Rozdział 2

198 21 4
                                    

Nareszcie dotarliśmy do tymczasowego zamieszkania Somy. Nie przyglądałam się zbytnio posiadłości, bo moje myśli krążyły głównie wokół pysznego jedzenie, które miałam nadzieje wkrótce dostać. No cóż, nie jestem jak typowa kobieta, która dba o linie i stara się tylko nie przytyć. Kocham jedzenie, potrafię zjeść więcej niż nie jeden mężczyzna i nie przytyć. (Mój największy sukces). Najbardziej jednak uwielbiam słodycze. Podczas przebywania w moim sklepie lub fabryce, zawsze muszę coś podkraść. Ogólnie można mnie przekupić w niektórych sprawach używając jedzenia jako łapówki. ;-;

Wracając do posiadłości. Soma zaprowadził mnie do salonu w raz z Agnim, który otwierał przed nami drzwi. Zasiedliśmy obok małego stolika na dużych fotelach. Na przeciwko drzwi wejściowych znajdowały się okna z widokiem na ogród, teraz po mojej prawej. Założyłam nogę na nogę i oparłam plecy o oparcie. Nadal nie zdejmowałam kaptura, co chyba nie przeszkadzało Somie skoro jeszcze nie poprosił mnie o jego zdjęcie. Dla mnie lepiej by było gdyby nikt nie wiedział, że szlachcianka ubiera się tak "niegodziwie". Ostatnie co bym teraz chciała to popsucie dobrego wizerunku rodziny na samym początku. No właśnie, na początku. Jak firma odpowiednio się rozwinie nie będę miała skrupułów, aby chodzić w spodniach po ulicach w środku dnia. (Jestem złem wcielonym. Buhahaha).

- Agni przygotuj dla nas herbaty i coś do jedzenia. - Kamerdyner ukłonił się i wyszedł z pomieszczenia zostawiając nas samych. - Skoro mamy chwile wolnego czasu możemy w spokoju porozmawiać. - Książę zwrócił się teraz do mnie uśmiechając się szczerze. Biło od niego szczęście i pewność siebie. 

- Z chęcią. O czym chciałbyś na początku ze mną porozmawiać?

- Co cie sprowadza do tego kraju?... Ja na przykład przybyłem tutaj, żeby odnaleźć Mine, która była moją nianią. Praktycznie zastępowała mi matkę, wiec za wszelka cenę musiałem ją znaleźć. Spodobała się jakiemuś angielskiemu szlachcicowi i wyjechała. - Przez chwilę się zasmucił, lecz nie trwało to długo, po chwili na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech.

Przez chwilę myślałam co odpowiedzieć, żeby nie zdradzić zbyt wielu szczegółów i było wiarygodne. Chociaż z drugiej strony Soma nie wydawał się zbytnio rozgarnięty. Jednak pozory mylą i może okazać się innym człowiekiem niż go postrzegam. 

To też dotyczy mnie. Nie jestem do końca tym za kogo się podaje. Zaciekawieni? Dowiecie się w swoim czasie.

- Mój kraj już od jakiegoś czasu zniknął z map Europy. Jednakże naród przetrwał i przez cały czas walczymy o niepodległość... Rodzina bała się, że może mi się coś stać i wysłała tutaj, abym była jak najdalej od wojny. - Spojrzałam przez okno, przymykając na chwilę oczy. Po chwili jednak ponownie przeniosłam wzrok na chłopaka, który nie spodziewał się takiej odpowiedzi. 

- To smutne... - Skierował wzrok w niewiadomym kierunku. Wydawał się, że myśli co odpowiedzieć. - Opowiesz mi o zwyczajach swojego ludu? - I ponownie w niewiarygodnie szybkim czasie zmienił humor z przygnębionego na wesoły.

I tutaj chyba nie mógł natrafić na lepszy temat do rozmów. Uśmiech pojawił się na moich ustach, a w oczach pojawiły się iskierki radości. Jeśli chodzi o polskie zwyczaje i wierzenia to mogę o nich ględzić godzinami. On chyba nie wiem w co właśnie się wpakował. Podejrzewam, że spędzę u niego jeszcze jakiś czas.

- Od czego by tu zacząć? - Dotknęłam palcem ust w geście myślenia i na chwilę spojrzałam za okno. Ponownie zwróciłam wzrok ku chłopakowi. - Moja kultura posiada wiele zwyczajów i obrzędów, a zwłaszcza z czasów pogańskich. Jednak to nie oznacza, że jest ich mało. Ten temat jest stanowczo za długi, jak na jedną rozmowę. Dzisiaj zdążę opowiedzieć tobie tylko nie liczne z naszych wierzeń i zwyczajów.

Child of the Moon - Kuroshitsuji [Wolno Pisane]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora