Dream A Little Dream of Me // cz.1

3.1K 185 68
                                    


Magnus jeszcze raz przeczytał ognistą wiadomość, która chwilę wcześniej pojawiła się w jego dłoni i zastanowił się przez chwilę. Nie miał co prawda żadnych innych planów, a Nocni Łowcy zawsze dobrze mu płacili, stwierdził więc, że ma też dobry humor i w drodze wyjątku może im pomóc. Byle tylko się nie przyzwyczajali.

Wiadomość wydawała się być dość nagląca, więc od razu wyczarował sobie portal i przeszedł przez niego wprost do Nowojorskiego Instytutu. Na miejscu od razu usłyszał krzyki i zamieszanie, więc skierował się w tamtą stronę. Dobrze znał Instytut w Londynie, a o ile było mu wiadomo wszystkie były podobnie zbudowane. Powinien więc zmierzać do skrzydła przeznaczonego na szpital. Głosy dochodziły do niego coraz wyraźniej.

- Jesteś cholernym idiotą! Co ci znowu strzeliło do głowy! - krzyknęła jakaś dziewczyna i Magnus zobaczył ją wychodząc zza rogu. Była bardzo piękna, miała czarne falowane włosy, idealną figurę i twarz. Czarownik pomyślał, że byłaby jeszcze ładniejsza gdyby nie była cała umazana krwią i jakąś inną paskudną substancją. Stała w obronnej pozycji z rękami podpartymi na biodrach i krzyczała na blondyna, który prezentował się chyba jeszcze gorzej.

- Nic nie zrobiłem! Skąd mogłem wiedzieć, że ten idiota za mną polezie?! Nikt mu nie kazał mnie śledzić...

- To jest Alec! Było oczywiste, że nie puści Cię samego! Naraziłeś jego życie i to po raz kolejny, Jace! I nawet Cię to nie obchodzi! - Magnus podszedł i z rozbawieniem stwierdził, że nikt nie dostrzegł jego obecności. To było coś nowego.

- Przepraszam, możecie przestać wrzeszczeć? Szukam Maryse... - odezwał się i Łowcy odwrócili się do niego gwałtownie.

- A Ty to kto? - zaatakowała go nieufnie dziewczyna.

- Ktoś kto zdaje się ma uratować dziś jednego z was... Będziemy więc tak stać i czekać aż umrze? Bo wiecie, jeśli tak to na darmo się fatygowałem... A i tak będziecie musieli mi zapłacić.

- Jesteś Magnus Bane? - zapytał blondyn lustrując go wzrokiem.

- Jakiś ty błyskotliwy...

- Jestem Izzy Lightwood - dziewczyna wyciągnęła dłoń, którą lekko uścisnął - Chodź, zaprowadzę Cię - Magnus ruszył za nią korytarzem, a blondyn podążał kilka kroków za nimi.

- Co się właściwie stało? - zapytał Bane.

- Jace jest kompletnym debilem! Oto co się stało! - krzyknęła wyrzucając ręce do góry. Czarownik był nieco skonsternowany.

- Więc muszę was rozczarować, ale na to niestety nie mogę nic poradzić. Nie możecie go wykluczyć, odebrać mu runy, albo gdzieś zamknąć?

- Co? Nie, to nie jemu masz pomóc... Mój brat został zaatakowany. Cisi Bracia nie mogą nic zrobić... - weszli do wielkiej sali w której znajdowało się kilka łóżek. Przy jednym z nich stało ciasno stłoczonych kilka osób - Mamo! - krzyknęła Izzy i Maryse natychmiast się odwróciła.

- Magnus! Dobrze że jesteś... Powiedz, że jesteś w stanie nam pomóc. Nie wiem już kogo wzywać - Bane musiał przyznać, że znał ją od lat i pierwszy raz widział żeby była tak roztrzęsiona. Patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, a w oczach błyszczały łzy.

- Zobaczmy - Czarownik podszedł do łóżka i spojrzał na leżącego na nim łowcę. Przez chwilę pomyślał, że może to sen i żeby się upewnić, że chłopak jest prawdziwy delikatnie dotknął jego ramienia. Jego skóra była niesamowicie blada i mimo że zapewne był to skutek utraty krwi to Magnus miał przeczucie, że zawsze taka jest. Kruczoczarne włosy opadały mu na twarz należącą do Anioła. Jednym słowem chłopak był piękny, a Magnus zawsze lubił piękne rzeczy. Szkoda byłoby gdyby ten piękny chłopak umarł...

One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz