$XIV$

475 24 20
                                    

Jeon wyszedł wolnym krokiem z bloku. Był po jakieś ciuchy dla Taehyunga, ponieważ tamte były pobrudzone krwią. Cały czas płakał. Hoseok ostrzegał go, ale on wierzył Yoongiemu pomimo, że złapał go wcześniej na kłamstwie. Nie mógł zrozumieć dlaczego aż tak mu ufał, w końcu nie znali się zbyt długo. A tak poza tym, co do tego miał Tae? Nic nie zrobił. Jungkook też nie. Czemu to jego nie pobili? Miało go zaboleć pobicie oraz strata najlepszego przyjaciela i matki? Yoongiemu w pełni się to udało.

Wszedł do parku idąc poboczną ścieżką na skrót. Oddychał głęboko starając uspokoić rozszalałe emocje. Po chwili jego wzrok przykuło dwóch siedzących na ławce mężczyzn. Niby ludzie, jak każdy inny, ale ci wydawali się bardzo znajomi. Podszedł bliżej i z wrażenia opuścił torbę z ciuchami na ziemię.

-O, kogo my tu mamy!- niebiesko włosy wstał i podszedł do zapłakanego Jungkooka.

-Odejdź- wyszeptał młodszy, cofajac się kilka kroków do tyłu.

-Nie chcesz wiedzieć o co chodziło?-Yoongi uniósł brew do góry.

-Co tu tłumaczyć? Zabiłeś mi matkę, pobiłeś przyjaciela i rozwaliłeś moje życie- powiedział płaczliwie Kookie.

-Musiałem pomścić brata- wzruszył ramionami.

-Ale co ja mam do tego?!- krzyknął, nie rozumiejąc jego zachowania.

-Dwa lata temu miałeś zawody z biegania- powiedział spokojnie.

-Skąd wiesz?- zmarszczył brwi.

-Ojciec po ciebie jechał. Szkoda, że na przejściu nie zauważył Namjoona- zaśmiał się.

-Nie miałem pojęcia- wyraz jego twarzy zmienił się z wściekłego na zszokowany.

-Nie dziwię się. Też bym nie powiedział rodzinie, że jestem mordercą!

-Ale zamiast mojego ojca cierpię ja.

-W twoich żyłach płynie ta sama krewa skarbie- stwierdził.

-Jesteś podły- znowu po polikach Jeona leciały łzy.

-Wolę określenie mściwy.

-Nienawidzę cię!- wrzasnął

-Z wzajemnością- do chłopaków podszedł Jimin.

-Co ty do tego masz?!-spojrzał na Parka- Nie jesteście rodziną.

-Rodziną jeszcze nie. Jesteśmy dopiero zaręczeni. Jeżeli Yoongi kogoś nienawidzi to ja też- wzruszył ramionami, oplatając chłopaka dłonią w pasie.

-Czyli też brałeś udział w tej chorej grze?!

-Jak najbardziej. Myślisz że skąd Min miałby nasze wspólne zdjęcia?

-A co do tego miał Tae? Po chuja z nim byłeś?

-Miało boleć tak, jak mnie bolało- wtrącił się Yoongi- Udało mi się, prawda?- w odpowiedzi uzyskał kolejne łzy na polikach Kooka.

Czuł gdzieś tam w środku żal, że tak bardzo bolało to tego młodego chłopca. Na jego szczęście dominowało uczucie triumfu. Tak samo czuł się tamtego cholernego dnia. Spojrzał jeszcze ostatni raz na byłego chłopaka i odszedł w raz ze swoim przyszłym małżonkiem.

***
Długo zajęło Jungkookowi pozbieranie myśli. Kiedy nareszcie się  udało poszedł do szpitala. Wszedł schodami na trzecie piętro, gdzie leżał Tae. Podszedł do kobiety i zapytał, czy jego przyjaciel nie ma żadnych badań i może do niego wejść. Kobieta spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

-Pan Kim Taehyung jest właśnie operowany.

-Miał operacje wczoraj. Po co mu kolejna?

-Nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Właśnie walczy o życie.

-Pani żartuje prawda?- zaśmiał się -Gdzie ukryta kamera?

-Przykro mi. Może Pan poczekać na fotelu -wskazała ręką na czerwony mebel- Kiedy czegoś się dowiem od razu to powiem.

Jeon nie był w stanie nic powiedzieć. Usiadł na fotelu i patrzał w ziemie. Po chwili usiadła przy nim pielęgniarka, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu, by zwrócić na siebie uwagę.

-Kim Taehyung nie przeżył-powiedziała, po czym odeszła jak gdyby nigdy nic. Była to kolejna umierająca w ich szpitalu osoba, dla niej to norma.

Kookie nie miał już łez, aby płakać, dlatego po prostu siedział. Przypomniało mu się przez kogo jest to wszystko. Nie myśląc więcej chwycił telefon i napisał do Yoongiego.

Kookie97:
Tae nie żyje...

Kookie97:
Jesteś jak mój ojciec.

Kookie97:
Zwykły morderca...

Agust_D:
To nie prawda!

Kookie97:
A jaka jest niby różnica?

Agust_D:
Ja się mszczę.

Kookie97:
To dlaczego niewinna osoba właśnie od nas odeszła? Tak jak Namjoon.

Agust_D:
Nie masz prawa o nim wspominać!

Kookie97:
Nie miałeś prawa go zabić!

Kookie97:
Masz już na sumieniu dwie osoby.

Kookie97:
Za chwilę trzy.

Agust_D:
Co chcesz zrobić?

Kookie97:
Spotkać Tae.

Napisał te dwa słowa, po czym odłożył telefon na oparcie od fotela. Powoli podniósł się i zaczął biec w stronę okna. Pielęgniarka krzyczała do niego, nawet lekarz starał się go złapać. Było już za późno. Jungkook wybił szybę i poleciał. Leciał do Tae, swojego przyjaciela. Najważniejszej osoby w jego życiu. Te kilka sekund pokazało wszystkie obrazy z życia Kooka. Te dobre jak i złe. Nie żałował swojej decyzji ani przez chwilę. Nastała ciemność.

"Już na zawsze razem? Na zawsze"
Tae i Kook obiecali to sobie trzy lata temu. Dotrzymali obietnicy. Dwa wesołe kochające się aniołki czuwają teraz nad osobami, które cierpią tak jak oni kiedyś. Odradzają młodym ludziom internetowe znajomości.

"Nie warto ufać komuś kogo się nie zna." te zdanie wypowiadane przez ich mamy kiedy byli mali, niby kilka słów, a ile cierpienia mogą  zaoszczędzić. Wystarczy myśleć.
______________________________________

Jimin i Yoongi wylecieli do Chicago, aby tam wziąć ślub. Nie było im ani trochę żal tamtej dwójki. Zasłużyli sobie, by cierpieć. Po kilku latach zapomnieli o tamtych zdarzeniach i zaadoptowali szczeniaka. Małego owczarka. Nazwali go Namjoon na pamiątkę po bracie Mina. Bardzo się kochali, a ich związek przeżył największą próbę, jaką tylko mógł. Yoongi postanowił zostać lekarzem, by ratować ludzi. Może i zajął się tym trochę późno, ale jest najlepszy na roku. Jimin wytrwale mu kibicuje ciesząc się szczęściem męża.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
KONIEC❤❤❤

Masz wiadomość/YoonKook✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin