Wstęp.

148 19 11
                                    

Czymże byłoby wbrew pozorom gwarne Miami bez piaszczystych plaż i szumu fal? Thomas niemalże każdego dnia zadawał sobie to pytanie, kiedy przechadzał się wzdłuż i wszerz przybrzeżnych pustyń, gdzie tłumy rozkładały się na ręcznikach we wszystkich kolorach tęczy oraz plastikowych leżakach. Co prawda mężczyzna nie był rdzennym Amerykaninem, ale odkąd przeprowadził się do Stanów, od razu zakochał się w tym miejscu. W końcu wybrał je nie bez powodu. Wiedział, że to tutaj będzie mu dobrze.

Odstawił swoją deskę pod ścianę i odczekał chwilę, nim ocieknie z wody. Udał się prosto do środka swojego niewielkiego dobytku, jakim był biało-szary dom, zupełnie nie pasujący do wszystkich w okolicy. Tamte były jasnożółte z niebieskimi domieszkami. Ale kim byłby Thomas, gdyby nie jego artystyczna inwencja i chęci do pomalowania elewacji?

Przechadzał się po pokoju, do którego wpadały ostre promienie letniego słońca. Mruknął coś pod nosem, wyciągając z dna swojej zakurzonej szafy spodnie w kolorze khaki. Uśmiechnął się na ich widok, ponieważ już dawno poszukiwał tej części garderoby. Wciągnął je na swoje ciało i zapiął guzik, jak również rozporek, a całość dopełnił skórzany pasek z masywną klamrą. Poprawił podwiniętą gumkę jego czarnych bokserek, co bardzo go irytowało i wręcz przeklął cicho pod nosem, kiedy zauważył niewielki odcisk. Tak niewielka rzecz, a potrafi wzburzyć człowieka do granic możliwości.

Zdjął z drewnianego wieszaka swoją białą koszulkę, która idealnie opinała jego wyrzeźbione ciało. Dbał o siebie. Przynajmniej się starał, a ułatwiała mu to pasja, jaką było surfowanie. Kochał wodę pod każdym względem. Kiedyś, w dzieciństwie, nawet pasjonowały go jedynie zwierzęta żyjące jedynie w tym środowisku. Sam czasami żartował, że czuje się właśnie jak ryba w wodzie. Szczęście dawała mu nie ląd czy ogień, czy powietrze...właśnie woda. I wystarczyło, że zanurzył stopy pod szklistą powierzchnią, a kąciki jego ust unosiły się do góry.

Strzepnął kraciastą koszulę, która niegdyś miała żywe kolory. Dziś jedynie wyblakła, ale wciąż robiąca wrażenie. Nieco pognieciony czerwono-granatowy materiał zajął honorowe miejsce na jego ramionach, kiedy siadał na łóżku, by wyciągnąć spod niego tenisówki. Związał szarawe sznurówki i patrząc na nie, przez myśl mu przemknęło, by nawet je wyprać.
Jednak tak szybko jak ta myśl się pojawiła, tak szybko zniknęła. Nie było to nic szczególnego, ponieważ chwile takiego 'zwątpienia' często pojawiały się u młodego mężczyzny.

Zbiegł po schodach, zgarniając po drodze portfel oraz telefon komórkowy. Upchał to do kieszeni spodni i po raz kolejny przyjrzał się wizytówce z adresem. Minęło kilka lat, odkąd ostatni raz tam się pojawił. Obudził się z myślą, że w końcu musi się tam pojawić. Dlaczego?
Sprawdził kilka razy, czy drzwi zostały solidnie zamknięte. Było to coś w rodzaju jego natręctwa, podobnie jak sprawdzanie po kilka razy jego kieszeni, czy nic przypadkiem nie zgubił. Nigdy mu się to nie zdarzało, a jednak wciąż to robił.

Podczas stąpania po chodniku wsłuchiwał się w warkoty silników samochodowych. Nie posiadał własnego pojazdu, ale uważał, że na dniach sobie to poważnie przemyśli i w końcu zakupi. Jego pragnienie wzmocnił przejeżdżający Chevrolet Impala z 1967 roku.

- Cholera... - bąknął do siebie pod nosem, obracając się za skręcającym w wąską uliczkę pojazdem.

Był idealny. Uśmiechnął się do siebie i zassał delikatnie dolną wargę, odwracając się na pięcie, po czym ruszył ponownie przed siebie.

Dwudziestoparolatek nigdy nie uważał się za osobę, która genialnie znała się na motoryzacji, na silniach czy smarach et cetera. Zrobiłby wręcz wyjątek dla takiego cudownego samochodu, który miałby zostać już jego. Jedyną przeszkodą były pieniądze, a nie przelewało się z pieniędzmi w rękach Brytyjczyka. Starał się jak mógł i często nawet chwytał się różnych dorywczych robótek. Pokrywało to oczywiście wszelakie rachunki za prąd, gaz czy sam czynsz za mieszkanie, zostawało na inwestowanie w nową pasję jaką odnalazł, czyli łowienie ryb jak i również tą starą, czyli surfing. W głowie układał już sobie plan, jak do tego wcisnąć czterokołowca.

Siren's Scream [zawieszone]Where stories live. Discover now