Harry
-Oczywiście, że mi się nie podoba - prychnąłem. - Chciałbym już wygrać ten zakład, a ten człowiek jest tak uparty - przewróciłem oczami.-Obiecałem ci... - Liam wziął głęboki oddech. - Masz - powiedział bez emocji i wyciągnął dłoń w moją stronę. Wziąłem od niego tabletki. Spojrzałem na przedmiot i otworzyłem szeroko oczy.
-Kocham cię! - rzuciłem się na przyjaciela. - Boże brakowało mi tego - cmoknąłem chłopaka w policzek.
-Przestań mówić jakbyś nie brał od roku - Li wybuchł śmiechem. - No już, już - przyjaciel poklepał mnie po ramieniu.
-Lecę Li - rzuciłem i pobiegłem w kierunku korytarza, w którym zostawiłem swój plecak. Wyjąłem z niego wodę i popiłem jedną tabletkę.
Obiecałem Liamowi, że nie będę brał amfy w szkole. Nie wspominałem nic o innym narkotykach.
Usiadłem na ławce i zacząłem czekać aż narkotyk zacznie działać. Oczekiwanie przerwał jednak pewien dosyć niski szatyn o niebieskich oczach, który znalazł się w zasięgu mojego wzroku.
-Cześć - stanąłem za chłopakiem. Niebieskooki podskoczył lekko w miejscu. Chwilę później obrócił głowę spoglądając na mnie przez ramię.
-Cześć - burknął. - Nie wiesz, że nie wolno podchodzić do kogoś od tyłu?
-Proszę o wybaczenie - zakpiłem.
-Jeśli zamierzasz mnie od rana denerwować.. - zaczął i obrócił się stojąc teraz ze mną twarzą w twarz. - To daruj sobie i odejdź - położył swoją dłoń na moim torsie i odsunął mnie lekko samemu przechodząc obok mnie.
O nie. Nie tym razem. Tym razem Tomlinson nie zostawi mnie bez słowa.
-Dziś - dogoniłem go. - Ty, ja i niespodzianka.
Nie miałem zielonego pojęcia co miałem na myśli mówiąc niespodzianka, ale miałem jeszcze trochę czasu, żeby to wymyślić.
-Że co? - chłopak obrócił się gwałtownie w moim kierunku i prychnął cicho pod nosem.
-Miałem zacząć cię zaskakiwać, czyż nie?
-Niby tak.. - wzruszył ramionami szatyn.
-A więc?
-Nie - odparł stanowczo.
-Nie? - oburzyłem się.
-Nie kochasiu - uszczypnął mój policzek. - Postaraj się bardziej - dodał i odszedł.
Więc chyba 1:0 dla Tomlinsona..
Będzie naprawdę ciężko wygrać ten pieprzony zakład...Louis
Szedłem w stronę wyjścia ze szkoły. Śmiałem się cały czas cicho pod nosem. Zachowanie zielonookiego naprawdę mnie bawiło, ale było w tym też coś uroczego.***
-Chyba się z nim umówię - zaciągnąłem się papierosem.-Właśnie.. Jak już rozmawiamy.. - Malik usiadł obok mnie. - Doszedłem do wniosku, że ten zakład był bez sensu - wyrzucił z siebie na jednym wdechu.
-Co? - oburzyłem sie. - O czym ty do mnie kurwa mówisz?!
-Mówię, że nie musisz kontynuować zakładu.
-Oczywiście, że będę go kontynuował - wstałem i przykucnąłem przed nim tak, że teraz nasze twarze były mniej więcej na równym poziomie. Złapałem jego brodę w dłonie. - I powiem ci więcej.. - przekręciłem głowę lekko w bok i uśmiechnąłem się sztucznie. - Ja ten zakład wygram - puściłem jego twarz i poszedłem w przeciwnym kierunku.
Byłem zły z powodu zachowania mojego przyjaciela. Najpierw wymyśla jakieś pierdolone zakłady, a później mówi mi, że ten zakład był bez sensu.
To jego zachowanie nie ma żadnego sensu!-Czekaj Lou! - mulat złapał mnie za dłoń i pociągnął w swoją stronę. - Przepraszam.. - wyszeptał i oparł swoje czoło o moje. Uśmiechnąłem się lekko. Ciemnooki spojrzał na mnie i chwilę później pocałował mnie w usta. Po chwili odsunął się i spojrzał na nie po raz kolejny jakby sprawdzając moją reakcję.
-Eh Zu, Zu - westchnąłem i poczochrałem go po włosach.
Harry
-Kurwa możesz przestać! - krzyknąłem do nauczycielki, która pisała coś przy tablicy. Dźwięk jaki wydawała kreda podczas pisania był tak irytujący, że po prostu nie wytrzymałem.-Styles wstać! - powiedziała ostrym i niemiłym tonem. Nie wykonałem jej polecenia. - Dostajesz uwagę za przeklinanie, niewykonywanie moich poleceń i za odnoszenie się do mnie bez szacunku. A teraz przeproś.
-Nie? - zacząłem szybko oddychać.
-Przepraszam za niego - Liam gwałtownie wstał. - Kolega się źle czuje - westchnął. - Może odprowadzę go do domu, albo coś...
-Weź go - przytaknęła. - Nie chcę go już dziś oglądać na mojej lekcji - oznajmiła i zaczęła dalej prowadzić lekcję. Payne natomiast podszedł do mnie i złapał mnie pod ramię.
-Co robisz? - jęknąłem, kiedy byliśmy już na korytarzu.
-Miałeś nie ćpać w szkole - fuknął.
-Poprawka - uniosłem palec w górę. - Miałem nie brać amfetaminy, a ja wziąłem ekstaze. Tą samą co mi dałeś dzisiaj. Dziękuję ci za nią - uwolniłem się z jego uścisku i pobiegłem w stronę bramy głównej, którą przeskoczyłem.
-Ja pierdole - mruknął pod nosem mój przyjaciel i otworzył furtkę, przez którą przeszedł. - Przestań zgrzytać zębami! - krzyknął.
-Nic nie robię.. - podszedłem do samochodu mojego przyjaciela, który stał na parkingu. Koło samochodu stał spory kamień, który chciałem podnieść.
-Styles ty kretynie - Payne podbiegł do mnie i strzepał moje ręce z kamienia.
-No co?! - zostałem wręcz wrzucony do wnętrza pojazdu.
-Jedziemy do domu.. - chłopak zagryzł zęby i odpalił samochód.
___________________
Czesc!💕
Rozdział jest być może słaby i przepraszam za to, ale dziś też miałam sporo nauki.
Starałam się poprawić ten rozdział, ale czego bym nie robiła ciągle jest taki jaki jest.
Przepraszam i postaram się poprawić!
Mimo wszystko AKCJA SIE ROZKRECA DRODZY PAŃSTWO😂😂Dziękuję za przeczytanie i zapraszam jutro na rozdział do Differences😁
Nelly21_🐡
CZYTASZ
„BAD BET" • larry ✓ • korekta
Fanfiction#806 w fanfiction (25.02.) #1 in gayship Szablonowy opis bad boy i ciota. Co jeśli to się zmieni? Co jeśli bad boy trafi na bad boya? Co jeśli obaj założą się z kolegami, że rozkochają w sobie tego drugiego? Może uda im się dogadać i spróbować nabr...