🌼1🌼

280 25 9
                                    

POV RUTH

Denerwuje się. Po raz kolejny spojrzałam na zegarek, upewniając się, czy mam wystarczająco czasu by zdąrzyć do szkoły. Wyszłam o godzinę za wcześnie a jeszcze zabawniejszy jest fakt, że mój dom od budynku szkoły dzieli zaledwie 20 minut spaceru.

Trasa ta oraz moje osiedle to jedyna część Derry jaką znam. Zamieszkałam tu na początku lipca, gdy jeszcze trwały wakacje, co dawało mi możliwość oswojenia się z miastem zanim zacznę się uczyć a okres przeprowadzki się zakończy. Z owej możliwości nie skorzystałam. Nie miałam ochoty z nikim się integrować - ani odwiedzać sąsiadów (jednak pani z domu po lewej jest miła. Ją akurat odwiedziłam. Ma dużo kotów u siebie), ani też szukać 'przyjaciół' (co nie znaczy że nie chcę ich mieć). W poprzedniej szkole, jeszcze w Anglii, nie byłam zbyt lubianą osobą i nie wiedziałam jak to naprawić, więc ta przeprowadzka dała mi możliwość zaczęcia od nowa mojego życia społecznego. A nawet całego mojego życia.

Westchnęłam ciężko na myśl o tym, jak bardzo sie ono zmieniło przez te kilka ostatnich tygodni. Jakby to krótko ująć, mama się zakochała. Ba, zabujała się w Amerykaninie którego poznała do tego stopnia, że od razu spakowała nas obie by zamieszkać na zupełnie innym kontynencie. Na miejscu okazało się, że szanowny pan Amerykanin (ma na imię William) również samotnie opiekuje się dzieckiem. Mój przyrodni brat to Feliks, i nie na rękę jest mi nazywać go bratem. Każda konfrontacja z nim jest okropnie niezręczna. Ja po prostu nie wiem o czym z nim rozmawiać. Nie znam go.

Z rozmyślań wyrwał mnie nagły skurcz w brzuchu. Odruchowo spojrzałam na zegarek. 'ogarnij się. Stoisz prawie przed szkołą, i jesteś o pół godziny za wcześnie. Czemu więc nadal się stresujesz do cholery'.

Kilka osób już wchodziło do budynku. Przyglądając się im chciałam nawiązać jakis kontakt wzrokowy, zobaczyć zrozumienie dla mojej sytuacji 'o, jesteś nowa, musi ci być ciężko. Dotrzymać ci towarzystwa? A może oprowadzić po szkole?' Nie wiem co ja sobie myślałam. W odpowiedzi otrzymałam kilka par nienawistych spojrzeń. A może ciekawskich? Nie umiem rozpoznać, nie spodobały mi się i posmutniałam.

Ale hej, to dopiero początek prawda? Jestem optymistką podobno (mama tak twierdzi), znajdę sobie znajomych.

Weszłam do środka, i pierwsze co pomyślałam to 'chcę już wyjść'.

~~~~tajm skip bo mam taki kaprys~~~

No i wyszłam. Moja klasa nie wydaje się taka zła. Ktoś nawet odwzajemnił mój uśmiech! Ta dziewczyna również siedziała sama i wyglądała na podobnie zagubioną jak ja, więc jestem dobrej myśli.

Gdy zorientowałam się że na mojej twarzy widnieje głupi uśmiech, momentalnie zmieniłam jej wyraz. Teraz pokerfejsa strzeliłam. Jestem poważnym człowiekiem.

Powoli kierowałam się w stronę domu, gdy w oczy rzucił mi się jaskrawo-czerwony rower a na nim chłopiec wyglądający na 6 lat. Dwie dziewczyny stojące kilka kroków przede mną wyraźnie się z niego śmiały. Usłyszałam też że okropnie przeszkadzają im jego tylne kółka pomocnicze. Młody zdążył zrozumieć o czym mówią i spuścił głowę.

'Chłopak ma 6 lat! Czego od niego oczekujecie? Prawa jazdy i jakiegoś mustanga? Śmiejecie się bez powodu,
a same pewnie w życiu na rowerze nie siedziałyście'

Po ich spojrzeniach zrozumiałam że niechcący powiedziałam to na głos. TO JEST NAJODWAŻNIEJSZA RZECZ JAKĄ ZROBIŁAM DO TEJ PORY W MOIM ŻYCIU. NIE WIEM TYLKO CZY WŁAŚNIE SOBIE NIE ZAŁATWIŁAM WROGÓW NA DOBRY POCZĄTEK MOJEJ PRZYGODY W SZKOLE.

Wyraźnie były zakłopotane. Wydają się wredne, lecz nieprzyzwyczajone do sytuacji w której muszą bronić swojego zdania. Po prostu usłyszałam 'pieprz się' i zniknęły z moich oczu. Triumfalnie odwróciłam się do chłopca, jednak ten już odjechał.

- Ja niestety mam umysłowo 6, więc wiem jak to jest nie mieć prawka - koło mnie stanęła roześmiana osoba w której rozpoznałam dziewczynę z lekcji. To ona się do mnie uśmiechnęła wtedy.

- Miałam zamiar im wpieprzyć, ale widzę że zrobiłaś to za mnie słownie i trochę łagodniej - moją uwagę przykuły jej wyraźnie zaznaczony podbródek, duże usta i oczy.

-Znasz je? - zapytałam zachrypniętym głosem.

-Tak jakby. Do tej pory spędzałam tu każde wakacje, więc już zdążyłam ogarnąć jakie z nich suki. One i ten cały gang Bowersa - w głosie dziewczyny słychać było pogardę.

- Czemu 'do tej pory'?

- Kurde co ty takie osobiste pytania, nie znamy się nawet - wymowny uśmieszek pojawił się na twarzy czarnowłosej - a wracając, kiedyś tylko odwiedzałam wujka, teraz Derry to będzie mój dom. Lynn jestem.

Gdy to powiedziała doznałam wewnętrznego załamania nerwowego. 'ONA WYDAJE SIĘ MNIE LUBIĆ. OBY TERAZ TEGO NIE SPIEPRZYĆ'.

- Jestem Ruth. Miło Cię poznać

- A mi miło poznać kogoś kto nie lubi tych samych ludzi co ja - Lynn dramatycznie otarła niewidzialne łzy z oczu. Uśmiechnęłam się.

- Tooo, do zobaczenia jutro? - nie wierzę że mam z kim rozmawiać. Wszystko stało się tak spontanicznie że wydaje się wręcz nierealne. Zbyt dobre.

- Jasne, trzymaj się - odparła, a ja odwróciłam się od niej kierując się w dół ulicy.

Po chwili szła już koło mnie szczerząc się.

- Tak się składa, że również mam dom w tym kierunku.

Tym razem, już nie próbowałam się pozbyć uśmiechu który pojawił się na mojej twarzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy. Dysortografia i niewiedza robią swoje. Zawsze chciałam działać w fandomie który lubię, jednak nigdy nie miałam odwagi. Jest to więc przełomowy moment dla mnie, nigdy wcześniej nie pisałam.
ninjacrystal
balloongirll
Od was się zaczęło dziewczyny, Dziękuję. Mam nadzieję, że komuś to przypadnie do gustu °v°  i dzięki za przeczytanie!
                                          🌼W🌼

MONSTER FROM CHILDHOOD • ITOnde histórias criam vida. Descubra agora