Reakcja na Ostatnie Dżedaje (SPOILERY)

111 11 7
                                    

Radzę nie czytać, jeżeli nie byliście jeszcze na seansie. Cała reakcja jest jednym wielkim SPOILEREM. Jeżeli jednak obejrzeliście "The Last Jedi", zachęcam i zapraszam ;)

Szczerze mówiąc, moja pierwsza reakcja po wyjściu z sali to był TOTALNY SZOK! Potrafiłam powiedzieć tylko "Nie, nie! Kurde, nie! Co tu się odwaliło!?". Wciąż nie jestem w stanie jakoś logicznie myśleć, ale spróbuję coś napisać.
Dobra, ale zacznijmy od początku...

Na początku puścili 30 minut reklam! Ale wszystko co po tym nastąpiło, zdecydowanie było warte czekania. Już pierwsza melodia i wjeżdżający na ekran żółty napis "Gwiezdne Wojny" wcisnął mnie w fotel.
A potem...
Poe rozwalający sam jakiś ogromniasty najwyższoporządkowy statek. WOW! I jeszcze ta rozmowa z Huxem... Dzieło sztuki!
Po chwili atak bombowy i piękna wzruszająca scena z siostrą Rose. Jednak baaardzo zastanawia mnie jedna rzecz. Mianowicie, czy w jednym z zestrzelonych bombowców nie siedział Temmin Wexley, bo jeżeli tak i on wtedy zginął, to chyba przejdę żałobę.
Czy potem pokazali nam Rey? (Na prawdę nie potrafię jeszcze złożyć sobie tego filmu w głowie.) Chyba tak. A czy wy też liczyliście na jakiś sentymentalny dialog przy darowaniu Lukeowi miecza świetlnego? Dlatego bardzo zaskoczyło mnie to, że mistrz z Ahch-To bez wyjaśnienia wywalił go za plecy. Po prostu rzucił! Wyrzucił swój miecz świetlny! I tu właśnie zaczęła się kreować postać Lukea. Luke - zgredziały dziad z odludzia. I według mnie to wyszło świetnie! Jego zmiana jest całkowicie naturalna i zrozumiała. Nic dziwnego, że nie chce być już bohaterem, skoro zawiódł całą galaktykę, przyczyniając się do powstania Kylo Rena. Ogólnie cała wyspa i jego nowy styl życia bardzo przypadł mi do gustu (może oprócz łowienia ryb dziesięciometrowym badylem, to było trochę przerysowane).
To może coś o naszym nowym ostatnim Jedi - Rey. Jej postać też bardzo się zmieniła. Widać, że Moc obudziła się w niej na dobę. I tu warto przywołać perzekomiczną scenę z jej pierwszego "treningu", kiedy miała sięgnąć. Sięgnąć... Ale po co? Gdzie? (Luke i jego liść - cudo!) Widać wtedy, że nie zna jeszcze specyfiki Mocy i nie potrafi oprzeć się ciemności. Potem ma wątpliwości, czy jej mistrz jest w końcu dobry, czy zły i czy ona dobrze postępuje. Niepewności podsyca jeszcze fakt, że co jakiś czas potrafi "spotkać się w Mocy z Kylo". To było tak niesamowicie zrobione! I ta scena - "Ben, załóż szlafrok!" - rozwaliła mnie.
Skoro już mówimy o Kylo, to po obejrzeniu filmu zdecydowanie zyskał w moich oczach. Uczeń, którego zawiódł mistrz, a teraz jest upokarzany i terroryzowany przez Snoka. Ujęło mnie jeszcze jak dramatycznie chce odciąć się od przeszłości. Jego reakcja na pojawienie się Sokoła była taka... dramatyczna. Prawie zapomniałabym o morderstwie Najwyższego Przywódcy. Zachował się jak prawdziwy Sith. Tak, nie przesłyszaliścje się - Sith. Kylo dąży do pełni władzy i za wszelką cenę chce osiągnąć swój cel, dlatego jest w stanie podstępnie zabić mistrza, który jeszcze niedawno był dla niego najpotężniejszy, najważniejszy.
W taki sposób przechodzimy do postaci Snoka. Właściwie dowiedzieliśmy się o nim tylko to, że jest potężny Mocą i skrajnie pewny siebie. Jego królewskość mogła zrobić wrażenie, ale sposób w jaki zginął... No średnio. Chociaż można wyciągnąć z tego jakiś morał: "Pycha kroczy przed upadkiem".
Skoro już opisuję "tych złych", to warto pochylić się na Huxem i Phasmą. Na przekór całemu hejtowi na temat generała ja wciąż go kocham i bardzo cieszę się, że było go (w końcu!) trochę więcej na wielkim ekranie. Do tego jego stosunki z Kylo. Kocham! Jednak trochę żałuję, że został wykorzystany jako bohater humorystyczny. Co do Phasmy. Znowu była nikim. Przez chwilę fajnie powywijała patykiem i zginęła. Tylko tyle.
Teraz przejdźmy do Ruchu Oporu.
Wydaje mi się, że na pierwszy plan wysunął się Poe. Jak mówiła Holdo - "pistolet". Miała racje. Porywaczy, nieposłuszny, działający na własną rękę i przeświadczony o słuszności swoich postępowań. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że przeprowadził "zamach stanu".
Zamch, by obalić fioletowłosą  wiceadmirał Holdo. Nie lubiłam jej od momentu, kiedy pojawiła się w zwiastunie, dlatego na początku filmu nie darzyłam jej zbytnią sympatią. Jednak gdy dowiedzieliśmy się o jej pomysłowym planie i o tym, że jest przyjaciółką Lei, polubiłam ją i na prawdę żal mi było, kiedy zginęła.
Nieubłaganie więc zbliżamy się do byłej księżniczki z Alderaan. Według mnie Leia była po prostu Leią. Cudownie się ją oglądało. Stanowcza, dostojna, ale też opiekuńcza i zawadiacka. Nie uniknę chyba powiedzenia czegoś na temat kontrowersyjnej sceny lotu w próżni kosmosu. Na początku strasznie mnie to zaskoczyło, bo już prawie płakałam, przekonana, że pani generał, nasza kochana Leia zginęła i to do tego nie z ręki Kylo. Ale po tym było czyste "What the fuck!? Latający Superman!?". Tak, ta scena rzeczywiście wywołała we mnie skrajne emocje. Warto jeszcze wspomnieć o spotkaniu bliźniaków po latach. Było pięknie i wzruszająco!
Odchaczając w głowie kolejne postacie, natrafiam na Finna i Rose. Były szturmowiec jak większość bohaterów rozwinął się i dał się polubić. W końcu robił coś oprócz pocenia się i śmieszkowania. Lecz według mnie zaćmiła go Rose. Mimo że większość osób ta postać po prostu irytuje, ja szczerze ją pokochałam. Może dlatego, że jest do mnie trochę podobna i łatwo mi się z nią utożsamiać, albo może po prostu dlatego, że w sumie jest urocza, niewinna, ale za razem odważna i bohaterska. Z powyższymi bohaterami związany jest jeszcze wątek tych... koniokotów (?), które moim zdaniem przebiły wszystkie porgi i solne liski razem wzięte.
Czy został nam jeszcze ktoś ważny...?
Admirał Ackbar - nie żyje (potężny smutek).
Zdradziecki haker - dobrze zagrany, ale nie darzę go wielką sympatią.
Maz - niepotrzebnie wciśnięta na siłę, ale i tak ją uwielbiam.
Chewbacca - chciał wpieprzyć porga, a poza tym nic nie wnosi :'(
BB-8 - bardziej kozacki, zaczęłam go szanować.
C3-PO i R2-D2 - już tylko jako ozdobniki, ale z żalem potrafię się do tego przyzwyczaić.

Koniec? Chyba tak.
Chaotycznie? Na pewno.
Właściwie 1/3 całej redakcji pisałam po pierwszym seansie, a resztę po drugim. Nie wiem, czy da się to zauważyć, ale na początku jest trochę bardziej emocjonalne, potem się uspokoiłam i cały czas uspokajam. Zdecydowanie powyższy tekst nie streszcza nawet moich opinii o "The Last Jedi", ale tyle powinno wam wystarczyć xD

Do następnego!

Kopa z naddatkiem newsów, ciekawostek i przemyśleń • Star WarsWhere stories live. Discover now