Rozdział II - „Miasto Środka"

Zacznij od początku
                                    

    Anella zacisnęła dłonie w pięści, żeby powstrzymać ich drżenie. Jej oczy wypełniły się łzami. To już tutaj, pomyślała. Naprawdę jesteśmy w Eluteanie.

    Nie miała czasu się rozejrzeć. Jeden ze strażników, którego imienia nie poznała, popchnął ją, by ruszyła przed siebie. Razem z Neazem zajął miejsce za jej plecami, trzymając strzelbę w gotowości, pozostałych dwóch zaczęło zaś przedzierać się przez tłumy. Na widok broni, ludzie robili im przejście, uciekając na boki.

    Anella czuła ich ciekawskie spojrzenia. Za kogo ją mieli? Czy wiedzieli, że była magiem? A może po prostu uznali ją za zwyczajną przestępczynie? Na jej policzki wpłynęły szkarłatne rumieńce.

    Kiedy wreszcie opuścili dworzec i wyszli na ulicę, Anella w duchu odetchnęła z ulgą. Nareszcie, pomyślała. Jak ludzie wytrzymują w takich tłumach.

    Na zewnątrz czekały na nich trzy osoby. Niewątpliwie były strażnikami, sądząc po ich mundurach. Przypominały trochę te eleneańskie, jednak o jasnobrązowej barwie i rękawach sięgających do połowy ramienia.

    Osneańskimi strażnikami dowodziła opalona, ciemnowłosa kobieta, przewyższająca Anellę o ponad głowę. Wyglądała młodo, ale w jej spojrzeniu było coś, co wywoływało szacunek.

    Na ich widok skinęła głową.

    —  Witajcie, panowie. Nazywam się Beanda —  mówiła z wyraźnym południowym akcentem. —  Widzę, że przyprowadziliście maga na czas. I to w nienaruszonym stanie. Nieczęsto to się zdarza. Dziękuję.

    Anellę przeszły dreszcze. Nie powinna się dziwić —  strażnicy musieli nienawidzić magów, jak wszyscy inni ludzie. Miała szczęście, że nie zdecydowali się jej skrzywdzić. Zapewne uznali, że Miasto Magii uczyni to za nich.

    —  Przejmiemy ją teraz. Możecie odejść.

    Beanda nie czekała na odpowiedź. Obróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę zaparkowanego nieopodal automobilu. Towarzyszący jej strażnicy podeszli do Anelli i poprowadzili ją za nią, chwytając ją za ramiona. Dziewczyna skrzywiła się, zastanawiając się, jak wiele siniaków zyskała w ciągu ostatnich dni.

    Zamrugała, usiłując odpędzić niespodziewane łzy, kiedy oddalili się od eleneańskich strażników. Byli jedynym znajomym elementem w tym obcym mieście. Może nie najprzyjemniejszym, ale jednak... Potrząsnęła głową i pozwoliła wepchnąć się do automobilu.

    Beanda, siedząca za kierownicą, zerknęła na nią.

    —  Nie masz żadnych rzeczy?

    Anella zaprzeczyła ruchem głowy. Nie pozwolono zabrać jej niczego, dano jej jedynie suknię na drogę, by nie podróżowała w ubraniach do spania. Od dwóch dni nie przebierała się ani nie myła i czuła własny smród. Miała nadzieję, że dla innych nie był aż tak wyczuwalny.

    Strażnicy nie wyrządzili jej krzywdy, ale nie byli też mili. Do toalety pozwalali jej iść raz dziennie, nie dając zbyt wiele czasu. Nie miała kiedy się umyć. Nie pozwalali nawet jej jeść, a tylko Neaz częstował ją wodą, której wolała nie pić za wiele.

    —  Jesteś głodna? —  zapytała Beanda, jakby czytając jej w myślach.

    Anelli zaburczało w brzuchu na samą myśl o jedzeniu. Zaczerwieniła się, a Beada posłała jej uśmiech.

    —  Daj jej te swoje ciastka —  powiedziała do siedzącego obok mężczyzny. —  Nie są za dobre, ale nic innego nie mamy.

    Ciemnowłosy strażnik sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej małe zawiniątko. Wręczył je Anelli.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz