Rozdział 2: Wróg u bram

144 3 1
                                    

Wieczorem, w dwa dni po incydencie w lesie Nathan ciągle pracował nad zrozumieniem powodu, dla którego dziwny okręt trafił akurat na Ziemię. Z nadzieją obserwował niebo licząc, że gwiazdy w jakiś sposób naprowadzą go na rozwiązanie. Jego głowę dręczyły ponure myśli spowodowane ciągłym brakiem rozwiązania zagadki, jednak był pełen nadziei. W tym całym zamieszaniu usłyszał szelest dobiegający z tyłu oraz natychmiastową reakcję Essi:

- Obiekt się wybudza.

Nate obrócił się na pięcie i ujrzał jak obcy stara się wstać lecz próby zakończyły się fiaskiem. Szybko podbiegł i pomógł jej chociaż usiąść, czemu towarzyszyło dużo stęknięć i ciężkiego oddechu. W końcu kiedy była w stanie powiedzieć cokolwiek zapytała:

- Gdzie jestem?

- Na Ziemi. Twój statek się rozbił i przewiozłem Cię w bezpieczne jak na razie miejsce gdzie razem z moją WI opatrzyliśmy twoje rany. Twoja ręka wyglądała źle więc dodatkowo ją unieruchomiliśmy aby zapobiec dalszym uszkodzeniom.

- Widzę znasz się w pewnym stopniu na medycynie - Obejrzała solidnie zabandażowaną rękę włożoną w szynę - Nie miała do tej pory okazji aby się przedstawić. Nazywam się Solana. Solana Vakarian. A ty jesteś...

- Nathaniel, a ta WI, która pomogła mi Cię poskładać to Essi, moja asystentka pomagająca mi w mojej pracy. Chciałbym natomiast wiedzieć kim jesteś i co robisz na naszej planecie?

Była zakłopotana. Pierwsza styczność z obcą rasą i od razu miałaby mu wyjawić z jaką misją ją przysłano do tego sektora. Rozważała za i przeciw, mając na uwadze fakt, że decyzję musi podjąć już. Ale coś ją jednak uspokajało. Nie wiedziała dlaczego ale czuła się bezpieczna w danej chwili i wiedziała, że gdyby on chciałby ją skrzywdzić to nie ratowałby jej najpierw ze zniszczonego statku a potem opatrywał jej ran. Nathan widział w jej błękitnych oczach niepokój lecz chwile milczenia przerwała sama Solana.

- Będzie w takim razie dość dużo do wyjaśnienia. Zaczynając od początku jestem turianką i pochodzę z planety o nazwie Palaven położonej w mgławicy Małpiej Grani. Dość odległy zakątek od waszej rodzimej planety. Jestem zwiadowcą i moim zadaniem było zbadanie waszej działalności, tutaj na Ziemi gdyż nasz wywiad donosił o bardzo niepokojących wieściach dotyczącej waszej rasy. Obserwujemy was już dość długi czas, dzięki czemu byliśmy w stanie stworzyć odpowiednie moduły tłumaczące aby rozumieć waszą mowę. Dzięki niemu również jesteśmy w stanie teraz rozmawiać. Wracając do sedna, coś jednak poszło nie tak i w mój statek uderzyła asteroida, która spowodowała wyciek plazmy z poszycia kadłuba a w konsekwencji doprowadziło to do znacznego ograniczenia systemów sterowania. Jedynym rozsądnym wyjściem było nakierowanie się na waszą planetę i liczyć, że znajdę tutaj pomoc. Wasza technologia jest wciąż uboga więc istniało małe prawdopodobieństwo abyście byli w stanie rozszyfrować raporty, z komputera pokładowego. Dalszą część już znasz.

Nate oddał się rozważaniom. Jego myśli wciąż kręciły się koło niesamowitego odkrycia jakiego dokonał ale miał również wiele pytań, na które mógł wkrótce nie poznać odpowiedzi. Przeszedł się po pokoju drapiąc się po głowie aż w końcu zapytał:

- Rozumiem, że nie zamierzasz tutaj zostać. Jak zatem masz zamiar się stąd zabrać jeżeli twój okręt jest niezdolny do jakichkolwiek lotów?

- Pomóż mi z ręką. Mam tutaj Omni-klucz. Dotknij tutaj - Przyłożył rękę zgodnie z poleceniem i jego oczom ukazało się urządzenie kształtem przypominającym wielką bransoletę otaczającą całe ramię turianki. Połyskujące pomarańczową łuną narzędzie ukazało w końcu mały ekranik, ze zbiorem informacji, których Nathan nie był w stanie rozszyfrować gdyż nie były one przetłumaczone - Muszę otworzyć awaryjny kanał komunikacyjny i powiadomić hierarchię, że wymagana jest natychmiastowa ewakuacja. Jeszcze chwila. Już. Teraz muszę jedynie czekać, aż przyleci po mnie prom.

Spokojna atmosfera nie trwała jednak długo. Na zewnątrz zrobił się zgiełk. Było to dość niecodzienne zjawisko biorąc pod uwagę miejsce zamieszkania Nate'a a także liczbę sąsiadów z najbliższego otoczenia. Essi złożyła raport:

- Rejestruję wzmożony ruch przy głównej alejce dojazdowej.

- Wizja z głównej kamery na duży ekran.

Obraz zaczął powoli pojawiać się na monitorze. W początkowo rozpikselowanym i niewyraźnym podglądzie dało się dojrzeć już pierwsze kontury czarnych furgonetek, zaś dalsza obserwacja ujawniła agentów ubranych w ciemne garnitury. Tego właśnie się obawiał. Nie miał pojęcia jak powinien postąpić, lecz wiedział, że musi jakoś kupić czas dla turianki, w trakcie gdy oczekiwała na prom ewakuacyjny. Ku jego szczęściu to nie on pierwszy zabrał głos w tej sprawie, lecz pewien wątłej postury facet w stroju wizytowym oraz neseserem, który podszedł do drzwi i zapukał. Nate szybko podbiegł i otworzył a nieznajomy rzekł do niego:

- Witaj. Nazywam się Ralph Hoover i jestem naczelnikiem wydziału spraw nadzwyczajnych w Międzynarodowej Agencji do spraw Obcych. Chciałbym porozmawiać z tobą o pewnej istocie, która według naszych doniesień przebywa obecnie na terenie tego domu. Mogę wejść?

- Proszę się rozgościć - odpowiedział nieco zmieszany - ale reszta zostaje na zewnątrz?

- Naturalnie. Rozmowa odbędzie się w cztery oczy.

Usiedli przy stole a gość z lekkim stuknięciem postawił swoją aktówkę na stole i zaczął wyjmować z niej różnego rodzaju dokumenty i zdjęcia. Nate spojrzał na papiery wzrokiem pozbawionym zainteresowania, wiedząc już czym dokładnie się zajmują a przynajmniej się domyślał. Wiedział, że z tego nic dla niego i dla Solany nie wyniknie. Kiedy tylko Ralph nie patrzył Nathan wysłał nowe wytyczne dla Essi przez swojego nawigatora, aby przygotowała drony do wyruszenia.

- Zanim przejdziemy do meritum czy mógłbym ujrzeć tego kosmitę, który się u Ciebie znajduje?

"To się zdziwi kiedy się dowie, że to nie on lecza ona" pomyślał chłopak. Wyciągnął swoje urządzenie, coś wyklikał na ekranie dotykowym i czekał na pojawienie się turianki. Po chwili zeszła po schodach a naczelnik przez chwilę nie mógł wydusić z siebie ani słowa. W końcu nie codziennie ma się okazję zobaczyć inną formę życia i stanąć z nią niemalże twarzą w twarz. Kiedy jednak opanował początkowy szok i był w stanie pozbierać myśli i rzekł:

- Wiesz czym się zajmujemy? - zapytał nie oczekując odpowiedzi - Jesteśmy agencją, która w skrócie ma przechwytywać obcą technologię i adaptować ją do obecnych rozwiązań znanych ludzkości. Jako iż zapewne nie masz żadnych predyspozycji aby badać takie zagadnienia liczymy, że oddasz nam swoją przyjaciółkę po dobroci. Jakie jest twoje zdanie?

Solana ze złości zacisnęła pięści, a Nathan kątem oka widząc co może się stać obrócił głowę w jej stronę, ona spojrzała na niego, kiwnął tylko głową a Turianka rzuciła się do naczelnika, chwyciła go obiema rękami za marynarkę i uniosła ku górze. W tym samym czasie Nate próbował zgarnąć tyle dokumentów ze stołu ile tylko zdołał, później pomógł Solanie wynieść delikwenta za drzwi rzucając nim przez próg.

- Wiesz co to oznacza? - zapytał Nathan

- Oczywiście - po czym sięgnęła po swoją snajperkę, którą trzymała na plecach

Kosmiczny okruchWhere stories live. Discover now