5. Chicken love

125 19 4
                                    

Zapraszam do komentowania~
***

Sobota. Jinki cieszył się pięknem samotnego wieczoru. No prawie samotnego. Jakże mógł go nazwać samotnym, gdy w jego skromnych progach przebywał tak wspaniały gość. Gospodarz podkręcił muzykę w kuchni i z zamkniętymi oczami rozkoszował się cudowną atmosferą. Na jego twarzy zawitał delikatny uśmiech idealnie dopasowany do romantycznego nastroju. Brakowało jedynie świec. Pośpieszył po nie do sypialni, wyciągnął z szafy i wrócił do poprzedniego pomieszczenia. W szufladzie znalazł zapalniczkę. Trzymał ją tam właśnie na takie chwile. Zapalił knoty i odpowiednio ustawił źródła światła na blacie. Pomiędzy nimi zaś umiejscowił najważniejszy punkt dzisiejszego wieczoru. Był nim talerz. Talerz sam w sobie dosyć zwyczajny, jednakże jego zawartości już nie można było określić tym mianem. Mężczyzna pośpiesznie zgasił górną lampę i usiadł na stołku. Przymknął i tak wąskie szparki swych oczu, a następnie zaciągnął się wspaniałym zapachem, unoszącym się ponad naczyniem. Wyciągnął rękę i sięgnął po cudowną zawartość. Westchnął, gdy poczuł pod swymi palcami chropowatą i jeszcze ciepłą powierzchnię. Delikatnie chwycił palcem wskazującym oraz kciukiem tajemniczą rzecz i podniósł. Przybliżył ją do swej twarzy, ponownie delektując się magiczną wonią, a następnie zdecydowanie wykonał ugryzienie. Na jego języku rozbrzmiała symfonia smaku. Cóż za niesamowita ambrozja i nektar w jednej postaci. Jinki nim spostrzegł, wstał ze stołka i zaczął koślawo, jednakże wkładając całe swoje serce, tańczyć walca. Sam nie wiedział, czemu akurat to, ale ważne, że umiał. Czuł się, jakby stąpał po miękkiej chmurce. Zapewne, gdyby znał literaturę polską, mógłby stwierdzić, że wie, jak czuł się Kordian, kiedy podróżował z Mont Blanc na chmurze. Jednakże nie zna... Więc nie wie o istnieniu takiego porównania. Zamiast tego do jego umysłu przyszło całkiem inne, może nawet i lepsze. Podejrzewał, że pewnie tak czuł się Minho, gdy przypadkowo dotknął pośladków Kibuma i nie dostał za to ochrzanu. Usłyszał wtedy od przyjaciela bardzo obleśne, ale pełne mądrości słowa. ,,Już nigdy nie umyję tej ręki". Może i właściciel piekarni nie powinien później myć zębów oraz palców, aby nie pozbyć się cudownej obecności jego prywatnego raju?

Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Rzucił obgryzioną kość ponownie na talerz i wytarł dłoń o spodnie.

-Już idę! - krzyknął, niechcący plując resztkami mięsa. Pośpiesznie poszedł i otworzył drzwi. Mocno się zdziwił, widząc innego pracownika własnej placówki.

- Cześć, Jinki. Potrzebuję twojej pomocy - Jonghyun nie czekając, aż gospodarz go łaskawie przepuści, wparował do środka. - Chcę wreszcie wyznać wszystko Taeminowi. Przy poprzedniej próbie wszystko zepsułem, więc tym razem potrzebuję Twojej pomocy - Trajkotał szybko, jakby na jednym tchu.

- Ale jesteś świadomy, na co się piszesz? To w końcu Taemin - wyższy nie wierzył, by cokolwiek mogło z tego wyjść. Może i ich dino jest bardziej dojrzały od najmłodszego członka piekarenkowej rodziny, ale czy sprosta surowym wymaganiom co do idealnie podgrzanego mleka? Nawet Kibum musiał długo trenować. Chyba, że zamierzał mu fundować całkiem inną białą ciecz przed snem... STOP. Jinki, nie myśl o tym.

- A coś z nim nie tak? - Jonghyuna zdziwiło pytanie przyjaciela. Co prawda jego ukochany był trochę jak zagubione dziecko i potrafił zgubić nawet siebie, ale domu chyba nie wysadzi... A przynajmniej miał taką nadzieję.

- Kibum jakiś czas temu opowiadał, jak Taemin prawie spalił im kuchnię przy próbie podgrzania mleka i upieczenia pseudo ciasta. - starszy pokręcił głową z rezygnacją, ale po chwili pstryknął palcem i się nieco ożywił - A! Właśnie! Przecież nasza kochana "kelnereczka" dobrowolnie nie odda ci swojego dziecka pod opiekę.

- Jak namówię cię na powiększenie lokalu i dodatkowo poproszę Minho o zabieranie mu każdej wolnej chwili, to z chęcią mi go odda, jak kukułka swe jaja - Jonghyun uśmiechnął się chytrze i potarł dłonie.

Jinkiemu w umyśle włączyło się skanowanie sytuacji w poszukiwaniu jakichś wirusów, bądź uszkodzonych informacji. Loading... 10% loading... 30 % loading... 50% loading... 90% loading... 95% loading... 97% loading... 98% loading... 99% loading... Pomyślnie ukończono skanowanie. Chcesz zobaczyć raport? Tak. Nie. Znaleziono trojana. Wirus został przeniesiony do kwarantanny.

- Już rozumiem... - mruknął starszy i przymrużył oczy, sprawiając, że wyglądały jak szparki, z których miałyby zaraz wyskoczyć pioruny. - Pewnie przysłał cię Kibum, byś przekonał mnie do rozbudowy, a w zamian oddałby tobie nasze "maleństwo". Sprytne zagranie. - syknął.

- Nawet nie wiem, o czym mówisz - bronił się Kim - Zresztą... Jadłeś kurczaka?

- Tak, a co? Mam panierkę na twarzy? - nagła zmiana tematu tak zaskoczyła gospodarza, iż nie potrafił się jej oprzeć. Tym bardziej, że dotyczyła najwspanialszej rzeczy istniejącej na świecie. Jedynej prawdziwej ambrozji.

- Trochę - odparł gość i ruszył do kuchni na polowanie, niczym prawdziwy tyranozaur. Zanim Jinki odkrył i ten podstęp, Jonghyun zdążył złapać nóżkę i rozpoczął pałaszowanie. Lee popędził na ratunek swemu ukochanemu jedzeniu, jednakże po drodze, jak to bywa w jego zwyczaju, poślizgnął się i upadł. Podniósł się pełen determinacji i dzięki swojemu uporowi, bezpiecznie dotarł do kuchni. Niestety tam ponownie się poślizgnął. Chcąc zachować równowagę, złapał się pierwszej lepszej rzeczy, sądząc, że to blat. Nie przewidział jednak, że okaże się nią talerz, a pozostałe panierowane nóżki kurczaka pofruną na niego.

- Wiedziałem o twojej miłości do kurczaków, ale nigdy nie sądziłem, że zobaczę cię zabawiającego się z ich kawałkami na podłodze - zaśmiał się młodszy.

- Nic. Więcej. Nie. Mów - do uszu Kima doleciało groźne warknięcie z podłogi.

Shiny Bakery {SHINee}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz