koniec przyjaźni?

130 13 1
                                    

Leżałam skulona płacząc. Felix wszystko słyszał, przez kraty.

F: Rosie? Rosie co jest?

R: Nie wiem, nie wiem co się dzieje.

F: Wytłumacz mi dokładniej co się dzieję.

R: Nie ma go... Ja... Ja go nie widzę... Niech wróci... Leki nie pomagają... Nie wiem co się z nim stało.

F: Rosie, on wróci. Na pewno.
Rosie muszę ci coś powiedzieć... Tylko musisz się otrząsnąć.

Trochę się ogarnęłam.

R: Co jest Felix?

F: Ja... Jak upadłem w tym lesie. Zobaczyłem szkło, wziąłem je na wszelki wypadek... Muszę to zrobić.

R: Felix nie. Nie rób tego. Proszę.

F: Nie Rosie. Koniec z tym, na reszcie będę z dala od tego miejsca. Od popierdolonego świata. Będzie nareszcie wszystko dobrze. Będę wolny. Tylko proszę ty tego nie rób. Ja byłem tu już dość długo, ty masz szansę. Możesz wyjść stąd. Możesz być wolna. Możesz być zdrowa.

F: Felix do kurwy! Przestań pierdolić! Nie możesz mnie zostawić! Mnie i Lilith!

Patrzyłam na niego przez kraty. Nie mogłam go dotknąć. Sciany były naprawdę grube. Zobaczyłam jak wyjmuje z kieszeni szkło... W tym zamieszaniu nie przeszukali nas. Trzymał mocno ostry kawałek. Zaczęłam głośno krzyczeć. Ale personel to chyba zignorował. Powinni przybiec... Felix zaczął przejeżdżać po nadgarstku. Wpadłam w histerię. Nie miałam pojęcia co zrobić. Byłam bezradna. Nikt nie przychodził chociaż głośno wolałam, krzyczałam,  prosiłam o pomoc. Co to za szpital gdzie ignorują wołanie pacjenta. Krew lała się z ran Felixa. Wypuścił szkło z dłoni.

F: Rosie.

R: T-tak Felix.

F: Wiesz... żałuję jednej rzeczy.

R: Jakiej.

Łzy płynęły mi po policzkach.

F: Że się zaprzyjaźniliśmy.

Śmiał się lekko. A ja patrzyłam na niego i nie wierzyłam w to co powiedział.

F: Nie wiesz jak trudno było przejechać tym szkłem po ręku. Nie mogę uwierzyć, że cię już nie zobaczę... Ale tak będzie lepiej. Naprawdę cię polubiłem i cholernie trudno mi cię zostawić. Ale muszę.

Byłam roztrzęsiona, nie rozumiałam, że to się dzieję.

R: To po co to zrobiłeś!? Nie musisz kurwa odchodzić! Razem byśmy dali radę wyjść stąd!

F: Nie Rosie, ty jeszcze stąd wyjdziesz. Ja nie.

R: Kurwa niech tu ktoś w końcu przyjdzie!

Darłam się na cały głos. Dopiero teraz usłyszałam kroki grupki ludzi. Teraz jak Felix leżał martwy na podłodze a ja skulona płacząc miałam atak paniki. Nie chciałam tego. Straciłam kolejną osobę... Usłyszałam krzyki z sali obok. Otworzyli i moje drzwi. Zabrali mnie z powrotem do mojego pokoju. Pokoju, który znowu był prawie pusty. Łóżko lilith puste, Felixa też. Od Dereka dowiedziałam się, że oni nie przyszli, dlatego że ja ich wolałam. Oni mieli nas wypuścić do zwykłej sali... Derek nam to załatwił... Ale nie... Felixa już nie było... Rzuciłam się na łóżko. Poczułam na głowie znajomy dotyk. Otworzyłam oczy. Przy łóżku siedział Alec. Od razu się na niego rzuciłam jeszcze bardziej płacząc i przytuliłam go mocno.

R: J-ja myślałam, że cię już nie zobaczę... Alec nie rób tak więcej...

"Przepraszam nie zrobię"

R: Alec... Ja już nie chcę...
PROSZĘ CIĘ POMÓŻ MI!

"Nie pozwolę ci zrobić sobie krzywdy... Aż tak"

R: A-alec... Proszę...

"Jesteś mi potrzebna. Hmm a teraz uważaj bo zaraz będziesz miała gości"

Do sali wszedł Derek.

D: Rosie? Jak się czujesz?

Patrzyłam na niego jakbym chciała go zabić. Bo chciałam. Gdyby nas wtedy wypuścił... Nie byłoby tego. To jego wina! Jego i reszty personelu!

D: Rosie? Słyszysz mnie?

R: Ja?

D: Rosie co się dzieję. Mów mi wszystko.

R: Zamknij się.

D: Ros...

R: Zamknij się!
Zamknij się, zamknij się! Zamknij się wreszcie!

Coś się ze mną działo dziwnego, Aleck'a nigdzie nie było. Przeczuwałam, że on wywołuje to uczucie. Czułam napływ siły, rzuciłam się na Dereck'a. Zaczęłam go dusić.

R: To przez ciebie!
To wszystko przez ciebie!
Przez ciebie on nie żyje!

Próbował się wyrwać, ale nie dał rady. Na moje nieszczęście Ann przyszła do sali na obchód. Od razu wezwała ochronę. Zostawiłam Dereck'a, nareszcie mógł oddychać i rzuciłam się na Ann. Ochroniarz próbował mnie odciągnąć ale nie dał rady, byłam niepowstrzymana. Dopiero jak złapało mnie około 6-ciu ludzi, udało im się mnie unieszkodliwić. Ann wstała i wstrzyknęła mi jakiś płyn w szyję. Robiłam się senna.

R: Pożałujesz Ann. Pożałujesz tego! Zdechniesz.

Uśmiechnęłam się i śmiałam psychopatycznie. Ale po chwili zasnęłam...

The Little PsychoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz