Rozdział 4: Pościg

110 4 1
                                    

Było wiadome, że Garrus jest żołnierzem. Powinien być brutalny, bezwzględny i bezlitosny lecz, lecz był również istotą żywą, która miała uczucia. W tej chwili pokazał swoją "ludzką" twarz, kiedy ze szczęścia rzucił się w objęcia swojej siostry i uniósł ją jednocześnie obracając się dookoła. Solana również nie kryła zachwytu, że uszła cało z tej bitwy dlatego również odwzajemniła uścisk swojemu bratu. W tym samym czasie dwóch turian pomagało Nathanowi dojść do siebie. Oparli go o drzewo i obejrzeli ranę postrzałową, która z minuty na minutę krwawiła coraz mocniej. Jeden z załogantów zerwał koszulę z Nathana i użył jej aby chwilowo zatamować krwawienie, drugi natomiast poszedł na okręt i przez dłuższą chwilę nie wracał, lecz kiedy się pojawił trzymał w rękach jakieś urządzenia. Okazało się, że były to różnego rodzaju medykamenty oraz urządzenia medyczne. Jeden z turian wziął jakąś jedną z maści i wsmarował w miejsce postrzału, drugi natomiast wziął małe urządzenie niewiele większe od zaciśniętej pięści. Przyłożywszy owalną przezroczystą głowicę, w środku której lewitowała kula świetlistej plazmy sprawił, że maść zaczęła krzepnąć a ból ustawać. Nate nie odzyskał pełnej władzy w nodze, lecz czuł się na tyle dobrze aby wstać, a turianin mógł już zdjąć mu opatrunek z nogi. Po chwili kiedy Garrus i Solana nacieszyli się sobą, turianin podszedł do chłopaka, zmierzył go srogim wzrokiem i spytał się:

- A ten dzieciak to kto?

- Garrusie. To jest Nathaniel - Spojrzała na Nathana- Pomógł mi, kiedy mój statek rozbił się w tym lesie. Opatrzył rany, dał schronienie oraz pomógł w obronie przeciwko agentom - Zrobiła chwilę pauzy- Nate. To jest mój brat Garrus.

Nathan w ludzkim zwyczaju podał mu rękę, lecz turianin nie kwapił się aby odwzajemnić gest szczególnie dla rasy, która była na o wiele niższym poziomie zaawansowania technologicznego. Siostra szturchnęła go i pod jej wpływem ugiął się i niechętnie podał rękę chłopakowi.

- Musimy wymontować z wraku co tylko zdołamy. Ja pójdę z Solaną, a wy zajmijcie się w tym czasie naszym ziemskim kolegą.

- Tak jest.

Garrus bardzo się spieszył. Najwyraźniej nie chciał aby przyszło im walczyć z jeszcze większymi oddziałami, a już tym bardziej nie mógł sobie pozwolić na to aby turiańska technologia wpadła w ręce ludzi co mogłoby w przyszłości bardzo narazić ich ludność na ataki ze strony obcej rasy. W czasie kiedy Garrus i Solana poszli w głąb lasu odszukać resztki okrętu, Nathan mógł cieszyć się opieką medyczną spoza tego świata. Był pod wrażeniem technologicznej różnicy pomiędzy ich cywilizacjami, gdzie w normalnych warunkach musiałby zapewne wylądować na stole operacyjnym a tutaj wystarczyło posmarować ranę żelem oraz jak później dopytał zadziałać falami ultradźwiękowymi aby maść zaczęła krzepnąć i rozpoczęła lecznicze działanie. Będąc ciekawym z natury próbował wypytać ich jak wygląda życie na ich ojczystej planecie, jakie są odpowiedniki tutejszej technologii i wiele innych rzeczy lecz Ci nie mogli udzielić mu zbyt wielu informacji albowiem nie wiedzieli co później zrobią z Nathanem. Garrus był bardzo sceptycznie nastawiony do chłopaka więc jest duże prawdopodobieństwo, że tutaj zostanie, Solana natomiast zawdzięcza mu życie i znając jej dobre serce będzie chciała go uchronić przed niebezpieczeństwem na jakie się naraził ratując jej życie. Jedyne co mogli zrobić w obecnej sytuacji to czekać na powrót towarzyszy i zadecydować co dalej zrobią z człowiekiem. Czekali ok 15 minut kiedy na skraju lasu pojawili się Garrus wraz z siostrą niosący w rękach stertę elektroniki.

- Wydobyliśmy wszystkie banki danych oraz tyle elektroniki ile byliśmy w stanie. Z reszty, która została niewiele się dowiedzą. Możemy wracać na Naszą ojczystą planetę.

- Kapitanie. A chłopak?

Garrus popatrzył na niego groźnym spojrzeniem.

- Przekonałam go aby zabrał się razem z nami.

Kosmiczny okruchWhere stories live. Discover now