Rozdział dwudziesty drugi

Start from the beginning
                                    

Giovanna posmutniała i spuściła wzrok. Jej myśli latały w każdą stronę. Spojrzała na starszego pana i uśmiechnęła się troszkę sztucznie. Podziękowała i wróciła do budynku. Przy stole siedział Białooki i przeglądał pocztę. Brunetka spojrzała na niego z daleka i zacisnęła usta, przeszła przez salon na boso i podeszła do swojego wybawcy. Stojąc, objęła go z góry i przycisnęła do siebie. Białooki spojrzał do góry i chwycił dłonią ramienia dziewczyny, aby spojrzeć jej w oczy.

- Coś się stało? - zapytał i odsunął koperty od siebie.

Giovanna uśmiechnęła się i zaprzeczyła głową. Dosiadła się, siadając mu na jednej nodze. Ojciec Chrzestny objął ją jedną ręką, a drugą dokańczał poprzednią czynność. Giov położył głowę na jego barku i wtuliła się.

- Vinz, pamiętasz, że jutro idziemy do opery? - powiedział Roberto, wchodząc do kuchni.

Vincenzo uniósł wzrok znad poczty i uniósł brwi, po czym dodał:

- A tak, pamiętam. Idziemy wszyscy?

Mężczyzna podszedł do lodówki i otworzył ją.

- Nie, ja z Pierro musimy podreperować graty, więc pójdziecie w piątkę i jeszcze z tą francuską.

Wyjął ciastko i usiadł naprzeciwko pary. Po chwili przerywając ciszę, odezwała się Giov.

- Roberto, byłeś surferem? - powiedziała i zaśmiała się ze swojej głupoty, ale taka już była.

- Nie - od wtórował jej pokazując białe zęby. - A, czemu?

- No wiesz, włosy do ramion, i to karmelowe. Opalenizna i ten rzemyk. Wyglądasz na kogoś takiego.

- Rozumiem, że to był podryw i chcesz mi dyskretnie powiedzieć, że jestem przystojny.

Giovanna zaśmiała się, ale czując jak ręka Vinza obejmująca jej talię, przyciska ją do klaty Białookiego, szybko dodała:

- Nie to nie był podryw, ale faktycznie jesteś przystojny. Niestety do Vincenza to ci daleko.

Najwyższy zaśmiał się i złożył całusa na czole brunetki. Roberto wzruszył ramionami i wbił się w ciastko.

- Gdzie jedziemy? - zapytała Giovanna i spojrzała na prowadzącego Vinza.

Białooki uśmiechnął się pod nosem i skręcił w alejkę, wjeżdżając w ustronne, roślinne miejsce.

- Zabieram cię na przejażdżkę, żebyś nie siedziała w domu.

Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i rozsiadła na fotelu. Patrzyła zza okna, powoli się ściemniało i zauważyła księżyc. Na razie był średnio widoczny, bo niebo jeszcze było dosyć jasne. Wjechali na jakiś placyk, a Vinz zaparkował. Otworzył drzwi od Lamborghini i wyszedł. Giov wygramoliła się z pojazdu i trzasnęła drzwiami. Mężczyzna chwycił dziewczynę za rękę i skierowali się na mury otaczające jasny budynek. Vinz podsadził dziewczynę i podciągnął się. Usiedli i patrzyli na panoramę Mediolanu. Na jasne budynki, zabytkowe kaplice i bazyliki. Dziewczyna spojrzała się do boku na profil Vinza.

- Ciekawe jakby to było, gdybyśmy się nie poznali? - powiedziała i napotkała oczy Białookiego.

- Nudno - odpowiedział po dłuższych zastanowieniach.

Brunetka zaśmiała się i walnęła go pięścią w klatkę.

- No wiesz ty co. Ty to jednak romantyczny jesteś.

Mężczyzna przysunął się do Giov i zakładając jej włosy za ucho, złączył ich usta razem. Brunetka oplotła ręce wokół jego karku i odchyliła głowę do tyłu, nie przerywając czynności. Vinz odkleił swoje usta od jej i powiedział:

- A teraz? Nadal uważasz, że...

- A daj już spokój - odpowiedziała mu i przyciągnęła do siebie, zaczynając kolejny pocałunek.

Wracali do rezydencji. Giovanna siedziała w aucie i oparła czuprynę o szybę. Przymknęła oczy i czuła mały wiatr, dochodzący ze szpary od uchylonej szyby. Powoli odlatywała. Vinz przykrył ją swoim płaszczem i skupił na jeździe. Giovanna zobaczyła postać mężczyzny od kolan do żuchwy. Nie rozpoznała go. We mgle szedł przez jakiś hol i krzyczał. Miał zdeformowany głos i wyrazy były niezrozumiałe dla brunetki. Nagle zleciał wazon i rozprysnął się na drobny mak. Na karku ów mężczyzny Giovanna ujrzała wisiorek, a na nim mały, znajomy kluczyk, który widziała w sypialni Vinza. Postać zaczęła się rozmazywać, a brunetka ocknęła się, kiedy dojeżdżali do rezydencji. Otworzyła oczy i ciężko oddychała. Potarła czoło i zamrugała parę razy. Kiedy zobaczyła pytający wzrok Ojca Chrzestnego, uspokoiła się. To był sen. Odetchnęła. Vinz wjechał przed budynek i zaparkował obok Hamera w garażu.

- Miałaś koszmar? - zapytał i zdjął z Giovanny swój płaszcz.

- Nie, nie - zaprzeczyła, machając krótką, czarną czupryną. - Po prostu wspomnienia.

NiepokornaWhere stories live. Discover now