× Rozdział 1 ×

2.2K 96 42
                                    

Szłam uliczką niedaleko mojego domu. Miałam przy sobie jedynie telefon, jednakże nie mogłam złapać zasięgu, a media społecznościowe zostały tydzień temu zablokowane przez rząd, aby nie siać 'niepotrzebnej' paniki, którą portale miały w zwyczaju rozprzestrzeniać.
Oprócz tego miałam zakupy, których nie zdążyłam nawet odłożyć...
Zerknęłam na zawartość mojej kolorowej torby przeznaczonej specjalnie na zakupy i mruknęłam do siebie:
- Duża butelka wody, kilka bananów, 2 kajzerki, dżem i tic-tac'i...

Co ja mam zrobić?
Może powinnam poszukać rodziców? Ale jak dotrę z Atlanty do Grecji?

Nasi, a właściwie moi, rodzice polecieli na wakacje, a po mnie i moją siostrę jutro miała przyjechać babcia. Ale nie ma mowy, żebym została w moim domu. Czas poszukać nowego.

Może powinnam poszukać pomocy u mojego przyjaciela Nicolasa?
Wystarczy iść prosto, później skręcić w lewo, dalej prosto, w prawo...

Rozmyślałam tak, stojąc w ciemnej alejce, gdy usłyszałam ciche warczenie tuż za mną. Momentalnie odwróciłam się w panice o moje życie. To co ujrzałam po obrocie, złamało mnie.
Właśnie patrzyłam prosto w oczy mojej martwej siostrze.

Po moich policzkach spływały łzy, a ja powoli cofałam się, starając o nic nie zawadzić. Nie miałam nawet jak pozbawić ją życia... a może śmierci? Odwróciłam się i zaczęłam biec.

Prosto, lewo, prosto, prawo...

Powtarzałam, aby nagle nie usiąść z niemocy na ziemi i tylko czekać na śmierć.

Niedługo stałam przed domem Nico.
Zapukałam zaniepokojona napisem na chodniku.

TU NIKOGO NIE MA

Miałam szczerą nadzieje, że nic mu nie jest...
Nadal nikt mi nie otwierał, więc postanowiłam zapukać raz jeszcze, ale głośniej. Obserwowałam okolicę, aby ta chodząca śmierć nie mogła mnie zaskoczyć.

Już miałam odchodzić, lecz usłyszałam cichy odgłos przekręcania klucza w drzwiach i nadzieja powróciła.
Drzwi uchyliły się czemu towarzyszyło skrzypnięcie, a za nimi ujrzałam twarz Nicolasa.
Wydawało mi się, że mnie nie rozpoznał, z resztą co tu się dziwić, wyglądam pewnie jak siedem nieszczęść. Mogę się założyć, że mój tusz do rzęs spłynął po mojej twarzy razem ze łzami, a moja biała bluzka pokryta była kurzem z nieszczęsnej alejki.
Po chwili jednak dostrzegł we mnie swoją przyjaciółkę i przytulił mnie.

- Tak bardzo się martwiłem. - powtarzał w kółko - A gdzie Ab.. - nie dokończył, gdy spostrzegł łzy zbierające się w końcikach moich zielonych oczu - Jezu, przepraszam, ja nie chciałem, tak bardzo mi przykro - zaczął mnie przepraszać, a ja tylko starałam się uśmiechnąć.

- Czy ja... Mogłabym u Ciebie zostać? Ja nie wiem co ja mam teraz zrobić, czym są te potwory, dlaczego to w ogóle jest, boję się - rozpłakałam się i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam na moich ramionach jego silne ręce, które zaczęły mnie prowadzić, zapewne do jego domu.
Przetarłam oczy, bo nie mogłam tak pokazać się jego mamie, która zawsze wyglądała tak perfekcyjnie.

Weszliśmy do środka i powitała nas cisza.

Zawsze, gdy tu przychodziłam Pani Elizabeth witała mnie przytulasem...

- Dzień dobry! - zawołałam.
- Już się witaliśmy - odparł.
- Ale ja mówiłam do...- spojrzałam na niego. Zacisnął szczęki, widać było, że nie chciał przy mnie płakać. Był silny, ale płacz nie zawsze jest oznaką słabości.

Zarzuciłam mu ręce na szyje i przytuliłam. Za moment mogłam poczuć jak łkał mi w ramię.

- Przetrwamy to. Razem. - dodałam mu otuchy, a ten spojrzał na mnie swoimi niebieskimi, zalanymi łzami oczami. Uśmiechnęłam się, a Nico to odwzajemnił.

Miał piękny uśmiech. Miał piękne oczy, usta i nos. Uwielbiałam sposób w jaki się na mnie patrzył. Jego wzrok wyrażał tyle troski i opiekuńczości, że czułam się przy nim jak jego młodsza siostra. On sam nigdy nie miał rodzeństwa, a ojca nie pamięta. Odszedł od niego i Pani Elizabeth, kiedy miał zaledwie miesiąc!

Zawsze zazdrościłam mu, że tyle dziewczyn się za nim ugania, a ja miałam zaledwie paru adoratorów-stalkerów. Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego postanowił trzymać się ze mną, dwa lata młodszą Angeles Neckville, skoro mógł przyjaźnić się z dziewczynami wyższej ligi.
Każda byłaby jego.
Często ludzie pytali czy nie jesteśmy razem.
XXI wiek, a ludzie nadal nie wierzą, że może istnieć przyjaźń damsko-męska.

- Halo, laska, mówię do Ciebie! - machał mi ręką przed twarzą.
- Hm? Sorki, nie słuchałam Cię
- Cóż za nowość - burknął. - Właśnie miałem powiedzieć Ci gdzie masz spać, ale chyba niezbyt Cię to zainteresowało...
- Co za różnica?
- Dla mnie nie ma problemu, możesz się przede mną przebierać do woli, spać ze mną w jednym łóżku, ale żeby później nie oskarżyli mnie o pedofilię. - wywrócił oczami, a ja zachichotałam. - Więc jak?
- Wątpię, że obowiązują w obecnej sytuacji jakiekolwiek sądy, ale jak najbardziej chce mieć swój pokój. Jakoś nie widzi mi się wizja rozbierania się przed Tobą...
- Ehh... Szkoda... - jęknął, na co oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Chwilę, ale ja nie mam ubrań, ani nic...
- Później się coś wymyśli. Na razie możesz chodzić w moich ubraniach.

Jak starszy brat...

Resztę dnia spędziliśmy rozmawiając o utracie najbliższych. Opowiedziałam mu jak to Abigail została zaatakowana.

To tak boli...

Nico opowiedział mi co się stało z jego mamą.
- Mama poszła do koleżanki z bloku obok. Po 2 godzinach usłyszałem jak dobija się do drzwi. Pomyślałem, że razem z tą jej koleżanką trochę się upiły. Z tą myślą otworzyłem jej drzwi. Tylko, że jej już nie było... -zrobił przerwę, aby wziąć głęboki oddech. - Pobiegłem do kuchni i chwyciłem za nóż. Myślałem o tym, jak Ci wszyscy bohaterowie robili to w komiksach. Ja musiałem to zrobić, musiałem! - ostatnie zdanie wykrzyknął, a ja chwyciłam go za dłoń i smutno pokiwałam głową.

Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, za dużo wrażeń.

Poszłam do pokoju, który wcześniej należał do mamy Nicolasa i usiadłam na łóżku.

Co jest nie tak z tym światem?

✖✖✖✖✖

Pierwszy rozdział! Jak wam się podoba początek? Jak myślicie, co wydarzy się później?
Do zoba!

Angel with a shotgun {Carl Grimes}Where stories live. Discover now