Rozdział 23

599 43 3
                                    

Medyk słysząc to, co przed chwilą mu wyjawiłam upuścił próbki z kolorową substancją na ziemię. Spojrzał na mnie zszokowany, wyraźnie nie wiedząc, co mi powiedzieć.
- J-ja... Powinienem ci poradzić, abyś mu to powiedziała i poważnie z nim porozmawiała o tym, a-ale dam tobie inną radę... Lepiej to przemilczeć, albo zostaw mu list, bo znam Rapidsmoke'a i wiem, jak zareaguje. Odkąd wstąpił do Mrocznej Armii Lorda Megatrona zmienił się. Na gorsze. Codziennie zażywa pewną substancję, która robi z niego niesamowicie silnego, niebezpiecznego i nieokrzesanego decepticona. Nie jest to mroczny energonom, ta mieszanina jest, o dziwo delikatniejsza w skutkach od tej, o której mówiłem. - o Primusie... Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił czerwono-szary con. Naprawdę, nigdy nie sądziłabym, że swojego brata spotkam na statku Nemezis. Nigdy bym się nie spodziewała, że jestem spokrewniona z kimś takim.
- Uwierz, nie mam nic do stracenia. Odbierze mi życie i tym samym ukróci cierpienia. - odparłam cicho, wzruszając ramionami i odwracając się tyłem do Knockout'a.
Ten niemalże od razu do mnie podszedł, położył ciężką, metalową dłoń na ramieniu i delikatnie podniósł głowę.
- Wiem, że to wszystko jest trudne. Nie martw się, nie ty jedyna masz dość tej dziury zabitej dechami. Niedługo wszystko się zmieni, ale na lepsze. - po wypowiedzi Knock'a nasuwało mi się tylko jedno pytanie, które bałam się zadać, bo, bądź co bądź mam do czynienia z decepticonem.
- K-knock?... - spytałam niepewnie. Mój rozmówca odpowiedział mi delikatnym skinieniem głowy. - Tylko nie bądź zły za to pytanie, proszę.
- Naturalnie, co to za pytanie?
- Czy ja... Cz-czy m-mogłabym cię przytulić? - słowa padały zdecydowanie za szybko, a wszystko było spowodowane zdenerwowaniem i obawą przed reakcją Knockout'a. Odwróciłam się tyłem do niego i skuliłam się - przygotowałam się na cios, który o dziwo nie nadszedł.
Stałam plecami do medyka, ale jestem prawie pewna, iż był zdziwiony. Na pewno nie wiedział, jak zareagować.
- Eee... - zająknął się na dłuższy moment. - Tak, możesz. - usłyszawszy jego odpowiedź nie byłam w stanie przez chwilę wykonać żadnego ruchu.
Ponownie stanęłam twarzą w twarz z decepticonem i spojrzałam w jego optyki. Błyszczały one blaskiem, jakiego nigdy nie zaznałam. Zrozumiałam wtedy, że prawdopodobnie dla mojego przyjaciela nikt nigdy nie okazał troski, czułych słów. Nie wiedział on, czym jest sympatia do kogoś, bo jest decepticonem. Jest stworzeniem wypranym emocji. Uśmiechnęłam się najszerzej, jak potrafiłam i prędko zaplotłam swoje metalowe ręce na plecach Knock'a przysuwając się do niego. Zdziwiony decept poczynił do samo. Pierwszy raz spotykam istotę, która nie wie, czym jest uścick, dlatego też było mi przykro. Zrozumiałam, w jak wielkim stopniu dobre słowo, miły gest oddziałują na samopoczucie człowieka, czy też robota. Trwaliśmy w tym dobre kilka minut, lecz niespodziewanie drzwi laboratorium otworzyły się z wielkim impetem a ja, jak poparzona odskoczyłam od szaro-czerwonego cona i uderzyłam przypadkowo o ścianę. W wejściu stał bowiem Shockwave, który zezował to na mnie, to na Knockout'a. Ostatecznie zatrzymał się na mnie.

- Co ty wyprawiasz, zero?! - zaczął się do mnie zbliżać, był bardzo zły. - Out, poleciałeś na taką okropną, żałosną hybrydę?! - krzyknął już nie do mnie. - Och, Primusie, oboje jesteście siebie warci. Jesteście tak bezwartościowi, że aż szkoda na was słów... - kontynuował, schodząc ze złości do irytacji i politowania. - ...gorsi od autościerw. - skończył, a ja poczułam coś dziwnego. W mojej iskrze zrodziła się czysta nienawiść do osoby zbrojmistrza i chęć pomsty.
Nigdy wcześniej nie odczuwałam tej emocji tak mocno, nawet w przypadku Blackstar. Spuściłam głowę i zaczęłam ciężko oddychać. Moje pięści samoistnie zacisnęły się a ja zwróciłam się ku drzwiom i rzuciłam się na szarego cona. Nie miałam kontroli nad swoimi ruchami, nie mogłam powstrzymać swoich pięści uderzających z coraz większą siłą w blachę decepticona. Ciągle go biłam, a gdy próbował mi oddać, bądź też odepchnąć mnie od siebie zawsze mu to uniemożliwiałam. Coś powodowało, że czułam i rzeczywiście byłam od niego silniejsza. Miałam więcej mocy niż niejedna broń, lub niejeden mroczny żołnierz z armii Lorda Megatrona. Wtem poczułam, jak coś, lub ktoś odciąga mnie od nieprzytomnego Shockwave'a. Z wielu miejsc jego blachy płynęły strumienie energonomu. Ja do tego doprowadziłam? Co się ze mną stało?!
- ARIA! Opanuj się! - wrzasnął wciąż tutaj obecny Knock. Jego krzyk podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. - Co w ciebie wstąpiło? Doprawdy było to niepodobne do twojej osoby... - mówiąc to medyk kręcił głową.
Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Co powiedzieć dla Knockout'a, dla innych deceptów, które się o tym dowiedzą? Przecież teraz to ja na milion procent mogę pożegnać się z życiem. Mogłabym godnie przyznać się do pobicia dwa razy większego ode mnie robota, ale nie. Pozostaje mi jedynie tchórzostwo. Jak burza wybiegłam z pomieszczenia i zmierzałam tam, dokąd mnie nogi prowadziły. Oczywistą rzeczą jest to, że ucieczka tylko pogorszy moją sytuację, ale cóż... Nagle poczułam, jak na kogoś wpadam i razem z tą osobą lecę na brudną i zimną podłogę. W momencie zderzenia mocno zacisnęłam optyki i były zamknięte nadal. Nie chciałam ich otwierać, gdyż bałam się widoku, który zastanę, z drugiej strony zaś chciałam zobaczyć, na kogo wpadłam. Mój dylemat trwał krótko, a ostatecznie ciekawość zwyciężyła. Uchyliłam optyki i wydałam z siebie krzyk strachu. Wpadłam na Rapidsmoke'a... Patrzył on na mnie gniewnie, ale mieszało się to ze zdziwieniem.

- Czy ty nędzna łamago nie potrafisz chodzić?! - ryknął na mnie wkurzony - czyli tak, jak zawsze. 
- Jak widać, nie. - uśmiechnęłam się sztucznie i zamierzałam iść dalej, lecz zostałam zatrzymana. Odwróciłam się w stronę czarno-miętowego cona.

- Jesteś zdecydowanie zbyt bardzo wyszczekana, zero... - mruknął. - Zdecydowanie! - wziął zamach i uderzył mnie pięścią w twarz, a ja upadłam na podłogę i pisnęłam z bólu. Nim się obejrzałam dostałam tępy cios pod iskrą. Złapałam się w bolące miejsce i kołysałam się na boki, aby uśmierzyć ból. Wiedziałam jednak, że to nic nie da.

- Autobockie ścierwo... - powiedział ironicznie Rapid i zaczął się śmiać. 

- Też byłeś autobotem, moim bratem... - szepnęłam z nadzieją, że tego nie usłyszy. Tak bardzo się myliłam i jak zawsze zapomniałam się ugryźć w język.

___

Hej!
Tak, wiem, rozdziałów nie było równo trzy miesiące... Zawaliłam.
Coś mnie tknęło i wena powróciła. Powinnam pisać rozdziały na zapas, haha
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwę w pisaniu♥

[niedokończona] Człowiek wśród robotów - TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz