[Time skip]

Po czasie wolnym następuje jeden z najbardziej znienawidzonych czynności przez większość ludzi na tej kuli ziemskiej — praca. Czy to było na odwrót, najpierw praca później przyjemności?... W każdym bądź razie zostałam brutalnie zmuszona (wniesiona do biura) do wypełnienia ważnych dokumentów dotyczących firmy oraz po odpowiadać na listy, zaproszenia od szlachty. Papierkowa robota, zdecydowanie najnudniejsze, a zarazem najbardziej męczące zadanie, jakie tylko może istnieć. Gorzej być nie może... Jednak może, współczuję Dorothy wypełniania księgi budżetowej, w której musi dokładnie wyliczyć wydatki i przychody, do najmniejszego centa, WSZYSTKICH zakupionych, sprzedanych rzeczy. Wyobrażacie sobie prowadzenie takiej księgi? To istna katorga, dziwię się, że kobieta na to nie narzeka, a nawet cieszy się, że może w czymś pomóc. Co prawda, gdyby pomyliła się w nawet najmniejszym stopniu, czuwa nad nią Sugilis, która jako demon jest przecież nieomylna oraz doskonała (jak również niesamowicie denerwująca).

Przez swoje lenistwo, które ani myśli się wyprowadzić pod most, albo chociaż do kogoś innego, miałam zaległości w dokumentach. Dlaczego właśnie ja muszę je wypełniać? Co z tego, że jestem właścicielem firmy, Sugilis też może to zrobić. Wykręca się gadanina o samodzielności i odpowiedzialności z mojej strony. Teoretycznie ma racje, ale nigdy się do tego nie przyznam! Demon z większym ego niż jego wiek jest ostatnią rzeczą, jaką potrzebuję.

W całej katordze pomagał mi Makbet, segregujący kartki na korespondencję prywatną, zlecenia wiedźmińskie oraz na nieszczęsne dokumenty z firmy. Wiem, że to brzmi absurdalnie — mała myszka układająca dokumenty po ich rodzaju, jednak nie można zapomnieć, iż mam pod dachem demona, dwa wilkołaki, mordercę, medium i innych, w dodatku są służącymi u szlachcianki z wiedźmińską profesją. PARANOJA! Wszyscy wiedzą, że bycie normalnym jest nudne, a łatka szajbusów idealnie do nas pasuję.

[Time skip — kolejny, bo mogę].

Po jakże długim i wyczerpującym czasie, wypełnienia wszelakich dokumentów, pozostało mi jeszcze przejrzeć prywatną korespondencję, która była moją jedyną rozrywką tego dnia. O dziwo, nikt mi nie przeszkadzał w pracy, a nawet mało osób w ogóle wchodziło do biura. Co jakiś czas Sugilis zaglądała do środka, czy aby na pewno wykonuję swoją powinność, ale na szczęście kończyło się to zaledwie na wejściu do środka i zapytanie o picie lub posiłek. Na całe szczęście — często sama swoją obecnością potrafi mnie rozpraszać. Następną osobą był nie kto inny tylko shinigami z zaburzeniem płci, który usilnie próbował zwrócić na siebie moją uwagę, aby pobyć ze mną jeszcze chwilę czasu. Po kilku wymienionych zdań uspokoił się i obecnie przesiaduje na pobliskim fotelu, czytając jakąś książkę, (nie spodziewałam się, że on w ogóle coś czyta, ale jednak cuda się zdarzają). Byli u mnie również James oraz Sophia, zobaczyć co aktualnie robię i czy będę mogła się z nimi trochę pobawić.

Wzięłam odpowiedni stosik, równo poukładanych listów i pobieżnie przejrzałam nazwiska nadawców. Miałam cichą nadzieję, że ujrzę list od ojca, jednak jeszcze nic mi nie wysłał. To było do niego nie podobne, gdyż nawet podczas naszych krótkich rozłąk, wysyłał mi list, aby być pewnym, czy u mnie jest wszystko w porządku. Po woli zaczynałam się o niego martwić, chociaż wiem, że potrafi sobie poradzić i ma wokół siebie dużo przyjaciół. Mimowolnie złapałam za naszyjnik, który od niego dostałam podczas wyjazdu. Nigdy go nie zdejmuje, tak samo, jak moja matka oraz ojciec. Gdy tylko przypomniałam sobie jego zmartwiony wzrok podczas ostatniego spotkania, zaczęłam mieć złe przeczucia, jednak szybko potrząsnęłam głową, odganiając je od siebie.

Za niedługo przyjedzie.

Mam taką nadzieję.

- Coś się stało, Śnieżynko? - Grell musiał podłapać mój zmartwiony wzrok. Spoglądał na mnie z troską oraz niemym pytaniem.

- Nie przejmuj się tym, to nic takiego. - Uśmiechnęłam się do niego słabo. Nie wyglądał na przekonanego, ale nie naciskał. Wiedział, że gdybym chciała, powiedziałabym mu o tym. Za to go właśnie uwielbiam — zawsze się o mnie martwi, ale nigdy nie próbuje wymuszać na mnie wyznań. Może dla większości osób był wkurzający nie do zniesienia, ale przy mnie oraz przy Sugilis zachowywał się całkowicie normalnie, jak nie on. Jak to mówią - „Kobieta zmienną jest" - pozwolę sobie tak zażartować.

Wzięłam do ręki pierwszy list z brzegu, który okazał się nadany od Lizzy. Dawno się z nią widziałam, z chęcią spotkałabym się z nią, mimo jej denerwującego zachowania. Przełamałam wosk, rozkładając starannie ułożony kawałek papieru. Lizzy posiadała drobne, staranne pismo z zaokrąglonymi liderami i większymi przerwami między słowami.


Kochana Luno!

Minęło dużo czasu, od naszego ostatniego spotkania i już zaczęłam za tobą tęsknić. Opowiedziałam o Tobie rodzicom, którzy z chęcią chcieliby Cię poznać.Mam Ci tyle do opowiedzenia, że nawet nie wiem, od czego zacząć! Muszę Ci opowiedzieć o swoim narzeczonym! Pisanie listu zapewne zajęłoby mi wieki, więc wszystkie opowieści zostawię na nasze spotkanie, żebyśmy mogły dłużej porozmawiać ze sobą.W najbliższym czasie wystawiam przyjęcie, na który jesteś serdecznie zaproszona. Odbędzie się 20 października 1888 roku o godzinie 18:00. Oczywiście możesz zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Im więcej ludzi tym lepsza zabawa!Już nie mogę się doczekać naszego spotkania!UściskiLizzy

PIĘKNIE! TYLKO TEGO MI BRAKOWAŁO!

Samą obecność blondynki i wytrzymywanie w jej towarzystwie jestem w stanie znieść, jednak przebywanie w tłumie nieznajomych mi ludzi, w dodatku szlachty, już nie jestem w stanie ścierpieć. Dlaczego musiała mi to zrobić!? Dopiero co udało mi się powrócić do poprzedniego stanu po spotkaniu z Lauem! Facet był naprawdę przerażający! Teraz ponownie będę zmuszona wytrzymać te katusze przebywania z nieznajomym tłumie! Przyjęcie oznacza założenie wystawnej sukienki, którą, na pewno zostanę przymuszona założyć przez tego cholernego demona! CO NAJGORSZE — na 100% będę musiała z kimś rozmawiać i tańczyć. Szlachta dowie się o moim istnieniu, już nie będę anonimowa jak dotychczas. Co z tego, że jestem na ustach wielu kobiet ze względu na pochodzenie, białe włosy oraz firmę cukierniczą! To się nie liczy.

Ktoś mi bezczelnie wyrwał z ręki list i zaczął sobie czytać. Ta osoba był nie kto inny jak shinigami, któremu po chwili zaczęły świecić oczy z podekscytowania. Ta reakcja nigdy nie świadczyła nic dobrego, a zwłaszcza u czerwonowłosego, nigdy bowiem nie wiesz, czego możesz się po nim spodziewać. On jest zdolny do wszystkiego — naprawdę wszystkiego, facet jest nieprzewidywalny.

- Weź mnie ze sobą! - Tego się obawiałam, jeśli mu pozwolę iść, będzie próbował podrywać wszystkich ładniejszych mężczyzn, udając kobietę. Przez niego wyrzucą mnie z balu, zaczną mnie wytykać palcami, plotkować na mój temat, jakieś wymyślone historyjki! Lizzy nie będzie chciała mnie więcej widzieć! Cała szlachta z przyjęcia będzie mnie unikać i nic nie kupią z mojej firmy, bo będą się obawiać wyrobów nienormalnej wariatki! Moja dobra reputacja zostanie zniszczona i nie będę mogła normalnie chodzić po mieście bez niemiłych komentarzy i rzucania we mnie zgniłym żarciem! Nikt nie będzie chciał skupywać moich produktów, zbankrutuje, popadnę w depresję, żyjąc na ulicy, aż w końcu się zabiję i zostanę żądnym zemsty duchem.................???

- Zgoda! Będzie ubaw! - Podekscytowana wstałam, o mało co nie przewracając krzesła, na którym siedziałam. Sutcliff zapiszczał zadowolony. - Ale to ja wybieram ci strój i fryzurę! - W tym momencie jego zapał jakby zbladł, zupełnie nie wiedząc dlaczego. Po chwili jednak uśmiechnął się przebiegle, kierując się do wyjścia.

- W porządku, ale ja Tobie... DIABEŁKU!! - I tyle go widziałam.

NIIIIEEEEE!!!

CÓŻ JA UCZYNIŁA!?

'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

Macie może jakieś pytania, na które chcecie, żebym odpowiedziała?

Child of the Moon - Kuroshitsuji [Wolno Pisane]Where stories live. Discover now