Obudziłam się, gdy zostałam czymś uderzona. Chwilę później poczułam ogromny ból w plecach. Jęknęłam z bólu i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Val, nic ci się nie stało?! - spanikował Percy.
-Chyba nie. - rozglądnęłam się dookoła. -Co my robimy w lesie? -zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Percy'ego, który trzymał rączkę od moich walizek.
Pewnie dostałam liściem i spadłam z pleców Nico.
Chwilę po tym poczułam, jak zostaję delikatnie podnoszona na barana.
Zauważyłam tylko czarną czuprynę i niesamowicie bladą skórę.
-Przepraszam. Nie zamierzałem cię zrzucić, to było przez przypadek. -szepnął cicho Nico.
-Nie przejmuj się, nic mi przecież nie jest. - oparłam głowę o jego ramię i lekko przymknęłam oczy. -Nosisz mnie już długo?
-Z trzy godziny będzie na pewno. -ominął gałęzie, bym znów nie dostała.
-O mój Boże! Nie zmęczyłeś się? Mogę zejść i iść na swoich nogach! -zaczęłam panikować
-Nie, spokojnie. Wszystko jest okey. -nagle usłyszałam niesamowity ryk, który sprawił, że musiałam zasłonić uszy. W sumie bardziej to pisk niż ryk. Nico poruszył się niespokojnie i przyspieszył tempa. Percy zrobił to samo.
-Co to było? - zapytałam dosyć głośno.
Percy pokazał palcem, że mam być cicho. Wleźli w jakieś krzaki i czekali.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Z każdą kolejną sekundą moje serce przyspieszało, a drganie ciała stawało się coraz częstsze. W końcu naszym oczom ukazały się okropne, zmutowane kobiety. Miały wielkie skrzydła, milion zębów, ogon węża i były nagie.
Zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, ale ręka Nico przycisnęła się do moich ust.
Przysunął moją głowę do swojej klatki piersiowej, jego oddech omiótł moją szyję, wywołując dreszcz, a jego usta muskały moje ucho, szepcząc:
-Jeśli nie chcesz zginąć, to radzę ci być cicho, kwiatuszku. - zakończył wypowiedź, ale i tak nie zdjął mi ręki z buzi.
Usiadł na tyłku, a ja pociągnięta musiałam usiąść mu na nogach.
-Słyszymy wasze bicia serc, Herosi! Wyjdźcie z ukrycia, bo i tak was znajdziemy! - okropny skrzek starych kobiet dobiegł do moich uszu.
Ten dźwięk to jest to, czego nienawidzę. Moja babcia zawsze tak skrzeczała. Od tamtej pory nie znoszę tego dźwięku.
Percy i Nico wstali, wyjmując ostrza. Nico miał czarny sztylet ze stygijskiego żelaza, a Percy orkan.
Nie pytajcie skąd wiem.
Grafitowooki rzucił swoją bronią w jedną z tych... potworzyc. Ta rozpadła się w złotym pyle, co wprawiło mnie w osłupienie.
Nie powinno tu być krwi i ran?
Natomiast Percy z okrzykiem bojowym wbił swój miecz w brzuch drugiej. Ta walnęła go swoim ogonem, że odbił się od drzewa i nie wstał.
-Percy, nie! - wrzasnęłam, wstając z ziemi. Potworzyca zauważyła mnie i ruszyła w moją stronę.
Nico nie zdążył mnie obronić.
Gdy była blisko mnie, zrobiłam gwiazdę, unikając jej ciosu. Z każdym jej uderzeniem robiłam unik.
Rzuciłam się na kolana, ukrywając się pod krzakami. Szybko wyjęłam z plecaka mały sztylet, złapałam za ostry koniec, wymierzyłam w jej serce, zamachnęłam się i rzuciłam.
YOU ARE READING
Black Sea | Nico di Angelo
FanfictionDlaczego to zawsze ja muszę umierać? Dlaczego to mnie skazano na takie cierpienia? Nico, proszę. Ratuj. Tu jest tak ciemno. I zimno. Nie mogę oddychać. Nico! Gdzie jesteś? Czuję się taka samotna. Nie słyszę nic. Jest tak ponuro i cicho. Boję się.