Bunkier

494 36 5
                                    

Dean włączył radio aby ciszę, która do tej pory panowała w samochodzie przerwać. Kąciki moich ust lekko się uniosły do góry gdy usłyszałam rokowy kawałek, "I wanna rock" zespołu Twisted Sister, który bardzo lubię. Gdy nadszedł refren piosenki usłyszałam jak Dean pod nosem po cichu nuci tekst piosenki. Ja również zaczęłam tylko że trochę głośniej. Dean spojrzał na mnie w odbiciu lusterka i szeroko się uśmiechnął, odwzajemniłam to. Zaczął głośno śpiewać. Sam zaśmiał się pod nosem słysząc, że jego brat znalazł w końcu kompana do śpiewania. Castiel wlepił swoje spojrzenie we mnie i nawet na moment nie spuścił wzroku. Moje policzki lekko się zarumieniły przez jego wręcz nachalne spojrzenie śledzące każdy mój nawet najmniejszy ruch. Czułam się skrępowana, ale nadal śpiewałam. Muszę przyznać, że Dean ma bardzo ładny głos.

There's a feelin that
I get from nothin else and there ain't nothin the world
That makes me go!
Go! Go, go, go, go, go!
Turn the power up
I've waited for so long so I could hear my favorite song, so
Let's go!
Go! Go, go, go, go, go!
When it's like this I feel the music
shootin through me
There's nothin else that I would
rather do

I wanna rock!
I wanna rock!
I wanna rock!

~

Dojechaliśmy na miejsce, które znajdowało się gdzieś w lesie. Weszliśmy przez metalowe drzwi. Wtedy zobaczyłam dużą przestrzeń, zaczęliśmy schodzić schodami w dół. Na środku stoi mapa świata w wesji dużego stołu, jest tu wiele różnych drzwi czy przejść prowadzących w głąb bunkra. Poszliśmy dalej. Teraz znajdujemy się chyba w bibliotece, przynajmniej tak wygląda.

-To pomieszczenie służy nam jako salon.- powiedział do mnie Sam.- Chodź pokaże Ci resztę.

Długowłosy machnął do mnie ręką żebym za nim poszła. Weszliśmy w długi korytarz.

-Daj tą torbę.

-Nie trzeba, poradzę sobie.

-To nie było pytanie.- stwierdził mężczyzna posyłając w moją stronę serdeczny uśmiech.

Szatyn wziął ode mnie torbę i założył sobie ją na ramię.

-Rany, co ty tu trzymasz? Jest bardzo ciężka. Dziwne że dałaś rady ją dźwignąć.

-To że jestem niska i ledwo ci sięgam do ramienia nie oznacza że jestem słaba.- uśmiechnęłam się i dumnie wypięłam pierś do przodu. Brązowowłosy zaśmiał się.

Po kolei pokazał mi gdzie jest kuchnia, strzelnica, garaż oraz gdzie znajdują się ich pokoje w razie gdybym czegoś potrzebowała.

-A to twój pokój.- zatrzymaliśmy się przy drewnianych drzwiach z numerem 27.- Wszystkie pokoje w bunkrze wyglądają prawie identycznie więc nie ma w czym wybierać.

Otworzyłam drzwi. Na środku pokoju stoi łóżko z bordowo białą pościelą obok komoda z lampką, po prawej stronie biurko z krzesełkiem, a po lewej szafa z dwiema półkami na ścianie.

-Całkiem przytulnie.- stwierdziłam przypominając że spałam parę razy w znacznie gorszych warunkach, więc tu mi się podobało.

-Tak. Zostawię cię teraz samą byś mogła się rozpakować. Jak coś to będziemy w pokoju głównym.- Sam położył moją torbę na łóżku i wychodząc posłał mi serdeczny uśmiech, który odwzajemniłam.

Usiadłam na łóżku i jeszcze raz przeleciałam wzrokiem po całym pomieszczeniu po czym opadłam na plecy. Materac jest miękki, czyli że wygodnie będzie się mi spało.
W głowie pojawiło mi się kilka istotnych pytań. Co będzie potem gdy Abadon zostanie zabity? Nie będę już im potrzebna? Czy będę musiała odejść? Byłoby miło gdyby pozwolili mi zostać, ale jeśli stwierdzą że mam odejść, to tak zrobię. Nie chcę im się narzucać, mimo że łączy nas więź krwi. Od śmierci rodziców ciągle jestem sama, dobija mnie to. Więc jeśli mam szansę na zdobycie rodziny, to nie zmarnuje tego. Zrobię wszystko by zyskać w ich oczach i aby włączyli mnie do swojej rodziny. Pokaże im że mogę być przydatna i pomocna.

Dość dużo się ostatnio stało dlatego nieświadomie przysnęłam na chwilę. Zbyt długo to nie trwało, a przynajmniej mi się tak wydaje bo poczułam na sobie czyjeś spojrzenie dlatego otworzyłam oczy. Cicho pisnęłam gdy zobaczyłam stojącego przy mnie Castiel'a.

-Rany, nie strasz mnie tak.- podniosłam się do pozycji siedzącej..

-Przepraszam.- brunet zrobił krok w tył zwiększając dystans między nami i zasmucony spuścił głowę w dół.

-Spokojnie, nic się nie stało.- niebieskooki ożywił się gdy to powiedziałam i spojrzał na mnie, w jego oczach zauważyłam jakiś błysk.

-Chciałem sprawdzić czy wszystko jest w porządku bo długo nie przychodziłaś.

-Jakoś tak wyszło że przysnęłam. Ale skoro tu jesteś to pomożesz mi się rozpakować.

Wstałam z łóżka i rozpięłam torbę. Wyjęłam z niej kilka książek, albumy i ramki z zdjęciami. Podałam je brunetowi i wskazałam wiszące półki żeby tam to poukładał. Ja zabrałam się za wkładanie do szafy swoich ubrań. Do biurka schowałam swój dziennik, różne teksty o wierzeniach oraz inne tego typu papiery, oraz położyłam na nim swój laptop i słuchawki. Zauważyłam że brunet trzyma w dłoni ramkę z zdjęciem i ciągle mu się przygląda. Podeszłam do niego.

-To twoi rodzice?- zapytał zaciekawiony.

-Tak.- fotografia, którą trzyma w dłoniach przedstawia mnie i moich rodziców przy naszym domku letniskowym. To był ostatni nasz rodzinny wyjazd nad tamto jezioro, później nie miałam już okazji. Uśmiechnęłam się smutno wspominając miłe wydarzenia związane z tym domkiem.

-Wyglądałaś wtedy na szczęśliwą. Przykro mi z powodu twoich rodziców.

-Dzięki.

Potrząsnęłam głową odganiająć wspomnienia.

-Chodź, zostały jeszcze światełka i plakaty.- wzięłam od niego ramkę i postawiłam ją na półkę.

Castiel pomógł mi zawiesić światęłka na ścianie nad łóżkiem oraz plakaty rokowych zespołów na innych ścianach aby nie były puste. To sprawiało że to miejsce było przyjemniejsze. Ustałam na środku pomieszczenia z położonymi na biodrach rękoma i lekko uśmiechnęłam się z wyniku pracy. Teraz to wygląda na prawdziwy pokój. Brunet patrząc na mnie przekrzywił głowę w bok jak szczeniaczek, który czegoś nie rozumie ale próbuje uważnie słuchać. Rozczulił mnie ten widok.

...

This is my family | Castiel | ZakończoneWhere stories live. Discover now