- Ubierzesz tą swoją seksowną bieliznę, kiedy przyjadę ? - Hailey słyszała prośbę w głosie swojego chłopaka, który kursowała prawie od dwóch miesięcy między LA a Sioux City.
- Być może - droczy się z nim - ale nie wiem, o którą ci chodzi, naprawdę.
- Ty już dobrze wiesz.
- A może... - zawiesiła specjalnie głos.
- A może, co?
- Nie założę jej wcale?
- Kurwa, kotek, zaraz zaczynam zajęcia i będę siedział ze wzwodem.
- Trzeba było nie zaczynać - mruknęła uwodzicielsko do telefonu - bo nawet nie mogę ci obciągnąć - ostatnie słowo wypowiedziała szeptem.
- Ja pierdolę, zapłacisz mi za to jak przylecę.
- Do tego czasu zsinieją ci jaja - Harper usłyszał chichot Hailey, kiedy to powiedziała.
- A ty je będziesz reanimować, złośliwa jędzo.
- Z przyjemnością. Dobra, muszę kończyć, właśnie profesor wszedł.
- Wieczorem zadzwonię, kocham cię, skarbie.
- Ja ciebie też, tygrysku - znowu zachichotała, bo nienawidził, kiedy tak do niego mówiła. Rozłączyła się i skupiła na prowadzonym wykładzie.
Zajęcia upływały wyjątkowo szybko, ale to co miało nastąpić po nich, najbardziej ekscytowało Hailey. Miała iść z Kieranem wybrać strój na bal Halloween'owy, który odbędzie się za dwa dni. Do tego jeszcze Harper przylatywał, więc była ogromnie szczęśliwa.
Przepchnęła się przez grupkę studentek i ruszyła ku swojemu przyjacielowi, który rozmawiał z kumplami z drużyny. Okazało się, potrzebowali zawodnika i tym oto sposobem, brunecik został graczem bejsbolu.
- Cześć - rzuciła do wszystkich, bo wszystkich znała.
- O cześć, nasza maskotko - przywitali się z nią chórem.
- Czy ja o czymś nie wiem? - Uniosła sugestywnie jedną brew.
- Hailey, kochanie - Matt objął ją ramieniem - wiesz, że my cię kochamy.
- Aha, nie podoba mi się to. Co wy knujecie?
- Nic - rzucili znowu chórem.
- Wiecie, ze on - wskazała na Kierana - będzie miał przesrane, jak tylko wyciągnę z niego, o co tutaj chodzi?
- No, Kieran, to twoja zadanie - klepnęli go w plecy, a ten pokazał im środkowy palec, kiedy odchodzili. Bo przekonanie Hailey do ich planu, będzie chyba graniczyło z cudem.
- Czy ja w ogóle chcę wiedzieć? Czekaj, nie mów. Nie chcę. A teraz idziemy po te stroje, przystojniaku.
- Chodź, krasnalu - objął ją ramieniem za szyję i potarł jej głowę.
- Zamorduję ci - syknęła i przygładziła swoje zmierzwione włosy.
- Kochasz mnie.
- Kocham Harpera.
- Mnie też.
- Nie.
- Łamiesz mi serce, ale wybaczam ci.
- Jesteś irytujący.
- Ale i tak mnie kochasz.
- Jezu, kocham. Zadowolony?
- Bardzo - cmokną ją w czubek głowy i wyszli z budynku.
Po godzinie byli na miejscu. Cichy dzwonek w drzwiach oświadczył o ich wejściu do wypożyczalni. Hailey stanęła przed wieszakiem i patrzyła niepewnie na te wszystkie stroje. Ustaliła z Harperem, że robiąc za damska i męską wersję śmierci. Ale cholera. Niby, który strój pasowałby do jego? Raptem wpadła na świetny pomysł. Zostawiła przyjaciela, po czym zgarnęła cztery przebrania i ruszyła do przymierzalni. Kiedy wciągnęła na siebie pierwszy, pstryknęła fotkę i wysłała swojemu chłopakowi. Po dosłownie minucie odpisał.
"Nie."
"Dlaczego?" - Zadała pytanie, bo chyba ten strój był najfajniejszy.
"Znajdź coś innego."
Nie odpisała, tylko przebrała się jeszcze trzy raz i za każdym odpisywał "nie". Co jest, do cholery? Przecież strój kościotrupa w wersji damskiej był uroczy. Napisała wiadomość do Kierana, bo stała w przebieralni w jednym z nich i nie chciała paradować po sklepie.
- Co jest? - Wcisnął głowę do środka.
- No ty mi powiedz. Przymierzyłam wszystkie i Harperowi żaden nie pasuje. Co jest z nimi nie tak?
Kieran kazał obrócić się Hailey, pokazać się jej w pozostałych. On już wiedział, co było z nimi nie tak, albo co w nich widział Harper. Zachichotał i pokręcił głową. To się jej trafił zazdrosny dupek. Przez te dwa miesiące jakoś doszli do porozumienia, choć Harper i tak parzył na niego spod byka.
- Mów - wkurzała się na niego. - No i co cię tak bawi?
- Twój facet. - Uniosła pytająco brew. - W tych ciuchach wyglądasz naprawdę gorąco i obawiam się, krasnalu, że twój kochaś nie chce, żeby inny faceci oglądali cię w tym.
- Ale to tylko przebranie, poza tym będę miała makijaż.
- Co nie zmienia faktu, że wyglądasz seksownie.
- Aha. No to już jego problem. Biorę ten - wskazała na najbardziej prowokacyjny.
- Jezu, już mu współczuję. Facet będzie chodził twardy przez cała imprezę.
- Nie dał mi wyboru - wzruszyła ramionami, po czym wykopała Kierana z przymierzalni.
- Czekam przy kasie - mruknął i odszedł ze swoim wieszakiem.
Droga do akademika zajęła im dobrą godzinę, gdyż żadne z nich nie posiadało auta, więc wracali pieszo. Jak na koniec października nie było bardzo zimno, było co najwyżej chłodno. Jednak Hailey i tak naciągnęła czapkę bardziej na uszy, gdyż nie była przyzwyczajona do takiej pogody. Raptem w kieszeni jej spodni odezwał się telefon. Wyciągnęła urządzenie i odebrała od nieznanego numeru.
- Tak?
- Czy rozmawiam z Hailey Monroe?
- Tak.
- Odnalazły się wyniki badań DNA. - Aż przystanęła z wrażenia.
- Naprawdę? - Nie mogła uwierzyć. Zgubili je kilka miesięcy temu, a ona nie miała sposobności ich powtórzyć.
- Tak, jedna z naszych pracownic, no cóż, zawieruszyła je. Bardzo mi przykro z tego powodu, ale zostały dzisiaj wysłane, więc jutro powinny do pani dotrzeć.
- Och, ja... - przełknęła ciężko ślinę - dziękuję.
- Proszę i jeszcze raz najmocniej przepraszamy za zamieszanie.
- Nie ma sprawy. - Rozłączyła się i sapnęła z wrażenia.
- Co jest? - Spytał zatroskany Kieran, gdyż Hailey wyglądało strasznie blado.
- Znaleźli badania - wyszeptała. - Wysłali mi jej i jutro powinnam je otrzymać.
Kieran przytulił do siebie przyjaciółkę, lecz nie odezwał się słowem. Wiedział, że słowa były zbędne. Poza tym opowiedziała mu o wszystkim i jedynie co mógł teraz zrobić, to być tu dla niej, z nią. Wsparcie, to było jej potrzebne.
YOU ARE READING
Pamiętam cię
Teen FictionDruga część opowiadająca o dalszych losach Harper i Hailey. Czy wszystko ułoży się tak jak powinno? Czy Hailey pozna sekret jej mamy? A może nic już nie będzie tak jak wcześniej... To i wiele innych pytań, znajdziecie tutaj oraz jeszcze więcej niew...