PROLOG

3.1K 131 43
                                    

Tego lipcowego, chłodnego poranka, ulice argentyńskiej stolicy są niemal puste. Gdzieniegdzie tylko można dostrzec zmarzniętą postać, która jak najszybciej chce znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu. Po kilku minutach w okolicy nie zostaje nikt poza drobną Meksykanką, spacerującą krętymi uliczkami miasta. Po jej zaróżowionych policzkach strumieniami płyną słone łzy, lądując ostatecznie na miękkim szaliku, oplatającym jej szyję. W końcu bezradna siada na jednej z ławek i ukrywa twarz w dłoniach, licząc, że wszystko czego doświadczyła w przeciągu ostatnich kilku godzin, okaże się jedynie senną marą. Niestety, życie nie jest snem.

Po dłuższej chwili, brunetka unosi głowę i ociera łzy z policzków. Bierze głęboki oddech i próbuje uspokoić nerwy, które nie pozwalają jej prawidłowo funkcjonować. Przymyka lekko opuchnięte powieki i pozwala ostatnim łzom spłynąć po jej twarzy. Nagle jakby o czymś sobie przypomina i gwałtownie otwiera oczy, powracając tym samym do normalnej pozycji. Nerwowo spogląda na zegarek i orientując się, że jest już spóźniona, zrywa się z miejsca, kierując w stronę pobliskiej kawiarenki.

Gdy dociera na miejsce, w środku siedzi już zaledwie rok starsza blondynka, która od kilkunastu minut oczekuje przybycia przyjaciółki, popijając w tym czasie gorącą czekoladę. Kiedy dziewczyna pojawia się tuż obok, z twarzy Argentynki momentalnie znika zniecierpliwienie, które zostaje zastąpione współczuciem i zmartwieniem. Mimo, że nie ma pojęcia, w jakim celu została ściągnięta w to miejsce o tak wczesnej godzinie, nie jest zła. Cierpliwie czeka, aż przyjaciółka o wszystkim jej opowie i będzie mogła pomóc jej, najlepiej jak potrafi.

- Przepraszam, że zadzwoniłam, ale nie wiedziałam do kogo się zwrócić. - mówi, ocierając mokre od łez policzki. Jej głos drży nieznacznie, ale wystarczająco, aby starsza z dziewczyn mogła dostrzec powagę sytuacji. - Ambar, nie mam pojęcia co robić.

- Przede wszystkim uspokój się. - szepcze, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. Chce pokazać jej, że może liczyć na jej wsparcie, ale żaden gest nie jest w stanie odpowiednio tego oddać. - Jestem pewna, że razem jakoś sobie poradzimy. Musisz tylko powiedzieć co się dzieje.

- Nie będziesz mogła mi pomóc. - odpowiada cicho, z całych sił powstrzymując łzy, cisnące jej się do oczu. Jest zagubiona i bezradna, pozostawiona samej sobie. A przynajmniej tak jej się wydaje.

- Luna, proszę. - mówi, siadając bliżej niej. Spogląda brunetce prosto w oczy i wzdycha ciężko. - Zaufaj mi.

Dziewczyna powoli kiwa głową i sięga ręką do czarnej torebki, wiszącej na oparciu krzesła. Bierze głęboki oddech i wyciąga z jej wnętrza plastikowy przedmiot, który kilka sekund później, ląduje na drewnianym stoliku. Blondynka kieruje wzrok w jego stronę i w jednej chwili poznaje całą tajemnicę Meksykanki.

- Jesteś w ciąży? - szepcze tak cicho, aby tylko przyjaciółka mogła ją usłyszeć. Wciąż ciężko jej uwierzyć w to, co właśnie się stało. - Matteo wie?

- Nie. - odpowiada krótko, kręcąc przecząco głową. Na samą myśl o rozmowie z chłopakiem, po jej ciele przechodzi nieprzyjemny dreszcz. - Na razie nie dowie się nikt poza tobą.

- Zwariowałaś?! - niemal krzyczy, chcąc jak najszybciej wybić Meksykance ten nieodpowiedzialny pomysł z głowy. Szybko jednak przywraca się do porządku, nie chcąc na nią krzyczeć. Nie kiedy jest w takim stanie. - On musi się dowiedzieć.

- Czy ty niczego nie rozumiesz? - pyta, ponownie zalewając się łzami. Nie potrafi uwierzyć, że znalazła się w tak skomplikowanej sytuacji. - Ojciec chce wprowadzić go w zarządzanie firmą i znienawidzi mnie, kiedy powiem mu o ciąży. Nie będzie chciał tego dziecka.

- A ty? Chcesz go? - pyta ostrożnie, nie chcąc naciskać na przyjaciółkę. Zaczyna rozumieć zachowanie brunetki, ale wciąż się z nią nie zgadza. Mimo, że Luna zna tego chłopaka dużo lepiej, jest pewna, że Włoch mimo obowiązków, stanąłby na wysokości zadania i został dobrym ojcem. Niestety w tej kwestii nie ma nic do powiedzenia i dopóki Meksykanka nie postanowi wyjawić prawdy, ona również będzie musiała ją ukrywać.

- Sama nie wiem. - wzdycha ciężko, spoglądając na leżący na stoliku test, który postanawia schować z powrotem do torebki. - Jest częścią mnie, ale nie jestem gotowa na dziecko. Nie jestem materiałem na matkę, a przynajmniej nie teraz. Mam zaledwie dziewiętnaście lat.

- Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, jak czujesz się w tej sytuacji, ale pamiętaj, że jestem przy tobie. Będę starać się pomóc ci najlepiej jak potrafię i tak długo jak będę mogła, ale znasz moje zdanie. Matteo jest ojcem i powinien wiedzieć. - mówi, ostrożnie dobierając słowa. Każde zdanie wypowiada z ogromną obawą, ale wie, że musi być szczera.

- Jestem ci naprawdę wdzięczna, ale nie zamierzam mu mówić. A przynajmniej nie teraz. - wzdycha, spoglądając w stronę drzwi. Zdaje sobie sprawę, że nie powinna teraz wychodzić, ale nie potrafi dłużej tu być. - Ambar, muszę już iść.

- Teraz? - marszczy brwi, jednak tuż po chwili jej wyraz twarzy staje się łagodniejszy. Posyła przyjaciółce pocieszający uśmiech i przytula jej drobne ciało na pożegnanie. - Do zobaczenia Kochana. Jeśli będziesz potrzebowała rozmowy to dzwoń śmiało.

Dziewczyna odwzajemnia ten ciepły gest i po chwili znika za szklanymi drzwiami. Argentynka wyjmuje z portfela odpowiednią sumę pieniędzy i kładzie ją na stoliku, tuż obok pustej filiżanki. Zakłada na ramiona szary płaszcz i opuszcza kawiarnię, z zamiarem odprowadzenia przyjaciółki. Ku jej ogromnemu zdziwieniu przed budynkiem nie zastaje żywej duszy i mimo wszelkich starań nie potrafi dostrzec przyjaciółki. W końcu udaje jej się zauważyć jej postać znikającą za rogiem. Niestety jest już zbyt daleko, aby blondynka mogła ją dogonić.

*

Zaniepokojona matka kieruje się do pokoju swojej córki, która od kilku godzin nie opuściła pomieszczenia. Gdy dociera pod dębowe drzwi, przystaje na moment i cicho w nie uderza. Brak jakiegokolwiek odzewu ze strony młodej Meksykanki przyprawia ją o jeszcze większy niepokój, dlatego ignorując jej naruszaną prywatność, wchodzi do środka. Widok zapłakanej dziewczyny, nieruchomo wpatrującej się w ekran laptopa zupełnie zbija ją z tropu.

- Kochanie, co się stało? - pyta z troską w głosie, podchodząc bliżej córki. Brunetka spuszcza głowę i wzdycha ciężko, nie mając pojęcia jak wytłumaczyć to wszystko zatroskanej kobiecie. W końcu jednak obdarowuje ją pełnym bólu spojrzeniem i decyduje się powiedzieć prawdę.

- Mamo, ja... jestem w ciąży. - szepcze niemal niesłyszalnie, czując napływające do oczu łzy. Nie jest w stanie mówić o tym kolejny raz tego dnia, ani każdego innego. Sama myśl o tym wszystkim to dla niej zbyt wiele, ale tym razem jest pewna tego co zamierza. - Dlatego muszę wyjechać.

Te trzy z pozoru zwyczajne słowa, stają się początkiem nowego etapu w jej życiu. Etapu bez Matteo, Ambar i rodziców. Etapu zupełnie nowego życia, które postanowiła rozpocząć.

____________________________

Tak prezentuje się prolog mojej nowej książki! Jestem ciekawa czy ciepło ją przyjmiecie i oczywiście czy wam się spodoba. Całkowicie zmieniłam sposób pisania w porównaniu do 'Amor Cambia Todo" dlatego jestem pełna obaw, ale również podekscytowana nową historią. Zdaję sobie sprawę, że na wattpadzie można znaleźć wiele książek o podobnej tematyce, ale obiecuję, że zrobię wszystko, aby ta nie była "jak wszystkie".

Pozdrawiam was cieplutko i mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakąś opinię lub po prostu jakikolwiek ślad, żebym wiedziała, że jesteście tu ze mną.

Prolog dodaję teraz, ale pierwszy rozdział pojawi się dopiero po zakończeniu obecnie pisanej przeze mnie książki.

Kocham, Jula.

BABY | Lutteo - zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz