Vinz podszedł do siedzącego przy stole Paolo i rzucił dokumenty na blat.
- Dowiedz się, czemu po to przyszli.
Młodszy uniósł głowę do góry i spojrzał na Ojca Chrzestnego. Opuścił głowę.
- Już się robi.
Wziął do ręki kartki. Przeczytał fragment i uniósł wzrok na przyjaciela, gestykulując dłonią.
- To zapiski z naszych transakcji.
Franc podszedł do nich zaciekawiony. Prychnął.
- Te szumowiny nawet nie umieją hakować.
Białooki uciszył go ręką. Zamyślił się.
- Właśnie. Nie jestem pewny, czy nie przyszli po coś jeszcze. Teraz nawet ja i ty potrafilibyśmy się whakować – spojrzał na farbowanego. – A na pewno mają też kogoś, kto się tym zajmuje.
- Ale my mamy najlepszego – powiedział dumnie Francesco.
Spojrzał na młodziaczka.
- No dobrze, już. Nie po to ściągałem go zza granicy, żeby teraz spoczął na laurach.
Poszedł po kubek kawy. Oparł się o blat.
- Prześlij mi potem wszystkie informacje o wpływaniu pieniędzy w kasie domu mody i tych skurwieli. Jestem pewny, że babcia Sofia też coś kombinuje. Musimy być krok przed nimi.
Pociągnął łyk. Franc westchnął i podał Paolo laptopa. Najmłodszy stukał o klawiaturę i czekał, aż będzie mógł wejść w zapisy transakcji. Ominął wszystkie zabezpieczenia. Z satysfakcją kliknął enter i padł plecami o oparcie. Przesunął ekran, aby Białooki mógł zobaczyć.
- Dziwne. Wpłacili jej dużą sumę.
Farbowany spojrzał na Vinza. Ten przygryzł wargę, patrząc na monitor.
- Dziwne – odparł.
Do pokoju weszła Beatrice. Oparła się ręką o blat i nachyliła nad Vincenzo, aby spojrzeć na zapisy.
- Co to? – zapytała.
- Przelewy Inquinatori* i pani Sofii.
Rudowłosa spojrzała na niego.
- Po co oni mieliby jej dawać tyle pieniędzy?
- Tego też nie wiem, muszę się dowiedzieć.
Vinz po tych słowach wstał. Poszedł po płaszcz.
- Zbieraj dupę Franc.
- Po co? – zapytała Beatrice zaniepokojona.
Najwyższy uśmiechnął się łobuzersko. Stanął w drzwiach.
- Ktoś musi odebrać Giovannę ze szkoły.
Beatrice spojrzała się na farbowanego.
- Spokojnie, Pierro ją pilnuje, ale tylko jeszcze przez piętnaście minut. Będziemy tam za jakieś dwadzieścia pięć, więc musimy już lecieć.
Wsiedli do Lamborghini.
Giovanna siedział na ławce i kołysała do boku.
- Czemu jeszcze ich nie ma? – myślała. – Chyba o mnie nie zapomnieli? Nie, raczej nie. Więc czemu?
Korytarzem przechodziła Agnes. Zauważyła brunetkę. Uśmiechnęła się. Kazała zaczekać swoim koleżanką. Zaczęła iść w jej stronę. One zaczęły się chichotać.
- Może coś im się stało? – myślała Giov i nie zauważyła Agnes. – A jak ich skrzywdzili?
Tamta stała przed nią. Ręką docisnęła do ściany, tak, że Giov odbiła się od niej. Patrzyła jej w oczy.
BẠN ĐANG ĐỌC
Niepokorna
Lãng mạnCzy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny jest nieziemsko przystojnym szefem tej grupy. Musi poradzić sobie z kręcącą się pod nogami, rozpraszającą i zadziorną małolatą. Czy tę dwójk...