— Coś się stało?

— Przegrałem w pasjansa, wszyscy się załamali — zaśmiał się Richard.

— Ach, Markus masz za parę minut przyjść do nas, Vojtech panikuje — zwrócił się w stronę Niemca.

Xavier uśmiechnął się szeroko i ruszył po to, po co przyszedł. Kiedy odnalazł swoją zgubę wyszedł z pomieszczenia i odetchnął głęboko. Nikt się nie domyślił, że wszystko usłyszał. Nie wiedział tylko czy powiedzieć o wszystkim Andreasowi.

***

— Przecież to jest cholernie niebezpieczne, chyba was coś boli, że to zrobię — stwierdził Vojtech spoglądając w dół przez okno.

— Wiesz co, żałuję, że Markus nie sprowadził tu Viktora, mogę się założyć, że jakby ci powiedział, że masz skoczyć, to zrobiłbyś to i nawet nie pytał czy ktoś cię przypnie do jakiejś liny, zaraz przyjdzie Markus i wszystko ci zademonstruje — odparł Forfang.

Czekali kilka minut aż wróci Xavier, który miał zawołać Markusa, wszystko się przedłużało, bo Portugalczyk długo nie wracał. Czech denerwował się coraz bardziej, z każdym spojrzeniem rzuconym w dół. Wizja rychłej śmierci malowała się przed jego oczami, Johann robił wszystko, żeby go uspokoić, ale kiedy zdał sobie sprawę, że nie da rady, po prostu powiedział to co myślał. Kiedy Xavier zjawił się na korytarzu był sam, ale stwierdził, że Markus przyjdzie za kilka minut, bo właśnie rozmawia z Richardem i Walterem, na jakiś ważny temat, jednak kiedy zapytano go o czym tak rozmawiają szybko zmienił temat, próbując ukryć o czym dyskutowali pozostali.

Kilka minut później pojawił się Niemiec, którego wszyscy trzej oczekiwali. Spojrzał na nich pytającym wzrokiem, Norweg wskazał mu linę, którą przymocował najmocniej jak potrafił. Markus przypiął ją do uprzęży, którą chwilę temu na siebie założył.

— No Vojtech, patrz i się ucz. Nic złego się nie stanie — stwierdził.

Stanął na parapecie okna i skoczył w dół, Vojtech patrzył na niego z rozdziawionymi ustami, kiedy Niemiec zniknął mu z oczu rzucił się w stronę okna, żeby zobaczyć czy nic mu się nie stało. Markus wisiał na linie i machał do niego ręką uśmiechając się szeroko. Forfang z Xavierem wciągnęli go na górę, gdy znalazł się już na korytarzu poklepał Czecha po plecach.

— To prawie jak skok na bungee, nic strasznego. Może i wygląda niebezpiecznie, ale to całkiem spoko zabawa — powiedział Niemiec.

Vojtech nie był do tego do końca przekonany, owszem skok na bungee wykonany profesjonalnie mógł być czymś fajnym, ale rzucanie się z okna w takim miejscu, mając do czynienia z ludźmi, którzy są zwykłymi skoczkami narciarskimi i nie mają pojęcia na temat skoków na bungee, wydawało się głupotą. Sprzęt może i wyglądał na profesjonalny, jednak wygląd czasem myli.

— Nadal jestem na nie i się boję, ale myślę, że mogę spróbować — wyszeptał Vojtech.

— No pięknie! Przynajmniej ładnie strach odegrasz, w końcu to scena twojej śmierci — zaśmiał się Forfang.

Czech jeszcze raz powtórzył sobie w głowie co ma robić w tej scenie, wszystko miało się zacząć na szczycie schodów, z których miał zbiec, tuż za nim miał podążać Xavier, który miał go zabić. Vojtech miał wybór zginąć z jego ręki lub wyskoczyć przez okno, w panice miał wybrać drugą opcję, która była czymś na kształt samobójstwa. W głowie miał jeszcze drugą część planu, wiedział, że jego koledzy już działają i majstrują przy kamerach, kiedy Xavier i Forfang będą go wciągać, Gregor i Daniel przechwycą go i odetną linę, co miało zasugerować jej pęknięcie. Potem miał się schować na parę godzin w pomieszczeniu gospodarczym, czyli jedynym, w którym Norweg nie zainstalował kamer. Wszystko miało wystraszyć głównie Waltera i Markusa, skoczkowie nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, że z pewnych względów to wystraszy ich dwa razy bardziej niż się tego spodziewali.

— Jesteś gotowy? — zapytał Forfang.

— Możemy zaczynać — odparł Czech ustawiając się na górze schodów.

Kiedy Johann dał mu znać, Vojtech zaczął zbiegać ze schodów. Będąc prawie na ich dole potknął się i upadł, czołgał się po dywanie, co chwile sprawdzając jak blisko niego jest Xavier, który szedł za nim w masce Hofera. Czech próbował krzyczeć, ale z jego ust nie wydobywał się żaden dźwięk, dokładnie tak jak w najczarniejszych koszmarach każdego człowieka. Ktoś cię krzywdzi, wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy, bo przecież nawet nie krzyczysz.

Gdy Xavier był kilka kroków za nim, Vojtech uniósł się z trudem i pobiegł korytarzem na wprost. Próbował wejść do któregoś z pomieszczeń, ale każde drzwi były zamknięte na klucz. Z braku innego wyjścia zbliżył się w stronę okna, które znajdowało się na samym końcu korytarza, wszedł na parapet i spojrzał w dół. Z powrotem skierował swój wzrok na Xaviera, którego dzieliły od niego już tylko centymetry. Wyprostował się i powiedział:

— Nie dostaniesz mnie żywego.

Gdy Czech poczuł na swojej skórze ostrze noża skoczył przed siebie, wydając z siebie najgłośniejszy krzyk jaki potrafił. Gdy przestał już spadać, zauważył Gregora i Daniela, którzy zaczęli go wciągać do okna piętro niżej. Chwilę później stał już na parapecie, a jego koledzy odcięli linę i zabrali go do pomieszczenia gospodarczego, kiedy już go ukryli, odkryli kamery, które wcześniej zasłonili.

Piętro wyżej Forfang wyłączył kamerę i spojrzał na Xaviera, ruszyli w stronę okna, żeby wciągnąć przestraszonego Czecha. Jednak, kiedy chwycili za linę wydała im się ona stanowczo za lekka. Gdy wciągnęli ją całą na korytarz, zobaczyli, że na jej końcu nie ma uprzęży, a co najgorsze nie było tam też Vojtecha. Spojrzeli na siebie przestraszeni, nie wiedzieli co mają zrobić, ani nawet co powiedzieć, jednak Forfang zerwał się na równe nogi i ruszył w stronę głównego centrum dowodzenia. Kiedy drzwi się otworzyły a Richard, Walter i Markus skierowali w jego stronę całą swoją uwagę, wreszcie się odezwał:

— Nie wiem co się stało, ale chyba zabiliśmy siusiumajtka z Czech. 

twierdza strachu vol.2 | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz