Rozdział 10

63 7 0
                                    

Patrząc na odprężoną Florę, czuł się nieco dziwnie.

Miał wrażenie jakby nagle poznał zupełnie inną dziewczynę. Stała w niewielkiej kuchni i mieszała jakąś zupę. Na jej ustach czaił się delikatny uśmiech, a butem wybijała jakiś bliżej nieokreślony rytm. Jeśli tak wyglądała, gdy miała dobry nastrój, to Ayden bardzo by sobie życzył aby taki humor trzymał się jej jak najdłużej. Syknął, gdy tylko usiłował się podsunąć wyżej na poduszkach. Wciąż nie mógł uwierzyć, że znokautowała go kobieta. Opadł z powrotem na kanapę, która stanowiła obecnie zaimprowizowane łóżko szpitalne według Maggie. Wiedział, że zjawienie się w tym mieszkaniu nie było najlepszym pomysłem, ale że to właśnie on oberwie za swoje dobre intencje?! Kto by pomyślał?

Przyjaciółka Flory ponownie usiadła na niewielkim stoliku i spojrzawszy na niego, podała jakieś tabletki. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy czasami nie chce go otruć.

— Nie. Nie mam takiego zamiaru, magu – odezwała się rozbawiona. Ayden przyjrzał się jej uważnie. Na cholernego Merlina! Że też nie zauważył od razu! Przecież to była pieprzona wróżka! Jakkolwiek by to banalnie nie zabrzmiało, zupełnie zapomniał, że mają one różne zdolności ale zawsze te przeważające są nastawione na lecznicze właściwości.

— A to ciekawe. Jak to możliwe, że trafiła ci się współlokatorka ze starego rodu czarownic, która nie ma pojęcia kim jest i kim ty jesteś? – zapytał zjadliwie.

Maggie podniosła się gwałtownie, zabierając brudne naczynia.

— Nie waż się o tym więcej wspominać, a zwłaszcza przy niej. Nie jest jeszcze gotowa, a to nie twój biznes kiedy nadejdzie odpowiednia chwila – odparła sucho i wróciła do kuchni.

Ayden zmarszczył w zamyśleniu czoło. Jak to możliwe, że Flora mieszkała z wróżką i o tym nie wiedziała. Przecież jej zdolność postrzegania ich świata nawet przytłumiona powinna dać jej wgląd w prawdę. A jednak, nawet on miał problem z odczytaniem prawdziwego oblicza Maggie, co wskazywało na bardzo potężną magię do której z całą pewnością wróżka nie była zdolna. Kto zatem pomagał przyjaciółce Flory? Kolejne pytanie, na które na razie nie znajduje odpowiedzi.

— Przestań się tak marszczyć, bo zostanie ci tak na zawsze.

Usłyszał rozbawiony, dobrze mu już znany głos. Mimowolnie uśmiechnął się, jednak szybko postarał się opanować i przybrać znudzony wyraz twarzy.

— Byłoby ci przykro z tego powodu?

— Zupełnie nie. — Flora opadła na kanapę, gdy przesunął nieco nogi, by zrobić jej trochę miejsca.

Zdumiewająca była przemiana jaka w niej zaszła odkąd przekroczyli próg tego domu i wpadła w ramiona przyjaciółki. Wydawała się jakoś mniej przestraszona tym wszystkim, co się wokół niej działo, niż gdy była zdana na siebie i zupełnie obce jej osoby. Przyjemnie było na nią patrzeć, gdy się nie wściekała na niego, chociaż wydawała się wówczas jeszcze piękniejsza. Teraz jej włosy przypominały kłosy na polach pszenicy, choć wydawało się to niemożliwe, zmieniały kolor tak jak oczy, które teraz miały jasny odcień niebieskiego. Jej twarz miała w sobie jakąś dziwną łagodność.

— Jak myślisz, uda nam się znaleźć moją babcię? — zapytała ponownie, choć jego odpowiedź powinna być jednoznaczna, nie potrafił jej pozbawić nadziei. Może faktycznie zdarzy się cud i nagle pojawi się na ich drodze? Tego nie mógł być pewny.

— Nie wiem — odparł po prostu, nie znajdując żadnych innych słów.

— Dziękuję — szepnęła z delikatnym westchnieniem. Ayden spojrzał na nią ponownie.

Polowanie na czarownice - Tom 1 - Po drugiej stronie lustra [Zawieszone]Where stories live. Discover now