Rozdział 2

1 0 0
                                    


Kayle i Shiro szli w kierunku szatni.

- Kayle! Wyprostuj się! Kiedy będziesz chodził zgarbiony, żadna dziewczyna cię nie zechce – powiedział białowłosy.

- Jestem tak padnięty, że nie mam czasu o tym myśleć – zauważył.

Nagle z za rogu wypadła ruda kitka i uderzyła głową o jego brodę. Oboje zaczęli zwijać się z bólu, pocierając obolałe miejsca.

- Mam ochotę cię zatłuc – powiedział groźnie szatyn do swojej przyjaciółki.

- Przepraszam! – krzyknęła z łzami w oczach. – Biegłam do was, żeby przejść się razem do szatni!

- No już, przecież nic się nie stało – uspokajał ją Shiro.

- Ach, Carmen, chciałem cię przeprosić... - zaczął Kayle.

- A, spoko, to tylko mały guz – odpowiedziała szybko rudowłosa.

- Nie to... za to, że nie przyszedłem na korki.

- A... nie no, nic się nie stało, nie mogłabym patrzeć jak mnie uczysz, próbując nie zasnąć. Twoje samopoczucie też jest ważne! – zawołała, wlepiając w niego swoje zielone jak trawa oczy. – Idziemy?

- A, tak – powiedzieli obaj.

Wracali do domu, w pewnym momencie żegnając się z Carmen. Zaszli do mieszkania Shiro, w którym przywitała ich jego siostra.

- Jesteście głodni? Spragnieni? – spytała.

- Nie, dzięki – powiedział Shiro.

- Mi się przyda woda, będę dużo gadał – poprosił Kayle.

Rozłożyli w salonie podręczniki do matematyki i zaczęli korepetycje. Jak tylko minęły dwie godziny, Shiro zadowolony ze swoich postępów zawołał:

- Stary, dzięki! Jesteś mega.

- Na luzie... Kira, mogę prosić o kolejną szklankę wody? – spytał Kayle.

- Już ci przynoszę! – powiedziała radośnie siostra jego przyjaciela.

- Heh, chciałbym u ciebie mieszkać – stwierdził szatyn.

- Nie przesadzaj... znowu nie chcesz wracać do domu? – spytał Shiro, patrząc na godzinę.

- Siostra nie daje mi żyć. Czemu te młodsze są takie wkurzające? A rodzice tylko je bronią.

- Powinieneś się cieszyć, że nic się u was strasznego nie dzieje – odpowiedział jego przyjaciel.

Zdziwiony Kayle spojrzał na niego z zakłopotaniem.

- Coś się stało? To do ciebie nie podobne byś mówił coś takiego.

Białowłosy uśmiechnął się, pomachał dłonią i powiedział:

- Nie, tak tylko żartowałem – dodał śmiejąc się.

Kira weszła ze szklanką wody, podając ją Kayle'owi.

- Ach, dziękuję, zmieniłem zdanie. Jednak już pójdę – powiedział szybko.

- Już? Nie zostaniesz dłużej? – pytała zasmucona Kira. – Nie mów, ze mój młodszy braciszek cię wygania?

- Nie, nie! Po prostu jest późno, a muszę jeszcze kupić pieczywo na jutro – zaprzeczył Kayle. Poszedł do przedpokoju, by się ubrać. Shiro wstał by go pożegnać. Oparł się o ścianę i patrzył na przyjaciela jak się ubiera.

- Kira bardzo cię lubi, wiesz o tym? – spytał.

- Trochę to widać. Jest miła, ale jak mógłbym chodzić z siostrą mojego kumpla?

- Nie o to mi chodzi... to sugestia, żebyś częściej przychodził – powiedział Shiro.

- O co ci chodzi? – spytał Kayle, zdziwiony zachowaniem przyjaciela. – No ok, mogę codziennie do ciebie zachodzić, wyjdzie mi to na rękę.

- Wybacz, jeśli jesteś zdezorientowany. Jestem już zmęczony i gadam głupoty, ale Kira na pewno będzie szczęśliwa, jeśli będziesz się z nią częściej widywał.

- Spoko, mogę to dla ciebie zrobić – powiedział zakłopotany. – Cześć, do jutra.

- Do jutra.

***

Tak jak zawsze, poszedł ścieżką przez ogród koło drzew, w stronę kwiecistej części. Wydawało mu się dziwne to, że dobrze pamiętał tamtych ludzi, którzy walczyli w poprzednim śnie. Jakby przyszedł do tego ogrodu, żeby ich szukać. Cóż, zazwyczaj się nie kontroluje zdarzeń we śnie, a on właśnie to robił. Przyszedł w tamto miejsce, ale nikogo nie było. Zero szelestu, jedyny dźwięk, jaki roznosił się po ogrodzie to śpiew ptaków. Postanowił po raz pierwszy pójść bardziej w głąb ogrodu.

Przeszedł przez pasmo krzewów i zauważył, że obraz jest podobny do tego z początku snu. Też rosła tam głównie trawa, gdzieniegdzie było kilka kwiatów. Jedyne co było inne to brama, która prowadziła na zewnątrz ogrodu, oddzielonego od zewnętrznego świata ogrodzeniem z czarnej stali. Kayle szedł powoli w stronę bramy, a gdy ją przekroczył, uczucie spokoju, które zawsze mu towarzyszyło w śnie, po prostu zniknęło. Spojrzał na bramę z drugiej strony, lecz ta wyglądała wcale nie o dziwo tak samo. Chłopak zobaczył, że na ogrodzeniu wisi drewniana tabliczka z napisem: „Ogród Kayle'a Sheron'a". Rozejrzał się wokoło i dotarło do niego, że stoi na ścieżce z płaskich kamieni, a po jej obydwu stronach wyrastają ogrodzenia. W oddali widać było, że miała też odnogi w różne strony. Kayle zaciekawiony poszedł drogą w lewo od bramy swego ogrodu. Co kilkadziesiąt metrów pojawiała się brama do kolejnego, koło której wisiała tabliczka z nazwiskiem właściciela. Żadnego jednak nie znał. Ścieżka zdawała się nie mieć końca, więc odruchowo zaczął biec, lecz ciągnęła się dalej. Po wielu ogrodach, które były dosyć różne: jasne, ciemne, kolorowe i tak dalej, zobaczył jeden, który nie pasował do nich zupełnie. Wyglądał na całkiem spalony, z ziemi wystawały praktycznie same kikuty pozostałe po spopielonych drzewach. Ziemia w nim była cała ciemna. Kayle spojrzał na tabliczkę właściciela. Była nadpalona, a napis na niej głosił: „Ogród Andrew'ego Kallen'a". Chłopakowi zmroziło krew w żyłach. Bowiem kilka dni temu, jak przechadzał się koło sklepu elektronicznego, to w jednym z telewizorów na wystawie leciały wiadomości. Mówiły one, że Adrew Kallen zginął topiąc się w rzece. Sprawcy nie znaleziono, jednak media spekulują, że było to samobójstwo. Dlaczego to sobie przypomniał? Normalnie jakby ktoś go o to spytał, nie byłby w stanie przywołać tego z pamięci.

Z zamyślenia wyrwał go ruch, który zobaczył kątem oka. Gdy spojrzał w tamtą stronę, zobaczył białe włosy znikające za zakrętem. Od razu skojarzyło mu się to z Shiro, dlatego popędził w tamtą stronę. Gdy skręcił w tą samą uliczkę, rzeczywiście ujrzał postać ubraną w czarny, długi płaszcz, z którego wystawała tylko głowa z białymi jak śnieg włosami, na których były widoczne delikatne czarne odrosty. Osoba przystanęła, gdy tylko usłyszała kroki. Zaczęła powoli się odwracać, a Kayle ujrzał najpierw spokojną, a potem zaskoczoną twarz swojego przyjaciela.

- Sh-shiro, co ty tu robisz? – spytał szatyn ledwo wypowiadając słowa.

- Wędrowiec... - powiedział tylko białowłosy i nagle Kayle zaczął mieć zawroty głowy. Upadł, lecz obraz zdążył zniknąć, zanim uderzył głową o kamienistą dróżkę.


~~~

Nie żeby coś, ale a propos tagów, które wypisałam: To nie będzie typowo mroczne, albo na tyle psychologiczne, że można mózgorozrzutu dostać. To będzie zahaczać. Po prostu nie potrafię tego przypisać dokładnie.

Jestem luźnym człowiekiem. Jak macie coś do powiedzenia to piszcie.

Dead GardensWhere stories live. Discover now