Google z tym dziwnym białym cholerstwem w ręce. Trzęsą mi się ręce, panicznie się boję

boję

b o j ę

Mam mokre od potu ręce kiedy czytam, że powinnam nasikać do czegoś i zamoczyć w tym test. Na szczęście do opakowania dołaczony był niewielki, plastikowy kubeczek. Jestem w takim stresie, że nawet nie brzydzi mnie sikanie do pojemnika i maczanie w nim testu jak torebki w herbacie. Po około dziesięciu sekundach go wyjmuję. Wujek google mówi, że trzeba poczekać kilka minut, coby efekt był wiarygodny. Myję w tym czasie zęby, szybko, pospiesznie, by pozbyć się smaku żółci z ust i przy okazji zabić jakoś potrzebny czas.

Szybciej. Szybciej. Szybciej!

Po wszystkim płuczę szczoteczkę i odkładam ją do kubeczka, po czym zdenerwowana spoglądam na test.
I widzę jeden czerwony pasek.













Oraz jeden bladoróżowy.

Kurwa.

Czuję intensywny skręt w podbrzuszu, po czym niemal dramatycznie osuwam się na podłogę.

łazienkowe perypetieWhere stories live. Discover now