Winchester

478 34 8
                                    


Od tamtego zdarzenia Charlie nie odstępywała mnie na krok, nawet w nocy, spała w moim pokoju. Chłopcom polowanie zajęło cztery dni. Na szczęście przez ten czas nic podobnego już się nie powtórzyło. Gdy Winchester'owie wrócili musiałam pożegnać się z rudowłosą. Oczywiście nie na zawsze bo obiecała jeszcze mnie odwiedzić i dzwonić.

Pomachałam jej gdy wychodziła z bunkra.

-Charlie powiedziała nam co się stało.- powiedział stojący obok mnie Sam.- Będzie trzeba zrobić warty i cię pilnować.

-Nie chcę być dla was ciężarem.- powiedzialam smętnie.

-Nie jesteś. Od teraz należysz do rodziny, a my oswoich się troszczymy.- oczy mi się powiększyły gdy z niedowieżaniem spojrzałam na Deana, który poczochrał mi włosy.- Nie patrz się tak krasnalku, teraz jesteś Winchester'em.- powiedział żartobliwie. Uśmiechnęłam się, nawet to jak mnie nazwał odpuściłam mu. Poczułam się tak bardzo dobrze. Mam ludzi, którym na mnie zależy. Wzruszyłam się niedowierzając w to co usłyszałam. Mam nadzieję że to nie jest żaden sen.

~

Pochyliłam się trochę do przodu niedowierzając jak avatar Dean'a przed chwilą pokonał smoka kończąc przy tym kolejny poziom.

-Tak!! Jestem mistrzem!!- wykrzyknął blondyn zrywając się z łóżka i zaczął tańczyć, a przynajmniej mi się wydajo że to co w tej chwili robi to taniec.- Widziałaś co zrobiłem?! Zmiażdżyłem tego smoka!- wykrzyknął entuzjastycznie, szczerząc się jak pięciolatek, który dostał cukierka. Zaczęłam śmiać się niedowierzając, że taki dorosły mężczyzna zachowuje się jak dziecko, nawet ja tak nie cieszę się gdy przejdę kolejny poziom, chociaż może jednak tak.

-Dobra uspokój się.- blondyn przestał robić te dziwne ruchy i spojrzał na mnie.

-Jesteś zazdrosna że to ja wygrałem.- wskazał na mnie palcem, prychnęłam rozbawiona i pokręciłam głową.

-Oczywiście że nie. To dziwne jak bardzo spodobała ci się ta gra bo pamiętam jak mówiłeś, że jest głupia.

-Co? Niby ja tak powiedziałem? Przesłyszałaś się.- zaczął wypierać się, choć prawdą jest to że tak powiedział.

-Ta jasnę, a ja jestem świętym Mikołajem.- powiedziałam sarkastycznie.

-Lepiej włącz kolejny poziom, mam ochotę na koleje zwycięstwo.- potarł dłonie.

-A ja jestem głodna dlatego koniec na dzisiaj.- zamknęłam laptopa i wstajac z łóżka położyłam go na biurku.

-Ej no weź, tylko jeszcze jeden poziom.- spojrzał na mnie błagalnie robiąc minkę szczeniaczka. Przewróciłam oczami.

-Nie bo się jeszcze uzależnisz, a ta minka lepiej wychodzi Sam'owi.

Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do kuchni. Tu zastaliśmy Sam'a.

-Hej, nareszcie wyszliście.- powiedział szatyn gdy przeszliśmy przez próg pomieszczenia.

-Trzeba w końcu coś zjeść.- posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił.

Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam przy stole, Dean postanowił zjeść resztę burgera z wczoraj. Zaczęłam mu się przyglądać, Sam również. Jak on może to jeść?

-Co się tak gapicie? Jeszcze nie ożyło więc można zjeść.- zrobił dużego gryza.

-I pochorować się po tym.

Po chwili do pomieszczenia wszedł Castiel. Odwróciłam się do niego posyłając mu najlepszy uśmiech na jaki mnie stać.

-I jak tam w Niebie?- zapytał blondyn kończąc burgera.

This is my family | Castiel | ZakończoneWhere stories live. Discover now