Pozycja 14 - Eichen

302 41 58
                                    

„Nawet milion kłótni nie sprawi, że zacznę cię nienawidzić."

Kolejny krok do przodu

     W kolejnej linijce mojego notatnika spisałam najważniejsze dokumenty, które musiałam przygotować, by móc zapisać się na egzamin z prawa jazdy. Naprawdę sporo o tym myślałam i uznałam, że to czas najwyższy, by mieć swój samochód. Jazda szkolnym autobusem zajmowała naprawdę dużo czasu, a poza tym czułam, że jestem gotowa, by móc prowadzić. Nie wiedziałam, czy studiując w Chicago, będę jeździć autem, z uwagi na korki, ale definitywnie chciałam zminimalizować ilość czasu spędzonego na dworcach metra.

     Archer dzielnie pomagał mi wybrać szkołę, w której zrobię swoją licencję, zajmował więc miejsce obok mnie na stołówce, grzebiąc w telefonie. Przyprowadził się do Indiany z Ohio kilka lat temu, a więc znał niektóre szkółki jazdy i sam obiecał, że coś znajdzie. Uznał nawet, że może skontaktować się ze swoim starym instruktorem. Ceniłam jego pomoc, bo nie wiedziałam, czy sama dałabym radę to wszystko uporządkować.

     Znałam swój SSN na pamięć, więc wpisałam go do specjalnej rubryki, którą narysowałam kredkami. Musiałam skomponować cały zestaw dokumentów – począwszy od numeru ubezpieczenia, a na akcie urodzenia kończąc. Było tego wiele, ale nie zrażałam się.

     Właściwie czasem wyobrażałam sobie, jak to jest siedzieć za kierownicą. Nigdy tego nie robiłam, bo mnie do tego nie ciągnęło. Nie znałam się na samochodach, nie miałam na ich punkcie bzika, od zawsze chodziło mi tylko o to, by móc sprawnie przemieścić się z jednego punktu do drugiego.

     Uniosłam wzrok, który chwilę później wylądował na niewinnie wyglądającej kartce papieru, leżącej na rozległym blacie. Wszystkie tabelki, spisy i masa tekstu przerażały mnie. Wiedziałam, że wkrótce przyjdzie ten dzień, w którym wszyscy trzecioklasiści dostaną do wypełnienia specjalne dokumenty, by określić, jakie przedmioty będą zdawać na SAT.

     Zastanawiałam się nad tym od pierwszej klasy liceum. Uczyłam się do tego pilnie i zawsze... zawsze pytałam o zdanie swoich przyjaciółek. A właściwie Sarah, która od dawna utrzymywała, że powinnam zdawać matematykę. Teraz jednak, gdy nie ufałam jej tak, jak kiedyś, miałam wrażenie, że podsuwała mi matmę, jak tę kłodę, bym się o nią potknęła.

    Przed ostatnią lekcją musiałam zanieść papier do sekretariatu, wypełniony i gotowy do oddania. Miałam ochotę pójść do Roscoe i trochę z nim o tym porozmawiać. Nie znałam jego przeszłości zbyt dobrze, naprawdę mało opowiadał mi o swojej szkole, nie wiedziałam, jakie przedmioty brał. Potrzebowałam rady, niestety wizja mojego wejścia do kantorka, usadowienia się na stole i wypełniania dokumentu wraz z Rossem nie wchodziła w grę.

     Archer wziął matmę, fizykę i geografię. Ja początkowo zamierzałam wpisać się na literaturę brytyjską, język niemiecki, a od jakiegoś czasu też na historię powszechną. Im więcej punktów mogłam dostać, tym lepszy miał być mój wynik, ale czas pokazał mi, że historia chyba nie byłaby dobrym wyborem. W SAT chodziło tylko o to, by ten świstek papieru otworzył mi drogę na studia.

      Wyjęłam z kieszeni komórkę, chcąc przynajmniej napisać do Rossa. Chciałam z nim porozmawiać, ale nie mogłam. Musiałam zadowolić się jedynie krótką wiadomością.

Ja: Co wziąłeś na SAT?

— Wiesz już, czy kupisz sobie samochód? — Gwałtownie zerknęłam w stronę Archera, bojąc się, że przypadkiem przeczyta coś na moim telefonie. On jednak nie odrywał wzroku od ekranu swojej komórki.

— Nie, jeszcze nie — odparłam, blokując ekran. — Pewnie pożyczę samochód mamy. Jeździ starym garbusem.

— Naprawdę? — zaśmiał się, patrząc na mnie kątem oka. — Jakoś mi to do ciebie nie pasuje.

Zrobione z papieru: lustrzane odbicia |TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz