28

4.3K 234 43
                                    


Pov Harry

Od dwóch dni nie pozwalałem Pauli wstawać z łóżka, nie miała także żadnych objawów, więc podejrzewałem, że wcale nie była w ciąży. Chyba nie zniósłbym tego jakby kolejny raz straciła z mojego powodu dziecko. Ona pewnie też by mi tego nie wybaczyła. Kolejny raz by się ode mnie odwróciła i pewnie znowu byśmy się od siebie oddalili. Szczerze to nie dałbym rady od nowa starać się uzyskać jej zaufania. Na pewno zrobiłbym przy tym masę błędów i nic dobrego by z tego nie wyszło.

- Harry chodź tu! - jak usłyszałem głośny jej krzyk to od razu do niej pobiegłem. Przestraszyłem się, że mogło jej się coś stać.

Jednak gdy wpadłem do pomieszczenia to zobaczyłem, że ona po prostu siedzi sobie na łóżku i na pierwszy rzut oka nic jej nie dolega.

- Musimy pogadać - zrobiła dość poważną minę.

- Dobrze, ale następnym razem tak nie krzycz, bo zawału przez ciebie dostanę - poinformowałem ją.

- Serce to ty akurat masz zdrowe i już nigdy nie uwierzę ci w takie bajki - zajełem miejsce w fotelu. Coś mi mówiło, że zapowiada się to na dłuższą rozmowę.

- No mów już kochanie - zachęciłem ją.

- Powiedź mi wreszcie co mi jest, bo jakoś trudno mi uwierzyć, że od dwóch dni nie pozwalasz mi wstawać z łóżka tylko dlatego, że raz straciłam przytomność - normalnie bym tak nie zrobił, ale teraz jak wiem w jakim ona była stanie przeze mnie to zdecydowałem, że teraz muszę robić wszystko byleby tylko lepiej się poczuła.

- Po prostu chce byś sobie odpoczeła po tym jak ostatnim czasem cię traktowałem - wytłumaczyłem się. Nie powiedziałem jej tego wszystkiego co usłyszałem do Willa, było to według mnie zbędne.

- Na odpoczywałam sobie już i od razu cię uprzedzam, że jak tak dalej będę leżeć w tym łóżku to chyba oszaleje - zakomunikowała mi. Trochę jej nie rozumiałem, w końcu ciągłe leżenie to nie jest nic strasznego.

- Okej możesz zacząć chodzić po domu - odrobina ruchu nie powinna jej zaszkodzić.

- I tak nigdzie indziej nie mogę wychodzić - odrzekła z pewną pretensją w głosie. A co ja poradzę na to, że boje się jeszcze ją puszczać samą gdziekolwiek.

***

- Nauczysz mnie strzelać? - Spytała Paula siedząć na moim biurku w gabinecie. Takiego pytania to się nie spodziewałem usłyszeć z jej ust.

- Nie, bo mam zamiar jeszcze trochę podżyć - droczyłem się z nią. Teraz to już chyba by mnie nie zabiła.

- No weź.

- Przecież ty potrafisz strzelać, gdyby nie ty to Louis by mnie zabił.

- Ta tylko, że chciałam go postrzelić w głowę, a trafiłam w ramię. Dobrze by było gdybym popracowała jeszcze nad celem - złapałem ją w tali i przeniosłem na swoje kolana.

- Kochanie ty moje nie widzę potrzeby byś uczyła się strzelać, bo nigdy więcej nie dopuszczę byś była w takiej sytuacji - nadal jestem na siebie wściekły, że przeze mnie została wtedy porwana.

- Ale ja chcę tylko tak na wszelki wypadek - zrobiła te swoje maślane oczki.

- I tak się nie zgadzam - oznajmiłem. Jestem mężczyzną i muszę być twardy.

***

- Trzymaj pistolet w dwóch rękach - poleciłem Pauli gdy miała strzelać do tarczy, która znajdowała się na drzewie. Do tej pory nie mam pojęcia czemu się na to wszystko zgodziłem.

- Tak - zanim zdążyłem powiedzieć jej, że dobrze to nacisnęła na spust i broń wypaliła. Nie był to najlepszy strzał, ale nie należał też do najgorszych.

- Bardzo dobrze śliczna, ale teraz postaraj się trafić w środek - poleciłem jej.

- Okej - tym razem poszło jej trochę lepiej. Szczerze to mi o wiele dłużej zajęło uczenie się strzelania. Ona naprawdę miała do tego talent.


NIE WIEM KIEDY NASTĘPNY, MAM PROBLEM Z OPUBLIKOWANIEM ROZDZIAŁÓW. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIEDŁUGO TO USTĄPI. 

Odnajdę cięWhere stories live. Discover now