Rozdział 13

14K 704 33
                                    

Po raz kolejny wybrałem numer Ruby, jednocześnie dokładnie sprawdzając każde pomieszczenie w domu. Nigdzie nie było Leona. Mój żołądek skurczył się, przez co czułem jakbym miał zaraz zwymiotować. Spociły mi się ręce, a w uszach szumiało. Nagłe przypływy gorąca, wcale w tym wszystkim nie pomagały.

- Czego chcesz Harry? - zirytowany głos zabrzmiał w słuchawce i z jakiegoś powodu przyniósł mi chociaż minimalne ukojenie.

Przełknąłem ślinę i odezwałem się, drżącym głosem.

- Leon zniknął.

W słuchawce zapadła cisza. Po raz kolejny otworzyłem drzwi jego pokoju, z nadzieją, że może siedzi pod łóżkiem i śmieje się z mojej głupoty i braku predyspozycji do gry w chowanego. Jednak, niestety, nic z tego.

- Co masz na myśli, mówiąc, że zniknął? - zapytała, jej głos zadrżał, a oddech znacząco przyśpieszył. - To nie jest śmieszne.

- A czy ktoś się śmieje? - zapytałem, a łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłem i pociągnąłem nosem. - Daleko mi do tego.

- Boże, ty nie żartujesz. - szepnęła. - Zaraz ta będę.
Schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i zbiegłem na dół. Jeszcze raz przejrzałem wszystkie pomieszczenia na parterze, przy okazji zjadając wszystkie swoje paznokcie. Wyciągnąłem telefon i wystukałem szybko wiadomość do reszty moich znajomych, na wypadek gdyby Leon pojawił się u nich. Chwilę później dostałem masę wiadomości zwrotnych, ale gdy w żadnej nie pojawiła się informacja o pobycie chłopca, nawet nie kłopociłem się z odpisywaniem. Nie to było teraz ważne. 

Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Ruby, walcząca z parasolką, która widocznie nie chciała się złożyć. 

- Sprawdzałeś wszędzie? - zapytała, ostatecznie rezygnując z kolejnej próby i po prostu rzuciła parasol na ziemię. Przytaknąłem głową, zagryzając wargę. - Cholera, cholera, cholera. 

Patrzyłem jak krąży w kółko po pokoju, masując swoje skronie. Stanęła w miejscu, zakładając ręce na biodra i intensywnie zmarszczyła czoło. 

- Trzeba to zgłosić na policję. - mruknęła, wymijając mnie i idąc do kuchni. Kiedy miałem za nią podążyć, rozdzwonił się dzwonek do drzwi. 

Westchnąłem, otwierając drewnianą powłokę. Liam wparował do pomieszczenia, a zaraz za nim Niall. Obaj byli bladzi.

- Dostaliśmy twoją wiadomość. Zgłosiłeś to na policję? 

- Ruby właśnie dzwoni. - wskazałem na kuchnie, gdzie dziewczyna właśnie przytakiwała, gestykulując rękami. 

- Dobrze, okej. - Liam potarł swoje skronie, chodząc naokoło. 

Pierwszy raz zobaczyłem, jak bardzo on i Ruby byli do siebie podobni. Przynajmniej ich gesty, zachowania i reakcje na pewne rzeczy, były niemal identyczne. Jak ja i Gemma. Na samo wspomnienie o siostrze, ścisnęło mnie w sercu. Gdyby żyła, nie doszłoby do takiej sytuacji. Ona nigdy by do tego nie dopuściła. Zawiodłem ją. Na całej linii, zawiodłem. 
Podskoczyłem, gdy drobna ręka znalazła się na moim ramieniu. Odwróciłem się w kierunku niskiej dziewczyny, a jej drobne ciało, przylgnęło do mojego. Oplotłem ją rękami, całując w czoło. Moje ciało rozluźniło się i przez chwilę wierzyłem, że wszystko będzie dobrze. Dopóki nie usłyszałem jej cichego szlochu. 

- A co jeśli go nie znajdą? - wymamrotała w moją klatkę piersiową. Podniosłem jej twarz, kładąc dłonie na jej zaróżowionych policzkach.

- Nie myśl tak nawet. - oparłem jej czoło o swoje. - Co powiedzieli policjanci?

- Że zaraz tu będą. Mamy przygotować jakieś aktualne zdjęcie. 

Uncle HarryWhere stories live. Discover now