Gdy sobie jeszcze spałam obudził mnie mój głupi brat zwany też jako Shawn.
-Wstawaj krzyknął i dalej skakał po mnie
-Już już wstaje
Czasami zastanawiam się czy on przypadkiem nie ma 5 lat. Gdy już zrobiłam poranną toaletę zeszłam na dół do kuchni i zajełam miejsce koło brata.Gdy nagle odezwała się mama
-Dzieci dziś jedziemy do państwa Orlando-powiedziała mama
-mamo a będzie tam ten cały Johnny ?
-przecież on tam mieszka Ari
-Ugh nie nawidze go-powiedziałam na co usłyszałam śmiech Shawna.
-Ja tam go lubie siora-powiedział i trącił mnie łokciem w brzuch.
-Dobra dobra ja już mówię że idę tylko tam dla Lauren.
<<Kilka godzin pozniej>>
Właśnie szykujemy się aby iść do państwa Orlando. Jak już wspominałam nie lubię tam chodzi z powodu Johnnego. Gdy już jesteśmy od razu jak zobaczyłam Lauren to ją przytulilam natomiast z Johnnym wymienilam się wrogim spojrzeniem.Po objedzie postanowiłyśmy z Lau ,że obejrzymy jakiś film. Padło na komedię. O jakiejś 18 postanowiłam, że wrócę do domu bo w końcu jutro szkoła.
<<Next Day>>
Obudziły mnie promienie słońca które przedostaly się przez okno...a nie wróć to mój kochany przyjaciel budzik. Co oznaczało,że trzeba wstać do szkoły. Powiedzcie mi kto wynalazł tę meczarnie...Po porannej rutynie zeszlam na dół i zjadłam zdrowe śniadanie (czyt. Naleśniki z Nutellą). Gdy zobaczyłam która jest godzina od razu zawolalam brata który jakoś dziwnie szybko zbiegł na dół.
-Chodź siora szybko nie możemy się spoznic-powiedział
-Ale jest jeszcz...-nie zdążyłam dokończyć ponieważ pociągnął mnie za rękaw.Po drodze był jakiś dziwny a raczej dziwnie szczęśliwy.Gdy już dotarliśmy to poszłam pod moją salę a mój brat po swoją. (Shawn poszedł rok szybciej i jest w klasie z Johnnym) Akurat miałam geografie za którą nie przepadam. Siedziałam w ławce z Lau i zresztą jak ma każdej lekcji gadałyśmy (Ojj niegrzeczne-aut) Lekcja minęła szybko zresztą jak prawie wszystkie.Na przerwie poszłyśmy na stołówkę gdzie jak zwykle było niedobre żarcie.Gdy usiadłam przy stoliku zauważyłam coś bardzo dziwnego. A było to...
