8.

38 4 0
                                    

Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi z nadzieją, że ktoś jest w domu, ale wtedy przypomniałam sobie, że Jack powinien być w środku, ponieważ matka ma nocną zmianę a tata dopiero za parę dni wróci z delegacji. Po krótkim namyśle postanowiłam otworzyć drzwi. Były otwarte, czyli Jack jest w domu. Zapomniałam jeszcze o moim psie, który zaatakował mnie przy wejściu i zaczął szczekać - cii Moon, cicho. Jest Jack? - zapytałam półszeptem. Ona tylko zaszczekała, więc obstawiam, że jest.

Poszłam sprawdzić jego pokój, bo to jest najbardziej prawdopodobne miejsce gdzie może być. Postanowiłam wejść bez pukania, ale w chwili kiedy weszłam do środka od razu tego pożałowałam przez widok jaki zobaczyłam, a mianowicie zobaczyłam Jack'a całującego się z jakąś dziewczyną, którą pierwszy raz widzę

- cholera Jack! - krzyknęłam, a on odsunął się od niej jak poparzony.

- Jade.. - zaczął ale mu przerwałam - ty masz dziewczynę?! - po tych słowach spojrzał się na mnie jak na kosmitkę ale po chwili oprzytomniał i postanowił odpowiedzieć trochę skrępowany - jeny, musisz krzyczeć? Tak to moja dziewczyna - spojrzałam potem na nią, która była trochę skrępowana tą sytuacją - o matko, przepraszam. Jestem Jade, jak już mogłaś usłyszeć - uśmiechnęłam się i podałam jej rękę - ja jestem Shy - odwzajemniła uśmiech i też podała mi rękę.

Po tym nastała krępująca cisza którą Jack musiał przerwać - więc - zaczął - kogo to kurtka, którą masz na sobie droga Jade? - cholera zapomniałam, że mam na sobie kurtkę Niall'a - a-uh-no wiesz - spojrzałam na Jacka a ten tylko uniósł jedną brew i z lekkim uśmiechem zapytał - czyżby mała Jade miała chłopaka, hmm? Czemu nic nie mówiłaś? - na to się tylko skrzywiłam i odpowiedziałam - co? nie, nigdy i nawet gdyby to nie jestem zobowiązana ci to mówić, a tak swoją drogą to kurtka jest kolegi. - chyba mogę nazwać Niall'a kolegą, prawda? W sumie nie wiem czym jesteśmy. Przyjaciółmi nie, parą na szczęście też nie więc chyba koledzy, tak sądzę.

- jasne, a teraz idź do swojego pokoju. A i właśnie, mamy nie będzie na noc! - krzyknął jeszcze zanim wyszłam z pokoju - ta, wiem - odpowiedziałam ze słyszalną irytacją w głosie.

Wyszłam z jego pokoju i zaczęłam iść w kierunku swojego. Ta cała Shy wydaje się miła i cieszę się, że Jack w końcu sobie kogoś znalazł. Dziwię się, że to mówię, bo niekiedy go nienawidzę to i tak jest moim bratem, a rodzeństwo powinno się wspierać, prawda? Jestem ciekawa kiedy ja spotkam tego jedynego, lub tą jedyną. Kto wie? Czasem brakuje mi kogoś do kogo mogłabym się przytulić ale z drugiej strony, lubię samotność. Kiedy stałam przed drzwiami do swojego pokoju, trochę bałam się otworzyć drzwi przez znajdujący się tam bałagan, i przez świadomość, że muszę go posprzątać. Westchnęłam głośno i postanowiłam je otworzyć. Widok mnie nie zdziwił bo byłam go świadoma.

Zaczęłam iść w stronę łóżka, co było trochę ciężkie przez porozrzucane na podłodze ubrania. Kiedy już przebrnęłam przez ten syf i doszłam do łóżka, nie marzyłam o niczym innym tylko o tym, żeby się na nim położyć lecz nie jest mi to dane, bo wiem, że jak to zrobię to już nie wstanę więc jedyną rzeczą jaką mogłam w tej chwili zrobić, to sobie na nie popatrzeć. Aby nie tracić czasu postanowiłam od razu wziąć się do roboty. Powiesiłam Niall'a kurtkę na wieszaku, żeby o niej nie zapomnieć i zaczęłam sortować ubrania, te do prania to do kosza, a te jeszcze świeże - do szafy.

Po skończonej pracy wstałam i rozejrzałam się po pokoju - to ja mam tu dywan? - powiedziałam, a raczej zapytałam samą siebie. Zachciało mi się pić więc postanowiłam pójść do kuchni po wodę. Moon sobie spała, więc nie miałam zamiaru jej budzić, bo jak wstanie to już tak szybko nie pójdzie spać. Kiedy wracałam do pokoju, przypomniałam sobie, że ciągle mam wyłączony telefon i chyba najwyższa pora aby go włączyć. Weszłam do pokoju, usiadłam na fotelu i włączyłam telefon, to był chyba zły pomysł bo on nagle zamienił się w wibrator - 50 nieodebranych połączeń i 10 sms'ów od Lee, no nieźle - powiedziałam do siebie i postanowiłam odczytać wiadomości

Lee: Jade, gdzie jesteś?

Lee: Jade do cholery martwię się

Lee: jesteś w ogóle w szkole?

Lee: odpisz błagam cię

Lee: JADE DO KURWY NĘDZY, ODPISZ

Lee: zamierzasz to zrobić jeszcze dzisiaj czy nie?

Lee: poszłaś na wagary, prawda?

Lee: CHOLERA JADE MARTWIĘ SIĘ

Lee: Jaaaade

Lee: ok, teraz będę dzwonić dopóki nie odbierzesz.

- mam przerąbane - powiedziałam pod nosem i postanowiłam jej odpisać

Ja: jestem w domu.

Nie musiałam długo czekać, ponieważ dosłownie po 10 sekundach dostałam odpowiedź:

Lee: CZY TY JESTEŚ KURWA NORMALNA???? NIE MOŻESZ PO TYLU GODZINACH TAK PO PROSTU SOBIE ODPISYWAĆ JAKBY NIGDY NIC

Ler: i czekaj, czy to kropka nienawiści?

Teraz czuję się naprawdę źle z tym, że nie powiedziałam o niczym Soph ale trudno, czasu nie cofnę.

Ja: przepraszam

Ja: i nie, to nie była kropka nienawiści ;)

Po tym Lee już nic nie odpisała. Nie mogę ją nienawidzić za to, że jest na mnie zła skoro ja sama na siebie jestem. Nie mając już siły na nic położyłam się do łóżka i włączyłam jakiś serial na laptopie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział :) Wiem, że nie było 2 gwiazdek ale dodaję teraz bo później nie będę miała czasu go napisać, ale standardowo 2 gwiazdki i kolejny. Nie wiem kiedy nie pojawi ale najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu.

Lots of love xx

First love //n.h ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now