Rozdział piętnasty

Depuis le début
                                    

- Jak na kogoś, kto deklaruje, że nie podąża za modą zdajesz się być nią raczej zainteresowana – skwitował ze złośliwym uśmiechem na ustach, błyskawicznie sprawiając, że mój początkowy zapał nieco opadł.

- To, że nie podążam za ogólnie przyjętą modą nie znaczy, że się nią nie interesuję i że obcy są mi ich najważniejsi twórcy. Ignorancja brzydzi mnie w każdym aspekcie.

- W porządku, w takim razie weź głęboki wdech i wejdź ze mną do tej kolebki mody, ponieważ muszę odebrać stamtąd zamówiony płaszcz, chyba, że wolisz poczekać na mnie tutaj – rzekł, doskonale świadomy tego, jaką opcję wybiorę i już w następnej sekundzie wpuścił mnie przodem do środka, bym weszła do sklepu.

Transakcja, którą Sebastian odbył ze sprzedawcą przebiegła sprawnie i pomyślnie, ja tymczasem przechadzałam się między odzianymi w stroje manekinami i wieszakami, podziwiając znajdujące się na nich ubrania, których firmowa metka miała być za kilkaset lat warta więcej niż kilka przeciętnych wypłat. Nadal nie znałam się zbytnio na panujących trendach odzieżowych, tak więc każda kolejna sukienka i garnitur jawiły mi się raczej jako artystyczne stroje wyjęte z innej epoki, aniżeli coś, w czym powinnam umieć znaleźć pasujące do mnie rzeczy i jednocześnie nie przynieść wstydu reputacji rodu Phantomhive, był to też główny powód, dla którego w dalszym ciągu ubierał mnie Sebastian, albo w najgorszym wypadku aprobował moje modowe wybory. Mimo to, moją uwagę na dłużej przykuła sięgająca kostek suknia z licznymi falbankami i wysokim kołnierzem, która po założeniu mogła wyglądać albo absolutnie fantastycznie, albo kompletnie przekomicznie, zatrzymałam się więc na dłużej, badając materiał w dłoniach i zastanawiając się, która z tych opcji okazałaby się być przeznaczona dla mnie, niechętnie skłaniając się raczej ku drugiej perspektywie.

- Jesteś już gotowa? - Usłyszałam tuż za sobą i odwróciłam się na pięcie, by zobaczyć, że Sebastian czekał na mnie z pakunkiem w ręku.

- Tak, naturalnie. - Przytaknęłam i wyszłam razem z nim ze sklepu, po raz ostatni oglądając się za siebie i obiecując w myślach, że jeśli kiedykolwiek będzie mi dane wrócić do Londynu we współczesności to z pewnością będę musiała odwiedzić jeden z tych jeszcze nie istniejących domów mody, z pewnością tak różnych od pojedynczego, niewielkiego marketu z ubraniami znajdującego się na parterze wiekowej kamienicy.

- Sebastianie? - zagadnęłam, gdy znaleźliśmy się z powrotem na ulicy i dotarła do nas zarówno miejska wrzawa, jak i stopniowo ochładzające się powietrze.

Popatrzył na mnie pytająco, z pewnością nie mniej niż ja zaskoczony tym nagłym odzewem z mojej strony i cierpliwie odczekał nie kończące się dwie sekundy, podczas których rozważałam, czy podzielić się z nim swoim spontanicznym pomysłem, czy też lepiej zachować go dla siebie, a kiedy ostatecznie podjęłam decyzję, wypowiedziałam ją wyjątkowo bezpośrednio:

- Zabierz mnie gdzieś.

Jego brwi powędrowały nieznacznie ku górze, gdy musiał nie do końca zrozumieć moje intencje.

- Słucham?

- Zabierz mnie gdzieś – powtórzyłam. - Jeśli wszystko pójdzie dobrze na spotkaniu w White's to mogę już nie mieć szansy, by tutaj wrócić, nie teraz, dlatego chciałabym zobaczyć coś jeszcze, sprawdzić, gdzie chadza się na spacery, może spróbować, co się jada, jak spędza wolny czas, cokolwiek...

Pomimo tego, że moja prośba mogła wydawać się zuchwała, nie dostrzegłam na jego twarzy niechęci, a jedynie czyste zrozumienie i zainteresowanie.

- Mam pieniądze, które dostałam od panicza za swoją pracę – zaznaczyłam na wszelki wypadek, gdyby koszty stanowiły dla niego jakikolwiek argument. - Słyszałam też, że nie musimy spieszyć się z powrotem, ponieważ pozostali zajmą się kolacją.

Kuroshitsuji | Rewersja [ ZAWIESZONE ]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant