17 - wersja alternatywna

452 45 33
                                    

        Wyszłam z sali kompletnie rozkojarzona i zmęczona. Moje wilcze wcielenie reagowało już na zbliżającą się pełnie, a to ludzkie nadal było niewyspane. Gdybym położyła się wcześniej, byłoby o wiele lepiej. Nie wiedziałam jednak, że Daniel, który teoretycznie miał tylko odwieźć mnie do Valier, postanowi zanocować w internacie. Głupio było mi to odprawić, bo przecież przyjechał tutaj z mojego powodu, więc pozwoliłam mu spać w moim łóżku. Nie dość, że gadaliśmy przez pół nocy, to jeszcze chłopak strasznie się wiercił.

        Kiedy wracałam korytarzem do swojego pokoju, trochę smuciłam się, że Daniel musiał już pojechać. Gdy ja siedziałam na nudnej lekcji, on wracał do Great Falls, by dopilnować Cade'a podczas pełni. Ja musiałam przetrwać ją sama, chociaż lata nauki sprawiły, że to wszystko przychodziło mi bardzo łatwo.

        W końcu wetknęłam klucz do zamka, a potem otworzyłam drzwi. Gdy weszłam do środka, rzucając plecak na podłogę, coś przykuło mój wzrok. A właściwie ktoś. Danny leżał na moim łóżku z telefonem w dłoni, zajmując prawie cały materac. Otworzyłam szerzej oczy, a potem skrzyżowałam ramiona, czekając, aż on wreszcie na mnie spojrzy, ale chyba zamierzał mnie ignorować.

– Czy ty przypadkiem nie miałeś wracać do stada? – zapytałam, podchodząc bliżej. Stanęłam nad nim, ale on nie reagował, więc zwinnie wysunęłam mu komórkę z dłoni. – Gadaj, co tutaj robisz.

         Danny wreszcie spojrzał w moją stronę, a potem uniósł się lekko, łapiąc mnie za nadgarstki. Prawdopodobnie chciał się podnieść, ale zamiast tego sprawił, że upadłam mu na tors, próbując złapać równowagę. Klepnęłam go w ramię, a on objął mnie, nie zważając na to, że dosłownie gniótł mnie w tym uścisku.

– Postanowiłem zostać jeszcze jeden dzień – mruknął, uśmiechając się. – Nie chcesz mnie tutaj? – Zrobił smutną minę.

– Nie gadaj głupot – syknęłam zabawnie. – Jesteś głodny?

– Jak wilk, Bri.

         Przewróciłam oczami na jego zabawę słowami, a potem skierowałam się do plecaka, w którym miałam zapakowany lunch ze stołówki. Zawsze brałam dwie porcje, bo jadłam naprawdę dużo, ale teraz musiałam oddać mu jedną z nich. Mimo to nie żałowałam. Nie przyznałabym się na głos, ale odetchnęłam z ulgą, widząc, że Danny jednak został.

        Usiadłam obok chłopaka, podając mu plastikowe pudełko i zestaw sztućców. Dziś sprzedawano jakąś potrawkę z ryżu i warzyw, która pachniała nieziemsko. Zakonnice zwykle zamawiały catering, ale im mniej uczniów chodziło do tej szkoły, tym chętniej same brały się za gary.

– Przejdziemy się gdzieś? – zapytałam, zajadając się ryżem.

– Teraz? Nie jest trochę za wcześnie? Widziałem przez okno, że ktoś już zainteresował się samochodem twoich rodziców.

– Jasne, że wyjdziemy po zmierzchu, pacanie – zachichotałam. – Jest tutaj jeden taki całodobowy sklepik, więc przy okazji możemy się do niego przejść. Pokażę ci Valier po zmroku.

– Brzmi nieźle – stwierdził natychmiast.

         Dalszą część posiłku spędziliśmy raczej w ciszy. Ostatnio rzadko zdarzało nam się milczeć, ale nie było to specjalnie niekomfortowe. Byliśmy raczej urzeczeni tym, że potrafimy rozmawiać bez słów, wymieniając się jedynie rozbawionymi spojrzeniami. Lubiłam przyłapywać Daniela na tym, że na mnie patrzy, te jego oczy coś w sobie miały.

        Gdy zjedliśmy, wyrzuciłam opakowania do kosza i szybko przemyłam zęby. Usiadłam na łóżku, opierając się o zimną ścianę, a potem wyciągnęłam z plecaka podręczniki. Musiałam odrobić pracę domową z astronomii i angielskiego. Oba przedmioty szły mi dobrze, więc miałam nadzieję, że sprawnie mi pójdzie. Gorzej było z historią Europy, totalnie nie miałam pamięci do dat i innych historycznych zagadnień. Zabrałam się za uzupełnianie ćwiczeń, kiedy Daniel usiadł tuż obok mnie, a potem oparł głowę na moim ramieniu, gapiąc się na zeszyt. Uniosłam brwi i zerknęłam na niego.

Defender | TO #3 spin-offWhere stories live. Discover now