V

268 24 5
                                    

Vanessa

Choć dobrze wiedziała, że Mattowi nic nie grozi, Nessa wciąż czuła ten irracjonalny strach, jakby była za niego odpowiedzialna. Wes najwyraźniej nie podzielał obaw siostry, bo sam chętnie towarzyszył ich nowemu znajomemu w jego ryzykownych eskapadach.

Matthew postawił sobie za cel oczyścić okolicę z żywych trupów, dlatego też zatrzymali się na opustoszałej stacji benzynowej w pobliżu małego miasteczka otoczonego gęstym lasem. Z początku Nessa protestowała; powinni ruszać w dalszą drogę, zawieźć Matta do kogoś wyżej postawionego. Nie miała jednak pojęcia, czy ktoś taki w ogóle jeszcze żyje, a chłopak uparł się, że nie ruszy w drogę, dopóki 'nie uwolni każdego jednego zarażonego'. Nie pozostało im nic innego, jak zostać razem z nim.

Chłopak zupełnie inaczej postrzegał otaczający ich świat. Sposób, w jaki nazywał trupy 'zarażonymi', nie umknął uwadze Vanessy, która zaraz go o to zapytała.

- Oni wszyscy byli kiedyś ludźmi - wyjaśnił jej wtedy Matt, a jego twarz wyraźnie spochmurniała - Sam mogłem tak skończyć. Nie chcę, żeby dłużej się męczyli.

Nessa szczerze wątpiła w to, że oni cokolwiek jeszcze czują, ale doszła do wniosku, że nie będzie się z nim kłócić. Przez dwa tygodnie, które spędzili z tym chłopakiem, nauczyła się jednego: nie warto z nim dyskutować. Matthew i tak zawsze wiedział swoje.

Cieszyła się, że mieli chociaż krótkofalówki do komunikacji. Dzięki nim Nessa nie musiała siedzieć bezczynnie i się martwić o Matta i Wesa, który ostatnimi czasy naprawdę działał jej na nerwy. Odkąd spotkali tego chłopaka, wciąż dawał jej kolejne powody, by mogła się na niego wściekać. Przede wszystkim zdawał się zupełnie nie mieć problemu z tym, że naraża ich jedyną nadzieję ratunku na niebezpieczeństwo. Owszem, Wesley od zawsze był lekkomyślny, ale dopóki szło tylko o jego życie, Nessa nie martwiła się tak bardzo. Matthew to inna sprawa; nie wiedziała, czy potrafi wybrnąć z każdej sytuacji jak jej brat.

- Gdzie wy jesteście? - warknęła do krótkofalówki w nadziei, że ją usłyszą.

- Luz, Nessa, już wracamy - odezwał się Matthew za jej plecami.

Odwróciła się gwałtownie od okna, przy którym siedziała i uniosła brwi.

- Nie słyszałam, jak wchodzicie.

- Och, to dlatego, że jestem jak ninja - Matt uśmiechnął się rozbrajająco, a Vanessa parsknęła cicho na jego słowa.

- Gdzie jest Wes?

Matthew odwrócił się w stronę drzwi, którymi wszedł.

- Myślałem, że idzie za mną - mruknął.

Nessa poderwała się ze swojego miejsca i wyszła z ciasnego pomieszczenia, które kiedyś było zapleczem stacji benzynowej.

- Nie waż się za mną iść - warknęła w stronę Matta, zanim opuściła budynek.

Pełna obaw ruszyła w głąb miasteczka. Próbowała skontaktować się z bratem przez krótkofalówkę, ale za każdym razem odpowiadał jej jedynie głuchy szum.

Nie chciała oddalać się zbytnio od miejsca, w którym został Matthew. Martwiła się o Wesa, ale jeszcze bardziej obawiała się o młodego chłopaka, który z jakiegoś powodu był odporny na ugryzienia.

Praktycznie nie musiała szukać. Kiedy weszła do pierwszego z brzegu budynku, znienacka otoczyło ją pięć zamaskowanych postaci. Sięgnęła ręką po karabin, zorientowała się jednak, że wcale go ze sobą nie zabrała. Była całkowicie bezbronna

- Na twoim miejscu nie próbowałbym żadnych głupich sztuczek - odezwał się za jej plecami głos, który znała lepiej niż własny.

- Wes...? - zapytała tylko, drżącym głosem. Nie odpowiedział.

Niewiele myśląc chwyciła za krótkofalówkę.

- Uciekaj - rzuciła tylko, zanim mocne uderzenie w tył głowy zwaliło ją z nóg.

The Walking Dead 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz