✨ 02. Mieszanka wybuchowa

Zacznij od początku
                                    

– Ava! – krzyknęły dziewczyny i uklękły przy moim boku.

Przez moment w ogóle się nie ruszałam. Próbowałam nabrać powietrza i przeprocesować, co się właściwie stało. Miałam mroczki przed oczami, ale próbowałam się podnieść. Atak był tak nagły, że nie zdążyłam zarejestrować, co się właściwie stało.

– Moja głowa – wyjęczałam.

Na korytarzu zapadła cisza. W jednej chwili tłum zaniemówił. Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy ja usiłowałam go odzyskać. Jednocześnie nie zrobili nic więcej. Nikt nie podszedł i nie próbował mi pomóc. To mogło oznaczać tylko jedno: osobą, która mnie popchnęła, musiał być Samuel. Podejrzenia się potwierdziły, kiedy w moim kierunku wystrzeliła zgrabna męska dłoń, której nadgarstek ozdobiony był szeroką skórzaną bransoletą.

– Och, wybacz. – Kiedy na niego spojrzałam, uśmiechnął się cynicznie. – Nie zauważyłem cię.

Trzy sekundy. Dokładnie tyle wystarczyło, żeby krew w moich żyłach zawrzała.

Ludzie okazywali mi wsparcie uśmiechami, ale byli obojętni na wybryki Westona. Nie piętnowali go. Mieli czyste sumienie i trwali w fałszywym przekonaniu, że wszystko było okej. Oficjalnie nie opowiedzieli się za żadną ze stron.

Czasami tak było lepiej, ale żyłam w przekonaniu, że obojętność na krzywdę drugiej osoby będzie tym, co ostatecznie zniszczy ten świat.

Brak reakcji jest reakcją samą w sobie.

Nie potępiasz, a więc dajesz przyzwolenie.

Tak nie powinno być!

A Weston? Co on niby mógł im zrobić? Syn bossa mafii, jasne, to nie brzmi dobrze. Ale to chyba nie znaczyło, że nagle połowa liceum miałaby skończyć z kulką w głowie, prawda?

Rany, znalazłam się w centrum akcji filmu klasy B.

Zignorowałam jego rękę i, wspierając się na ramieniu Olivii, stanęłam na nogach. Głowa pulsowała, obraz mi się nieco zamazywał i czułam lekkie mdłości. Wizyta u pielęgniarki była nieunikniona, niemniej ta drobna niedyspozycja nie zamknęła mi ust.

– Też bym wolała cię teraz nie widzieć – rzuciłam.

Nie wierzyłam w bajeczkę o nieszczęśliwym wypadku. Nie sądziłam, żeby Weston był aż takim niezdarą, zwłaszcza że stał przede mną w pełnym stroju drużyny futbolowej, co znaczyło, iż potrafił biegać i łapać piłkę. Aż dziwne, że nie był kapitanem. Odnotowałam w pamięci, żeby później o to zapytać, teraz za bardzo bolała mnie głowa.

– Przeprosiłem – prychnął, niezrażony moimi słowami.

– Nie przyjęłam przeprosin – odpowiedziałam takim samym tonem.

Samuel gniewnie zmrużył oczy. Wyprostował się dumnie i odetchnął, jakby starał się nad sobą zapanować. Fakt, że wyprowadziłam go z równowagi, poczytywałam za osobisty sukces. Moje standardy spadły niepokojąco nisko, skoro cieszyło mnie coś takiego.

W każdym razie wkurzenie Księcia Mafii było niczym w porównaniu z moim bólem głowy. Jego zdenerwowanie w zestawieniu z moim wstrząśnieniem mózgu było jak czuła pieszczota.

Komu było gorzej? Los bywał okrutnie niesprawiedliwy.

– Panie Weston. – Nauczycielka chemii pojawiła się znikąd. – Co tu się stało?

– Drobny wypadek, pani Doherty. – Samuel uniósł kącik ust w zadziornym uśmiechu.

Nauczycielka popatrzyła na mnie, marszcząc brwi. Nie wiem, jaki miałam wyraz twarzy, ale coś błysnęło w jej oczach, a potem wypowiedziała słowa, które tylko pogorszyły moje samopoczucie.

Książę MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz