20

5.6K 578 169
                                    

Włączcie sobie piosenkę : Syml - Where's my love.

Kolejnych kilka dni Hailey spędziła w szpitalu. Była załamana. Harper nie odbierał od niej telefonów. Po dwóch dniach odkąd się ocknęła, wysłał jej krótką wiadomość, że z nimi koniec i żeby odpierdoliła się od niego. Dosłownie użył takie słowa. Nie mogła w to uwierzyć, ale jak pozbierała porozrzucane puzzle, wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Miała pełen obraz i wyrwało jej to serce. Wszystko dla niej stało się jasne. Jego brak czasu, wykręty, że miał dużo nauki. Ostatnimi czasy coraz rzadsze telefony. Po prostu znalazł sobie kogoś innego, a to kurewsko bolało. Żal wypełniał ją od środka. Na myśl o miłości swojego życia, ledwo mogła oddychać. A jakby tego było mało, była w pieprzonej nieplanowanej ciąży. A jedynymi osobami, który przy niej non stop siedziały, był Nick i Kieran. Kochała ich oboje, ale tego, którego potrzebowała najbardziej, nie było przy niej.

Teraz żałowała, że Sangretti nie pozbawił jej życia. Bo życie bez Harpera było koszmarem, zabierającym jej oddech. Odkąd się obudziła, żałowała każdego oddechu, a jej serce kruszyło się z każdą myślą o nim. Kochała go. Był jej wiecznością, jej "zawsze". Był jej obietnicą, ale obietnice zawsze łamały serca. I właśnie jej zostało zdeptane, pokruszone i zakopane. 

Wczoraj przyszedł do niej psycholog. Porozmawiali. Dowiedziała się, że je oprawca przeżył i wylądował w psychiatryku, skąd kiedyś uciekł. Więc miała jedną traumę mniej. Chociaż koszmary znowu wróciły i były jeszcze gorsze. Żeby spać podawano jej lekki nasenne, których nie brała. Nie chciała. Cierpienie jej się należało. Była teraz tylko skorupą i byle podmuch wiatru, mógł ją rozsypać. Na domiar złego dzwonił ojciec. Policja go o wszystkim powiadomiła i zażądał jej przyjazdu. Nie wiedziała czego chciał. Ale na pewno czegoś, co nie będzie dla niej zbyt miłe. 

- Gotowa? - Zapytał zatroskany Nick.

- Tak.

- Jak się czujesz?

- Źle.

- Wracamy do domu.

- Do domu? - Zakpiła. - Którego? Zapomniałeś, że ja nie mam domu.

- Masz, już niedługo się o tym przekonasz. A teraz chodź, mój kumpel na podrzuci do Bakersfield.

Hailey nie odezwała się ani słowem przez cała drogę na lotnisko, ani w trakcie lotu. Ręka bolało ją niemiłosiernie, a do tego głowa też nie dawała jej spokoju. Nie tak miał wyglądać pierwszy rok studiów. Miała być z Harperem, miała być szczęśliwa, a był tylko kupką nieszczęścia. Była sumą wszystkich nieudanych rzeczy. Jej matka kochała jej ojca, ale ten nie kochał ich obu. Historia zatoczyła koło, bo ona kochała Harpera i to dziecko, które rosło w niej, ale ten nie kochał jej.  Nie tego chciała, ale los zdecydował za nią. Jeszcze tylko pół roku i skończy dziewiętnaście lat. Dostanie swoje pieniądze i zapomni, że był w jej życiu ktoś taki jak Stones i Philip Monroe. Hailey Monroe przestanie istnieć.

- Zaraz lądujemy - usłyszała w słuchawkach głos Nicka, ale tylko pokiwała, że zrozumiała.

Godzinę i dziesięć minut później stała przed domem, w którym się wychowała. Nic się nie zmieniło przez te miesiące jej nieobecności. Wciąż tutaj stały mury niczym wartownicy, strzegący jej ojca. Pan i władca. Taki powinien mieć przydomek. Nick lekko pchnął ją do przodu. Wzięła głęboki oddech i wkroczyła do jaskini lwa. Spojrzała na posępne pomieszczenie. Wyglądało tutaj niczym w grobowcu. Aż przeszły ją ciarki po plecach. 

- Jest w gabinecie - szepnął Nick, który ruszył tam razem z nią. Miał dosyć ukrywania się. W końcu nadeszła pora, żeby wszystko wyznać.

Hailey zapukała, a kiedy usłyszała "proszę", weszła z Nickiem do środka.

- O jest marnotrawna córeczka i jej cholerny obrońca. Może sobie szukać nowej roboty, już tu nie pracujesz.

- Nie możesz - odezwała się, ale Nick uniósł rękę, uciszając ją.

- Sam odchodzę. Nie mam zamiaru pracować dla dlatego sukinsyna - powiedział spokojnie, na co Hailey zakrztusiła się powietrzem, a jej ojce zmrużył oczy.

- Lepiej uważaj do kogo mówisz - ostrzegł go Monroe.

- Myślisz, że się ciebie boję? To ty powinieneś uważać na mnie. I streszczaj się, do cholery, nie będziemy tutaj stać i czekać dłużej na pieprzoną gadkę.

- Proszę bardzo. Od dziś ty - zwrócił się do Hailey - nie jesteś moją córką. Moja córka nie uwikłałaby się w sprawę z policją. Poza tym nigdy nią nie byłaś. - Chciała mu powiedzieć, że jest w błędzie, ale zagryzła tylko wargę. - Wydziedziczam cię i nie życzę sobie, żebyś nosiła moje nazwisko. - To ostatnie ją zaskoczyło.

- Coś jeszcze? - Zapytała lodowatym tonem.

- Masz godzinę na spakowanie rzeczy.

Hailey patrzyła na niego i roześmiała się. Dobry Boże, jej życie był popieprzone. Wszyscy ją zostawiali. Matka, Harper a teraz jeszcze on. Tylko Kieran i Nick byli jej ostoją. Ciekawe na jak długo?

- A teraz oboje wynocha z mojego gabinetu - warknął Philip.

- Nie tak prędko, ty bydlaku - rzucił zjadliwie Nick. - Przez te wszystkie lata oglądałem, jak Lea wypruwała sobie żyły, jak pokazywała, że cię kocha.

- Ta dziwka mnie nie kochała!

- Jeżeli jeszcze raz  - zaczął groźnym tonem Nick - powiesz coś o mojej siostrze, to przysięgam, że skręcę ci kark. - Szklanka z whiskey wysunęła się  Philipowi z rąk. - Co zaskoczony? Och tak. Twoja żona była moja siostrą, co prawda przyrodnią, ale była moją jedyną rodziną. A ty mi ją zabrałeś. Ale siostrzenicy mi nie odbierzesz. 

- Nick? - Wydukała oszołomiona dziewczyna.

- Nie teraz, skarbie. Później ci wszystko powiem, ale najpierw skończę z tym sukinkotem.

- Kim ty, kurwa, jesteś?! - Wrzasnął Monroe.

- Twoim największym koszmarem. Radzę cię trzymaj ten swój zadek na miejscu, bo jak tylko zbliżysz się do Hailey, odstrzelę ci łeb. Masz kurewską rację, nie jest twoją córką i już nigdy nią nie będzie. Wychodzimy, skarbie - zwrócił się do osłupiałej siostrzenicy. -  Niczego nie potrzebujesz. Stać mnie  na wszystko, czego byś sobie zażyczyła.

- Ja też odchodzę - w progu stanęła Greta z wojowniczą miną. - Proszę sobie poszukać nowej gosposi i to natychmiast. Chodź kruszynko, zabierzemy cię stąd i zaopiekujemy się tobą.

Hailey dała się wyprowadzić Nickowi i Grecie. Była tak skołowana, że bez słowa usiadła na tylnym siedzeniu, po czym całą trójką ruszyli spod domu. Łzy zapiekły ją pod powiekami, a chwilę później ostry ból przeszył jej podbrzusze.

- Nick - wyjęczała, łapiąc się za brzuch.

- Co jest, skarbie?

- Boli, tak bardzo boli.

************************************

Teraz to mnie spalicie żywcem. Już widzę ten stos szykowana dla mnie. Tak mi przykro, ale to koniec tej części. Będzie na pewno trzecia i to niebawem.  Od początku pisania miałam ułożony plan. Co prawda po drodze doszło jeszcze kilka innych wątków, ale ogólny zarys fabuły został taki sam.

Widzimy się w trzeciej części.

Dziękuje za komy i gwiazdki. Buziaczki kochani.

Pamiętam cięDär berättelser lever. Upptäck nu