Rozdział 6

99 17 7
                                    

A oto nowy rozdział. :) Nie dzieje się w nim nic ciekawego i nie jest najlepszy, jednak lepszy nie będzie.

Miłego czytania życzę. ;)

''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

  Spałam sobie spokojnie w swoim czystym, wygodnym łóżeczku, nikomu nie wadząc, do czasu, gdy zostałam brutalnie obudzona, zostając zrzucona na podłogę. Moja jakże widowiskowa pobudka została skomentowana wybuchem głośnego śmiechu. Ten śmiech wydawał się znajomy, lecz nie potrafiłam sobie przypomnieć, do kogo on należał?

Z całych sił starałam się całkowicie odzyskać przytomność oraz ruszyć z miejsca. Grawitacja jednak mi na to nie pozwalała, usilnie wciskając w podłogę. Nawet mimo niewygodnej pozycji, która próbowała powykręcać wszystkie moje stawy. Lewa noga nadal znajdowała się na materacu, prawa zgięta pod dziwnym kątem, natomiast tułów leżał na podłodze, wykręcony w lewą stronę. Lewa ręka znajdowała się pod brzuchem, a prawa wygięta w łokciu nad głową.

Zapewne nadal leżałabym w tejże pozycji, pomimo nie ustającego bólu ciała, gdyby nie przypomniała mi się bardzo ważna rzecz, zupełnie do mnie nie podobna. Pewnie, gdyby Sugilis o tym usłyszała, to martwiłaby się, czy wszystko, ze mną jest w porządku. Jak oparzona wstałam z podłogi, prawie przewracając się o leżącą nieopodal kołdrę, po czym prawie rzuciłam się na zegar, który wisiał naprzeciwko łóżka. Całkowicie ignorowałam (zapomniałam) o obecność intruza, pewnie pieczołowicie zastanawiał się, co ja wyrabiam?

Było po 3 po południu, nikt nie obudził mnie o tak późnej porze, lecz nie przez to wpadłam w lekką panikę. Od wyjazdu na misję o utopcach, nie miałam nic w ustach, a to całkowicie jest do mnie niepodobne. Zazwyczaj jem 5 razy dziennie (lub więcej, Sugilis nie musi wiedzieć, że podjadam) posiłków, każdy przeciętnie ma większą objętość od tej dla mężczyzny. Od zawsze jem bardzo dużo i praktycznie zawsze jestem głodna, dlatego nie mogłam pojąć, że przegapiłam jakikolwiek posiłek, jak na razie wyszły mi 2 lub 3 opuszczone porcje.

Musiałam wyglądać komicznie albo przedstawiać obraz nędzy i rozpaczy, bo nieznajomy podszedł do mnie i obrócił w swoją stronę, żebym na niego skierowała spojrzenie. Widząc jednak, że pusto wpatruję się w przestrzeń, jedną ręką poniósł mój podbródek, zmuszając nie do spoglądania w górę.

Moim oczom ukazał się młody mężczyzna o długich, krwistych włosach i zielonych oczach. Miał na sobie okulary korekcyjne z czerwonymi oprawkami oraz metalowych łańcuszkiem z kilkoma koralikami w czaszki. Co zadziwiające miał zrobiony na twarzy lekki makijaż, który eksponował czerwone usta i długie, kruczoczarne rzęsy.

- Wszystko w porządku, Śnieżynko? - Spytał się mnie z jawną troską i zainteresowaniem. Posiadał męski, acz trochę skrzekliwy głos, który nie każdemu przypadłby do gustu.

Z początku łączyłam wątki, aby w ogóle przyswoić informację o tych, że ktoś coś do mnie mówi. Następnie, gdy to zadanie zostało zrealizowane, pozostało zrozumieć usłyszane słowa, poskładane w sensowne zdanie, które zdawało się zbyt skomplikowane. Potem dopiero został zauważony nadawca owych słów, który nadal z uwagą się we mnie wpatrywał, oczekując jakikolwiek ruch z mojej strony. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że ja znam tego mężczyznę i nie widziałam go całe wieki.

- GRELL!! - Rzuciłam się na szyję zdezorientowanemu, czerwonowłosemu przybyszowi. Nie przewidując takiej reakcji, z mojej strony efekt był następujący, iż obecnie gość był przygniatany i podduszany przeze mnie na podłodze. Gdy się opamiętałam, od razu sprawdziłam, czy wszystko z nim w porządku, jednak sobie przypomniałam, że mam do czynienia z nieśmiertelnym bogiem śmierci i nawet poćwiartowanie mu nie zaszkodzi.

Wstałam z czerwonowłosego i pomogłam mu wstać z dużym uśmiechem na ustach. Znałam chyba już przedstawicieli z prawie wszystkich gatunków istot, z którymi można normalnie porozmawiać. Z Grellem zapoznała mnie moja mama, za czasów dzieciństwa. Matka przyjaźniła się kilkorgiem shinigami, którzy wykazali się mieć o tyle dobre serce, że zgadzali się ze mną bawić i wytrzymywać moje humorki. Co więcej, polubiliśmy się nawzajem i co jakiś czas mam niezapowiedzianą wizytę któregoś z bogów śmierci. Oczywiście najczęściej pojawia się u mnie Sutcliff, który szuka u mnie schronienia przed surowym wzrokiem Willa (również shinigami), albo najzwyczajniej w świecie chce się po opierdzielać.

Czerwonowłosy stanowi ciekawy przypadek mężczyzny, jest on bowiem transwestytą. Maluję się, czasami nawet przebiera się w sukienki obowiązkowo czerwone, a o włosy i paznokcie dba równie mocno co szlachcianka. Mówi o sobie jako o kobiecie i co za tym idzie woli mężczyzn. Co chwile ugania się za jakimś przystojnym nieszczęśnikiem, którego próbuje uwieść. Mimo tych niecodziennych przyzwyczajeń i sposobu życia Grell jest godnym zaufania przyjacielem.

- Zdaje sobie sprawę, że za mną tęskniłaś, ale nie musiałaś od razu mnie dusić i przewracać, Śnieżynko. - Otrzepał się z niewidzialnego kurzu i poprawił ubranie, po czym uśmiechnął się, ukazując swoje szpiczaste zęby, jak u rekina. Kolejna rzecz, która go wyróżniała z tłumu, jakby krwistoczerwone, długie włosy to za mało. - Wracając do mojego wcześniejszego pytania... - Jego twarz przybrała zmartwiony wygląd. To miło wiedzieć, że się o mnie martwi.

Nie odpowiedziałam na pytanie. Złapałam go za rękę i pognałam do jadalni, ciągnąc go za sobą mimo protestów. Przez całą drogę czerwonowłosy protestował, próbując się wyrwać z żelaznego uścisku mojej dłoni — bezskutecznie. Gdy w końcu dotarliśmy do celu, otworzyłam z hukiem drzwi i wkroczyłam do środka, jakby nigdy nic. Oczywiście napotkałam upominający wzrok Sugilis, który przeszywał mnie na wskroś przez całe ciało. Próbowałam go ignorować, jednak nie dawał mi spokoju.

- Coś jest nie tak, Sugilis?

- Ależ skąd, Panienko? Wszystko jest w najlepszym porządku, pomijając niekulturalne wkroczenie panienki do pomieszczenia oraz niestosowny strój.

Spojrzałam na swoje ubrania, dopiero teraz interesując się nimi. Miałam na sobie jedynie cienką koszulę nocną, która odkrywała całe nogi. Na całe szczęście nie została wykonana z tych prześwitujących materiałów. Mogłabym przysiąc, że gdy zasypiałam, miałam na sobie zupełnie inne ubranie, ale najwidoczniej podczas snu zostałam przez kogoś przebrana. Normalna arystokrata zaczęłaby piszczeć i w popłochu lecieć do swojej komnaty, aby się ubrać, po czym spaliłaby się ze wstydu. Ja jako, iż jestem jedyna w swoim rodzaju, w dodatku mająca coś z głową, obejrzałam się tylko, czy widać mi piersi oraz dolne partie ciała. Gdy stwierdziłam, że wszystko jest w porządku, olałam całą sprawę, jako pierwszą rzecz w tym dniu.

- Zobacz, kto do nas przyszedł! - Powiedziałam podekscytowana z uśmiechem na twarzy, po czym przyciągnęłam do siebie czerwonowłosego i przytuliłam się do jego prawej ręki.

- Miło cię znowu widzieć, Grell. - Uśmiechnęła się do niego życzliwie. Akurat, to co powiedziała, było prawdą, mimo iż należeli do nienawidzących się ras, mieli ze sobą koleżeńskie stosunki, poza tym poznali się dzięki mojej mamie i musieli się polubić.

- Ciebie również diabełku. - Tak, czerwony shinigami wymyślił przezwiska do połowy moich służących i z całych się ich trzyma. Nie zapowiada się, aby miał przestać z nich korzystać. Nie zauważyłam, żeby komuś się przeszkadzało zwracanie się do niego poprzez przezwisko, jeśli jednak to starają się to ukryć, albo po prostu jestem ślepa, nie widząc tego.

Kobieta momentalnie z ciepłego uśmiechu przybrała straszny wyraz twarzy, zawsze ten sam oraz w tych momentach, jak nie słucham się jej „dobrych" poleceń. W każdym razie chodzi o te polecenia, które mają być dobre dla mojego zdrowia oraz opinii publicznej (wiadomo, jaki mam do niej stosunek-analny). Schowałam się za plecami Boga Śmierci, wystawiając tylko głowę, aby uchronić się przed możliwych atakiem sztućców ze strony demona.

- Masz iść na górę się przebrać. - Pomimo miłego głosu, kryła się w tym zdaniu niema groźba, nieznosząca sprzeciwu.

- To za daleko. Nie dam rady się tam do czołgać bez jedzenia. To AŻ pierwsze piętro, tam są schody!

Przez cały czas obserwowałam różowowłosą, sprawdzając jej reakcje na moje próby zdenerwowania demonicy, jak na razie nic nie wskazywało na to, żeby była na granicy cierpliwości. Choć nie widziałam twarzy Sutcliffa, mogłabym przysiąc, że powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem. Zawsze, gdy przekomarzałam się z Sugilis, shinigami z zainteresowaniem przysłuchiwał się nam, uważając to za świetną rozrywkę. Jednak tym razem wykazał się inteligencją oraz dobrocią, wtrącając się do naszej rozmowy.

- Spokojnie diabełku, złość piękności szkodzi. Zabiorę Śnieżynkę na górę i pomogę jej się przebrać.

Nie czekając na reakcje kogokolwiek, odwrócił się do mnie i wziął na ręce. W ten oto sposób przerwał naszą, jakże poważną sprzeczkę. Ja natomiast nie protestowałam, dopóki moje stopy nie dotykały ziemi i nie zostałam skazana na samodzielną wędrówkę, która pewnie potrwałaby wieki. Po chwili ponownie znajdowałam się w pokoju, siedząc na łóżku. Z niechęcią wstałam, podchodząc do szafy i zaczęłam przeglądać ubrania w poszukiwaniu czegoś wygodnego. Jak każda szanująca się kobieta, przeczesywałam pułki z ubraniami w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego przez kilka minut. Nawet po tak długim czasie nie wiedziałam co na siebie nałożyć. Kątem oka dostrzegłam, że Grell zaczynał się powoli niecierpliwić i żałować swojej decyzji dotyczącej pomocy przy ubieraniu mnie. Koniec krańców, usiadłam przed szafą zrezygnowana, z wlepionym, błagalnym spojrzeniem w towarzysza. On widząc moją minę, zaśmiał się tylko, jakby w ogóle nie obchodziło go moje cierpienie.

- Już ci pomagam. - Teraz to on przeglądał ubrania, znajdujące się w szafie, jednak jemu zajęło to zdecydowanie mniej czasu. Już po chwili trzymał w rękach wybrany komplet ubrań z uśmiechem triumfu na twarzy. - Co ty byś be ze mnie zrobiła, Śnieżynko?

- Chodziłabym nago? - Uśmiechnęłam się tylko, po czym z trudem udało mi się wstać z bardzo wygodnej podłogi, która aż wzywała, aby się na niej położyć. Odebrałam ubrania, następnie poszłam do łazienki, żeby się w spokoju przebrać. Bądź co bądź, jednak czerwonowłosy nadal był mężczyzną i wolałam nie ryzykować, przebierania się w jego towarzystwie.

Ściągnęłam z siebie koszulę i zaczęłam po kolei wkładać na sobie ubrania, wybrane przez shinigami. Najpierw była cienka koszulka na ramiączkach, robiąca za halkę, potem czarna koszula z czerwonymi guzikami. Spodnie również były czarnego koloru, które lekko przylegały do ciała. Dobrze, że nikt ze szlachty nie będzie mnie widział w tych spodniach, gdyż eksponowały nogi oraz tylną część ciała, przez co plotki na pewno by nie ominęły mojej osoby. Na ostatnią część garderoby mimowolnie się uśmiechnęłam, stanowiła nią oczywiście czerwona kamizelka, którą kiedyś dostałam w prezencie. Zgadnijcie od kogo?

Dzięki Grellowi, od dzisiaj zaczynam nosić koszule z kamizelkami. Poproszenie go o wybranie stroju było dobrym pomysłem. Gdy wyszłam z łazienki, czekał na mnie przed drzwi z parą czerwonych kozaków w rękach. Zgadnijcie, jakiego były koloru? Czerwone. Nikt by się tego nie spodziewał, prawda? Miały czarne sznurowadła, lekki obcas oraz były wysokie do kolan.

- Czerwony mi też pasuję? - Na szczęście stanowiłam ten wyjątek od reguły szlachty, że sama potrafiłam wiązać sznurowadła, dzięki czemu byłam bardziej niezależna. Bądźmy jednak szczerzy, czy tylko mnie niesamowicie bawi całkowicie uzależnienie szlachty od pomocy przy ubieraniu się, zupełnie jakby nadal byli dziećmi, ciągle potrzebującym pomocy?

- Czerwień należy tylko i wyłącznie do mnie. Do ciebie natomiast fiolet oraz biel, jednak w czerni też dobrze wyglądasz. Wiesz czemu?

- Nie czytam w myślach.

- Czerń wyszczupla. - Na jego twarzy pojawił się perfidny, złośliwy uśmieszek. W ten oto sposób zaczęła się nasza gonitwa po korytarzach posiadłości, która trwała dopóki Sugilis nie straciła cierpliwości. Zdziwiło mnie, że stało się to dopiero, gdy zaczęliśmy chodzić po drzewach oraz meblach.  

Child of the Moon - Kuroshitsuji [Wolno Pisane]Where stories live. Discover now