2. Myślisz, że jest już za późno na powrót do Tokio?

49.4K 2.3K 1.5K
                                    


Ostatni tydzień wakacji minął niesamowicie szybko i nastał ten przykry czas, kiedy musiałam zmierzyć się z nową rzeczywistością. Czy to nie absurd, że pierwszy raz pójdę do szkoły w wieku prawie siedemnastu lat?

Do tej pory nauczała mnie mama, albo wynajęci przez rodziców nauczyciele, którzy przychodzili do podnajmowanych przez nas domów i udzielali mi lekcji. Zwykle działo się tak, gdy mieszkaliśmy gdzieś dłużej niż przez miesiąc.

— Carter! — mama zapukała w drzwi łazienki. — Spóźnisz się!

— Idę! — odkrzyknęłam i odłożyłam szczotkę, którą próbowałam rozczesać wielki kołtun, w jaki zbiły się moje włosy.

W dodatku na brodzie wyskoczyły mi dwa gigantyczne pryszcze, więc było zajebiście. Nigdy nie musiałam tak wcześnie wstawać, ale przez to, że lekcje zaczynały się od ósmej musiałam zwlec się z łóżka całkowicie nieprzytomna. W dodatku nie miałam pojęcia, w co się ubrać.
Zwykle nosiłam wygodne ciuchy i nie przejmowałam się tym, co inni myślą o moim wyglądzie, ale nie chciałam mieć przerąbane w pierwszym dniu szkoły, jeżeli nauczyciele zaczęliby się mnie czepiać. Oprócz tego w cholernej Kalifornii było tak gorąco, że nie było opcji, abym założyła na siebie którąś z moich ulubionych bluz, bo dosłownie bym się w niej utopiła od potu.

W ostatecznej wersji wciągnęłam na siebie podziurawione jeansy z wysokim stanem, które trochę ścisnęły moje szerokie biodra, a na górę narzuciłam zwykłą białą koszulkę. W takiej wersji nie powinnam zbytnio rzucać się w oczy na szkolnych korytarzach. I tak już miałam przerypane jako "ta nowa". 

Spojrzałam ostatni raz w lustro i zapaćkałam podkładem dwie czerwone krosty, a następnie wytuszowałam rzęsy. Niewiele mi to pomogło, ale liczy się inicjatywa.

Po porannej toalecie zeszłam na dół i zjadłam śniadanie w towarzystwie moich rodziców. Mama już zupełnie wkręciła się w tryb "perfekcyjnej pani domu" i poświęcała całą energię prowadzeniu domu i dbaniu o nas.
Tata natomiast cieszył się swoim urlopem i całymi dniami oglądał telewizję albo pomagał mamie w ogrodzie. Wieczorami wpadali do nas Williamsowie i urządzaliśmy sobie posiadówki.
Miło było spędzać z nimi czas na spokojnie. Bez ciągłego patrzenia na zegarek i odliczania czasu do następnego lotu, który wywiezie nas na drugi koniec świata.

— Powodzenia w szkole — mama złożyła pocałunek na moim policzku i posłała mi pokrzepiający uśmiech.

— Dzięki — mruknęłam posępnie.

— Dasz sobie radę — tata poklepał mnie po głowie jak psa. — Po prostu nie wdaj się w bójkę pierwszego dnia.

— Dzięki, ojcze — wywróciłam oczami. — Twoje porady są jak zwykle pomocne.

Zgarnęłam swój plecak i wyszłam na zewnątrz, gdzie czekał na mnie Tom. Całe szczęście, że jesteśmy z tego samego rocznika i mogę liczyć na jego wsparcie. Dzięki temu nie czuję się jak kompletne dziwadło.

— No cześć, zołzo — brunet posłał mi szeroki uśmiech, kiedy załadowałam się do jego zardzewiałej furgonetki.

— Cześć — odpowiedziałam i opadłam bez życia na fotel.

— Co się stało? — Tom ruszył z miejsca, posyłając mi ukradkowe spojrzenie.

— Życie mnie dopadło — odpowiedziałam i spojrzałam na niego. — Zawsze trzeba wstawać tak wcześnie?

— No niestety — wzruszył ramionami. 

— Przerąbane — stwierdziłam, a mój przyjaciel przytaknął. 

I don't need a boyfriend anywayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz