Rozdział II

1.5K 128 10
                                    

~Marinette~

- Oh, przepraszam. Zagapiłam się. - Odparłam wstając z ziemi.

- Nie, to też moja wina. - Przeprosiła ze skruchą osoba.

Podniosłam wzrok w stronę kobiecego głosu. Stała przede mną wysoka dziewczyna. Miała ciemną cerę oraz długie brązowe włosy.

- Nie widziałaś może małej, około 7 letniej dziewczynki? Ma brązowe włosy ułożone w dwie kitki. Szukam tej łobuziary od dobrej godziny.- Rozejrzała się dookoła, marszcząc brwi.

- Wiesz co, chyba tędy biegła.

- Gdzie dokładnie?- Spytała, z powrotem się do mnie odwracając.

- W tamtą stronę. - Wskazałam palcem za siebie. - Jeśli chcesz mogę pomóc ci szukać. I tak aktualnie rozglądam się za pewną osobą.

- Dziękuję, dziękuję! - Powiedziała mulatka ściskając mocno moje dłonie.

Chodziłyśmy po mieście szukając dziewczynki. Przez ten czas rozmawiałyśmy z brunetką o swoim życiu. Dowiedziałam się, że aktualnie pracuje w sierocińcu. Stamtąd właśnie uciekła pociecha. Byłam bardzo zafascynowana jej oddaniem w tej sprawie.

Nagle z jednej ulicy rynku usłyszałyśmy jakieś zamieszki. Skierowałyśmy się tam zainteresowane. Dostrzegłyśmy dziewczynkę, której szukałyśmy oraz trzech pastwiących się nad nią mężczyzn. Jeden z nich trzymał lalkę, którą młoda chciała odzyskać.

- Oddaj! - Krzyczała piskliwym głosem, powodując tym śmiech opryszków.

Ludzie byli sparaliżowani ze strachu. Co za kraj! Mulatka widząc to strasznie się zezłościła. Podciągnęła rękawy sukni. Jej oczy wydawały się płonąć. Próbowałam zatrzymać dziewczynę, jednak ta nie chciała mnie słuchać. Przyglądałam się uważnie jej poczynaniom z nutą niepokoju.

- Zostaw ją i oddaj co nie twoje!- Krzyknęła, zwracając uwagę wszystkich dookoła.

- Obrońca się znalazł. - Wyśmiał ją.-  Co takie łachudro może mi zrobić? - Mężczyzna zaśmiał się chytrze.

- Oddaj póki jestem jeszcze miła.

- Panowie, zajmijcie się tą panienką.- Skierował do swoich towarzyszy.

Zjadał mnie stres. Chciałam ingerować, jednak coś pchało mnie, aby tego nie robić.

Na całej powierzchni rąk mulatki pojawił się żrący, czerwony ogień. Mogłam poczuć jego żar nawet ze znacznej odległości. Stanęła w pozie bitewnej. Mężczyźni rzucili się w jej stronę, nie dając szansy na ucieczkę. Dziewczyna podpaliła skrawek koszuli jednego z bandytów, chwilę potem cały zajął się ogniem. Drugiego z nich położyła paroma sprawnymi ruchami. Nie miał szansy jej dotknąć, ponieważ jej ciało paliło się gorącymi płomieniami. Zbir padł na ziemię.

- Chcesz skończyć jak twoi koledzy czy zrobimy to po dobroci? - Lekko uniosła głowę, mordując złodzieja wzrokiem.

Mężczyzna przeraził się, rzucił lalkę w stronę dziewczynki i uciekł w popłochu. Mulatka podeszła do sieroty, pogłaskała po głowie i oddała zabawkę z dużym uśmiechem na ustach.

- Nigdy więcej nie uciekaj. - Ta pokiwała głową twierdząco.

Stanęłam na wprost dziewczyny. Kierowało mną dziwne przeczucie. Ciemna karnacja, brązowe włosy rozjaśniające się przy końcach, magia ognia. Pasowała idealnie do opisu Mistrza. Klasnęłam w dłonie zadowolona.

- Jak się nazywasz?- Spytałam, przyglądając się jej z bliska.

- Alya.

- Alya Césaire?

- Tak. Skąd mnie znasz?- Wydawała się nieco zdziwiona.

- Nie możemy rozmawiać o tym tutaj. - Stwierdziłam. - Odprowadźmy małą do sierocińca, tam porozmawiamy.

Alya nie zadawała więcej pytań i wykonała moje polecenie. Odprowadziłyśmy, jak się dowiedziałam Manon, i znalazłyśmy przytulne, zamknięte pomieszczenie do rozmowy. Usiadłam na drewnianym krześle przy stole. Mulatka nalała nam herbaty i przeszłam do omawiania szczegółów.

- Szukałam cię w tym mieście. Dostałam ważną misję, do której potrzebuję pełnego składu. Mistrz Fu polecił mi odnalezienie cię. - Zaczęłam.

- Mistrz Fu, Mistrz Fu... Ah tak już pamiętam!

- Znasz go?- Uniosłam dwie brwi.

- Ależ oczywiście zajmował się mną w dzieciństwie. Kiedy moi rodzice zostali napadnięci i zabici przez bandytów, staruszek zaopiekował się mną i moimi siostrami. Wychowywał nas przez parę lat. Niestety, gdy byłam czternastolatką musiał wyjechać do Tierry. Przyniósł nas tutaj. Ja i jedna z moich starszych sióstr zostałyśmy tutaj i opiekujemy się innymi sierotami. Dwie pozostałe siostry zniknęły dwa lata później. Ale dość o mnie. Na czym polega ta misja?

Opowiedziałam jej pokrótce wszystko ze szczegółami.

- Rozumiem cię, ale nie mogę pójść na taka niebezpieczną akcję jeśli nawet nie znam twoich umiejętności, Marinette. Po za tym nie wiem czy Undyne (starsza siostra Alyi) poradzi sobie sama w sierocińcu. Dzieci, jak dzisiaj widziałaś, to duża odpowiedzialność.

- Jak mogę udowodnić ci moje umiejętności? - Powiedziałam nieco błagalnie. - Znam się na ziołach, lekach i magi leczenia.

- Hmm...- Wydała z siebie pomruk w geście zamyślenia.

Alya zaprowadziła mnie do niewielkiego pomieszczenia. Ciepło kominka i jego światło rozprzestrzeniło się po całym pokoju. Na wprost drzwi stało łóżko, na którym leżała blada dziewczynka, około dwunastu lat. Obok niej leżało dużo pluszaków i lalek, które zapewne miały umilić jej czas tutaj. Przy jej tapczanie klęczała Manon. Modliła się pod nosem.

- To jest Marion, przyjaciółka Manon. Parę tygodni temu poważnie zachorowała. - Westchnęła głośno. - Wzywałyśmy zielarki, lekarzy ze stolicy, a nawet szamanki i księży. Niestety nikt nie był w stanie jej pomóc.

Podeszłam do łoża chorej. Dotknęłam czoła dziewczynki. Było bardzo gorące. Przyjrzałam się jej bladej cerze. Gdzieniegdzie można było dostrzec małe, czerwone kropki. Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej zieloną maść. Posmarowałam nią cienko twarz Marion. Miała ona pomóc na wysypkę. Sama nie byłam pewna, czy to jej pomoże. Miałam nadzieję. Moje ręce trzęsły się, gdy zdałam sobie sprawę, jak bardzo Alya na mnie liczy.

- Możesz przynieść mi nasiąkniętą, chłodną wodą szmatkę, Manon?

Dziewczynka pokiwała twierdząco głową i pobiegła do innego pomieszczenia, wymijając opiekunkę, stojącą w progu.

Podciągnęłam rękawy i położyłam obie dłonie na brzuchu chorej. Szeptałam pod nosem jeden z czarów, których nauczył mnie Mistrz Fu. Spod moich rąk wyłonił się zielony, świecący krąg. Po całej sylwetce dziewczyny rozeszło się delikatne, przygaszone światło. Mulatka przyglądała się zdziwiona moim poczynaniom.

Chwilę później po całym zabiegu do pokoju wbiegła Manon. Położyłam szmatkę na czole bladej dziewczyny. Ta otworzyła oczy. Przeleciała pomieszczenie wzrokiem i zatrzymała go na dziewczynce. Ta uścisnęła jej dłoń mocno.

- Marion! - Krzyknęła ucieszona.

Odetchnęłam z ulgą. Przetarłam wierzchem dłoni mokre od stresu czoło. Wstałam ze stołka i podeszłam do stojącej obok Alyi. Wychodząc z pokoju spojrzałam przelotnie na przyjaciółki. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Ucieszył mnie ich widok.

Usiadłyśmy z mulatką na ławce w ogrodzie za sierocińcem.

- No, no. Imponujące. - Przyznała brunetka. - Dobrze, pojadę z tobą. - Dziewczyna wyciągnęła dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją rzecz jasna.

-----------------------------------------------

Lul. Myślałam, że ten rozdział będzie krótszy. Jakoś tak Alya pasowała mi do opiekunki sierocińca ze względu na jej podejście do dzieci.

Przestańcie czytać "Will you save me" i chono tutaj!

Dlaczego Nie Poznałem Cię Wcześniej? - Medieval AU [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz