Rozdział piętnasty

Start from the beginning
                                    

- Trzymaj się Beatrice i nie pij za dużo! – powiedział głośno, żeby przekrzyczeć dudniącą muzykę. – Ja muszę coś załatwić, ale ty się wyszalej. A i uważaj na siebie!

Giovanna pokiwała głową, nie dawała sobie nadziei, że przekrzyczy hałas. Odwróciła się i skierowała niepewna do baru. Vinz uśmiechnął się i spojrzał na stolik swoich kompanów, jego banan z twarzy zniknął, kiedy zobaczył, kto siedzi przy szklanym meblu. Rozległ się hałas, ktoś z dachu zaczął się lać i chciał utopić gnojka, który zapewne przeleciał w kiblu jego własność. Pieprzony pan świata z małym wypierdkiem w spodniach. Vinz nie zwrócił na to uwagi, patrzył zły na swoich towarzyszy, nagle zauważył kolesia ze swojej mafii. Mężczyzna miał dołeczki i obcięty był na jeża. Białooki, jak taran, podszedł do niego i chwytając za przepoconą koszulkę, docisnął gościa do ściany małego korytarza. Zacisnął pięści i przywarł go jeszcze mocniej do zimnego marmuru, kiedy ten z dołeczkami chciał się wyrwać.

- Ja pierdole stary, co ci odbiło!? – wrzeszczał, wciąż gnieciony przez Vinza. – Nawaliłeś się? Z tego, co wiem, nie masz tego w zwyczaju.

- Co ona tu robi?! – wycedził przez zęby.

- Kto, Felicia? – próbował odsunąć rękę Vinza, ale na darmo. – To jej ojciec...

- Kurwa, w dupie to mam, zabierz ją stąd!

- Już ci mówiłem, że jej...

- Ja pierdole, tępy jesteś?! Już ci mówiłem, ma jej tu nie być za pięć minut góra – przeszywał Jeża wzrokiem.

- O co ci chodzi? Pieprzysz jeszcze kogoś poza nią, czy co?

Białooki pchnął go mocniej na ścianę, a tamten zajęczał z bólu. Vinz przygniótł mu dłoń.

- Kurwa, rękę mi prawie złamiesz, nie moja wina, ja jej stąd nie wyprowadzę – powiedział i odsunął, kiedy Vincenzo rozluźnił uścisk.

Vinz spojrzał na niego z góry i wkurzony odwrócił plecami, odszedł, zostawiając kolesia z dołeczkami masującego rękę i wypuszczającego z ust długą wiązankę przekleństw. Białooki potarł czoło i podszedł do szklanego stolika, jego współlokatorzy spojrzeli na niego, ale on nie zwrócił na to uwagi. Usiadł obok blondynki, która od razu przykleiła się do niego. Vinz starał się na odrobinę dobroci skierowanej w jej stronę, ale jakoś nie mógł. Jego dziewczyna zauważyła to, ale udawała, że wszystko jest w porządku. Ojciec Chrzestny zabrał się za rozmowę w sprawie interesów.

Brunetka dostała drinka od czarującego i przemiłego barmana. Kiedy przygotowywał jej alkohol, rozśmieszał ją prawie do łez. Zrobił sobie coś podobnego i pił z dziewczyną.

- Więc, co cię tu sprowadza bella? – zapytał i pokręcił palemką w drinku. – Nie wyglądasz na taką – wskazał dłonią ze szklanką gorące laski na parkiecie.

Giov zaśmiała się.

- No racja, to skomplikowana sprawa.

- Uwierz mi bella, że w moim zawodzie nasłuchałem się wielu fascynujących historii.

- Tej raczej nie mogę ci opowiedzieć – obdarowała go miłym uśmiechem i założyła krótkie, czarne pasmo włosów za ucho, które po chwili znów opadło na jej twarz, nie mając jak się utrzymać za małżowiną.

Barman odwrócił się, kiedy ktoś zawołał go, żeby zrobił mu kolejnego drinka. Giov odeszła i stwierdziła, że pójdzie poszukać kogoś ze swojej rodziny. Stanęła na środku, popychana przez napalonych ludzi, jej wyraz twarzy był bez wyrazu. W jej oczach odbijał się widok blondynki miziającej Vinza. Jej wybawca nic z tym nie robił, a Felicia objęła go i pocałowała, odsunęła i uśmiechnęła się do niego, po czym popiła łyka wódki. Niekontrolowanie po poliku Giovanny spłynęła łza. Odwróciła się i wzięła głęboki wdech.

Oczom Białookiego ukazały się drobne plecy, odziane w białą sukienkę, poczuł się winny, choć nie miał ku temu powodów. Patrzył na te małe łopatki, które wyglądały w tej scenerii tak bezbronnie. Felicia kątem oka to zauważyła, już chciała coś zrobić, aby odciągnąć myśli Vinza, ale on wstał i tylko żachnął:

- Zaraz wracam.

Giov postanowiła, że po prostu gdzieś usiądzie i poczeka, żeby wrócić do rezydencji. Nie będzie robiła afery, przecież on może, spotykać się z kim chce, a Giov powinna się z tym pogodzić, jak dorosła. Była roztrzęsiona i miała wilgotne oczy. Szła, choć obraz lekko przysłaniały łzy, weszła do jakiegoś holu, gdzie jechało narkotykami bardzo mocno, a ludzie bez skrępowania lizali się i prawie robili to przy innych. Nagle poczuła jak ktoś łapię ją za udo i dociska do siebie. Poczuła śmierdzący tytoniem ciepły, oddech. Próbowała się odsunąć, ale nie mogła. Ręce jakiegoś obleśnego faceta wędrowały po jej pośladkach, potem przesunęły się w głąb jej krocza. Dziewczyna siłowała się, koleś dłonią zaczął sunąć ku piersi brunetki. Do niego przybliżył się drugi , grubszy, ze strzykawką.

- Nie wierć się, tylko cię ukłuje i już nic nie będziesz czuła.

Skierował dłoń w stronę przerażonej Giov. Jednak narzędzie upadło na podłogę, wytrącone z ręki grubasa przez Vinza. Wybawca Giovanny przyłożył pistolet do czoła chudszego, ten puścił brunetkę. Giov odrzucona na ścianę złapała się jej i schowała twarz. Mężczyzna ze strzykawką przyłożył do Vinza pistolet i uśmiechnął się niby słodko. Białooki nie drgnął, nagle ten ze strzykawką poczuł kawałek metalu na swoim kroczu, spojrzał w dół i wyrzucił broń. Ojciec Chrzestny podziękował sobie w duszy, że zdecydował się wziąć dwa pistolety. Następnym razem może weźmie trzy? Nie, to już by była przesada. Vinz spojrzał im w oczy i odsunął, wystrzelił najpierw temu chudszemu w jego męskie wyposażenie, potem temu grubszemu w jego genitalia. Obaj upadli i wili się z bólu. Vincenzo podszedł do Giovanny i objął ramieniem, wychodząc z korytarza, schylił się, zabezpieczył strzykawkę i włożył do kieszeni. Pomyślał nad czymś i strzelił w klatki piersiowe mężczyzn.

- Nie mów nikomu – usłyszał cichy szept Giov i pokiwał głową.

Podszedł do stolika, ze wtuloną brunetką i spostrzegł, że wszyscy patrzą na niego pytająco.

- Beatrice, jedziemy do domu, wy zostańcie.

Rudowłosa podrapała się i westchnęła, patrząc z politowaniem na dziewczynę.

- Nie mogę i ty też nie możesz teraz wracać.

Vinz nie odpowiedział i stał w miejscu.

- Paolo z nią pojedzie – dodała, widząc, że on nie ustąpi.

Białooki wciąż się nie ruszył, młodziaczek wstał i podszedł do niego, spojrzał mu w oczy i Vinz poszedł usiąść przy stole. Przez resztę czasu myślał tylko o jednym i nie mógł się zbytnio skupić. Oliwkowooki objął brunetkę i poszedł z nią do wyjścia. Podjechali pod dom i Giovanna poszła się umyć, jej przyjaciel siedział pod drzwiami, kiedy skończyła, położyli się na łóżku Giovanny, a brunetka wtuliła głowę w jego tors. Młodziczek przykrył ją kołdrą i pogłaskał po czuprynie. Dziewczyna zaczęła szlochać i moczyć koszulkę chłopaka. Miał smutny wyraz twarzy i przycisnął ją mocniej do siebie. Giovanna wciąż płakała i przez szloch powiedziała cicho:

- Nie powinno mnie to obchodzić ani boleć, więc dlaczego boli?

- Człowiek nigdy nie zrozumie siebie – pogładził ją po głowie jeszcze raz.

Dziewczyna wciąż płacząc, dodała:

- Wiedziałeś o niej, o tym?

Chłopak przytaknął i zagryzł wargi. Najlepsze co w tej chwili może zrobić to dać jej się wypłakać i dać jej trochę ciepła. Brunetka zalała się łzami i przytulona, zasnęła po dłuższej chwili.

NiepokornaWhere stories live. Discover now