Rozdział szesnasty

Start from the beginning
                                    

- Ten związek nie ma sensu – rzekła i patrzyła przed siebie, nie poprawiła nawet pasemka swoich jasnych włosów, leżącego na jej lewym oku.

Białooki stał zdezorientowany na środku pokoju. Nagle kobieta odwróciła głowę w jego stronę i założyła pasmo blond czupryny za ucho obładowane mnóstwem drogich kolczyków.

- Ja wiem, że on miał na celu korzyści, dla ciebie, mnie i mojego taty, ale myślałam, że może jednak będziemy zakochani i szczęśliwi. Ja coś czułam do ciebie, ale ty jak widzę, nic do mnie nie czułeś i nie czujesz. W dodatku ciągle pieprzysz o tej małej i mam wrażenie, że ja dla ciebie nie istnieje. Dlatego zakończyliśmy właśnie w tym momencie nasze relacje.

Podniosła i sukienka podeszła jej do góry, obniżyła ją i zrobiła krok w stronę Vinza.

- Brawo znów jesteś wolnym asem. Moje gratulacje, choć zakładam, że nie na długo.

- We wszystkim masz rację. Nie chcę cię oszukiwać, ale jak zareaguje na tę wiadomość twój ojciec?

Dziewczyna oparła się o blat i chwyciła jego krawędź rękoma.

- Zawsze się o mnie troszczyłeś, pewnie dlatego na ciebie poleciałam. A tata nie ma wyboru. Ja chcę być szczęśliwa, z resztą i tak wspominał o kimś nowym. Mówił, że też jest w stanie pójść z nim na układ – machnęła ramionami i ostatni raz pocałowała Ojca Chrzestnego. – Do widzenia, mam nadzieję, że już ciebie nie spotkam. Wiesz gdzie są drzwi, więc nie będę cię odprowadzać.

Białooki z chaosem w głowie wyszedł na ganek. Złapał się za włosy i przymknął oczy, na jego twarzy pojawił się ogromny banan. Szczęśliwy poleciał do swojego auta i dodał gaz do dechy. Niechlujnie zaparkował Lamborghini na podjeździe i wbiegł do domu, rzucając przy tym płaszcz na kremowym szezlong. Rozejrzał się. Podbiegł do kuchni, zlustrował pomieszczenie. Byli tam wszyscy, oprócz Giovanny.

- Co jest? – powiedział Francezco i wbił się w eklera, nie spuszczając z Ojca Chrzestnego wzroku. – Dzwonił ojciec Felici, że chce wycofać udziały.

- Układ już jest nieważny? – powiedziała Beatrice, nie próbując nawet ukryć szczęścia wypisanego na jej twarzy.

Białooki przytaknął i odwrócił się. Przeszedł przez jasne, marmurowe salony i wyszedł do ogrodu, nie było jej tam, więc udał się na przód domu. Spostrzegł niską brunetkę nachylającą się nad klombem czerwonych róży. Jej twarz zasłaniały czarne włosy i Vinz był w stanie zauważyć koniuszek jej nosa. Postawiła konewkę na dzikiej trawie i uniosła się, prostując plecy. Bladoróżowy materiał od jej sukienki, z długimi, luźnymi rękawami wyprostował się, stała boso i pewnie próbowała odpędzić od siebie przykre myśli jakąkolwiek pracą. Uniosła rękę, aby urwać zeschłego liścia od fioletowych kwiatków w makramie przy blaszanej rynnie. Kichnęła i spostrzegła swojego wybawiciela, na chwilę wstrzymała oddech, po czym szybko mrugając, wróciła do poprzedniej czynności.

- Gdzie byłeś? – zapytała łagodnie i starała się uśmiechnąć.

- Felicia po mnie zadzwoniła.

Brunetka wydedukowała, że chodzi o jego dziewczynę. Posmutniała, choć nie chciała dać po sobie tego poznać. Coś jej słabo to wyszło. Lekko trzęsącymi się rękoma, poprawiała doniczkę w makramie.

- Ładnie razem wyglądacie – zdobyła się na jakiekolwiek słowa.

- Zabawne – powiedział Vincenzo, choć wcale tak nie uważał, jeśli sądzić po jego poważnym wyrazie twarzy. – Właśnie zerwaliśmy. A mi wydaje się, że kłamiesz.

Brunetka zamarła na chwilę i spojrzała w jego stronę, przestając wykonywać udawaną czynność.

- Ale dlaczego?... Dlaczego już nie jesteście razem? – powiedziała prawie szeptem.

Vinz patrzył na nią przez cały czas i zobaczył w jej oczach zdezorientowanie.

- Jak miałbym być z nią, kiedy moje myśli zabrała mi inna cudowna kobieta – zrobił krok w jej stronę. – Jak miałbym z nią być, kiedy cały czas się o ciebie martwię? – znów zrobił krok do przodu. – Kiedy cały czas moje myśli wędrują w twoim kierunku – znów stąpnął do przodu. – Jak miałbym z nią być, kiedy cały czas zastanawiam się, jak się czujesz, czy wszystko z tobą w porządku i co robisz? – znalazł się przy niej bardzo blisko. – Jak myślisz, co?

Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała w jego jasne oczy, zobaczyła w nich wyczekiwanie, brunetka zamrugała szybko. Serce biło jej jak szalone, powinna się cieszyć, spanikować, zacząć płakać, śmiać się? Nie, ona stała spokojna. Stała z zadartą głową i nie wiedziała co powiedzieć. Białooki nachylił się twarzą w stronę jej i skierował ją w dół, dziewczyna przymykała oczy i Vincenzo poszedł w jej ślady. Rozchylił wargi i przekręcił lekko głowę do boku. Giovanna uśmiechnęła się i chwyciła swoimi małymi dłońmi za jego żuchwę i cześć polików, przyciągnęła do siebie i nachylając jego głowę w dół z zamkniętymi oczyma, pocałowała w czoło. Ten uchylił powieki i wyprostował się, spojrzał na brunetkę.

- Nie możesz – powiedziała i widząc pytający wzrok swojego wybawiciela, dodała. – Faktycznie w takim razie nie możesz z nią być. Powinieneś być z tą cudowną kobietą, o której tyle myślisz – zaśmiała się i poprawiła jego pasemko włosów.

Zza szyby wyglądał Paolo i wyginał się w każdą stronę. Kuchenne okno wychodziło na podjazd i ogródek na przedzie rezydencji i z niego młodziaczek miał niezły widok na dwójkę. Beatrice skierowała kroki do swojego narzeczonego.

- Ten skurwisyn, już jej powiedział, czy mam mu udzielić parę rad?

Dopchała się do zatłoczonego parapetu, pod swoje ramię wziął ją Paolo. Oliwkowooki uśmiechnął się.

- Chyba nie musisz – odpowiedział farbowany. – Szkoda, a miałem zamiar zdzielić temu kretynowi – i znów przykleił się do szyby.

Vinz poszedł z dziewczyną do środka. Pierro, Roberto, rudowłosa, Oliwkowooki, i Franc odbiegli od parapetu i zaczęli zajmować się różnymi czynnościami. Białooki podszedł do jakiejś czarnej szafy i wyciągnął ręce do góry, aby ściągnąć z niej ciemne pudełko, raczej nie sprawiało mu to trudności. Ciężko, aby mając prawie dwa metry, to miało mu sprawiać jakieś problemy. Giov stanęła za nim i oplotła ręce trochę ponad jego biodrami, odchylił głowę i położyła żuchwę na jego plecach. Ten uśmiechnął się lekko i przesunął głowę do boku.

- Nudzi mi się – powiedziała.

Vinz chciał jej coś odpowiedzieć, ale w holu stanął Paolo z Francem, który gapił się na ekran swojej komórki.

NiepokornaWhere stories live. Discover now