Podziękowania

353 24 61
                                    

Niektórzy ludzie płaczą podczas kończenia swoich książek. Moje zakończenie wygląda trochę inaczej, uśmiecham się, jestem zadowolona. Muszę przyznać, że nie znoszę przywiązywania się do niektórych rzeczy, nie wiedziałam, jak dam radę brnąć przez historię tak długi czas. I chociaż te miesiące nigdy nie będą stracone, w ostatnich dniach, kiedy pisałam „Defendera", czułam, że muszę zrobić to szybciej. Chciałam postawić już ostatnią kropkę i uwolnić się od serii raz na zawsze.

Będzie mi brakowało historii Brianny i całego stada. Kiedy pisałam alternatywny rozdział czterdziesty, zaczęłam zastanawiać się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie podwójne wpojenie. Chociaż Bri zawsze narzekała na szkołę i Valier, zostałaby tam w towarzystwie Cade'a. Możecie być tego pewni, gdyby ich historia od początku miała potoczyć się szczęśliwie, tak wyglądałoby prawdziwe zakończenie.

To dziwne, cieszyć się z czegoś, co odchodzi. Mimo wszystko wiem jednak, że teraz czekają mnie nowe projekty, nowe wyzwania i naprawdę nadszedł już czas, by ruszyć dalej. Nie minął jeszcze rok (na Wattpadzie pewnie już tak), odkąd zaczęłam pisać tę serię, nigdy nie myślałam, że te trzy części spiszę w mniej niż dwanaście miesięcy, jednak udało mi się. Co prawda od deadline'u dzieliły mnie zaledwie dwa tygodnie, ale zdążyłam.

Oddając w wasze dłonie już ostatnią część serii i ostatnie podziękowania, nadal nie jestem pewna, co napisać. Po raz kolejny powtórzę więc: kiedy zaczynałam historię wilkołaków, byłam kompletnie zielona w tych sprawach, a jedynym punktem podparcia był mój cel. Do głowy przychodzi mi piosenka jednego z moich ulubionych zespołów, Green Day. Tekst leciał tak:

I walk a lonely road
The only one that I have ever known
Don't know where it goes
But it's home to me and I walk alone

Kojarzycie ten utwór? No cóż, ja na Green Day i ich piosenkach się wychowałam, więc nie dziwię się, że znalazłam do nich jakieś porównanie w wilkołaczej historii. W każdym razie, kiedy zaczynałam, naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Stałam na niepewnym lądzie, ale wtedy pojawiali się pierwsi czytelnicy, a za nimi gwiazdki, komentarze i wyświetlenia. Za te dwa ostatnie dziękuję najbardziej. Za wyświetlenia, ponieważ zobaczyłam, jak wiele osób faktycznie czyta moje książki, oraz za komentarze. Pisaliście do mnie tyle miłych słów, zdarzały się też mniej pochlebne, jednak na każdy z nich odpowiadałam podobnie. Ta historia nie była idealna, a jednak ją pokochaliście. Nie mam tutaj kilku milionów wyświetleń, nie mam tutaj tysięcy komentarzy, ale naprawdę wierzę, że słowa, które zostawialiście pod moimi rozdziałami, są szczere.

Dziękuję Wam się za to, że towarzyszyliście mi podczas trwania tej historii. Niejednokrotnie ja wkurzałam się na Was, a Wy na mnie, wspólnie jednak udało nam się przetrwać. Przeznaczyliście na serię swój czas, czasem czytając ją nawet kilka razy. Wasze nicki przewijały się po mojej tablicy, naprawdę pamiętam niektórych z Was i wiem, że byliście ze mną od samego początku. Dziękuję Wam za to. Dziękuję także i tym, którzy dopiero co dodali moją książkę do biblioteki i są w trakcie czytania. Mam nadzieję, że historia Wam się spodobała!

Dziękuję swoim Wattpadowym koleżankom za wsparcie. Nie raz i nie dwa wysyłałam Wam jakieś fragmenty książki i torturowałam Was, patrząc, jak historia na was wpływa. Naprawdę przepraszam, ale dzięki temu zobaczyłam, że słowa Bri i Daniela, ale także i Cade'a, naprawdę potrafią złapać Was za serce. Byłyście najtwardszymi królikami doświadczalnymi, więc naprawdę jestem wdzięczna, że nie wrzuciłyście mnie do jeziora. Mimo to na wszelki wypadek muszę pamiętać, by nosić przy sobie kamizelkę ratunkową, gdybym nagle zapomniała, jak się pływa.

Dziękuję osobie, którą zalewałam wiadomościami o nowym rozdziale i jęczałam nad uchem, by wreszcie zaczęła czytać i nie zostawała w tyle. Na przyszłość schowam Ci wszystkie noże, żebyś w razie czego we mnie nimi nie rzucała!

Dziękuję tym, którzy przeżyli jakoś rozdziały depresji Brianny, dostrzegły w „Guardianie" aspekt psychologiczny, w „Defenderze" docenili to, kim naprawdę był Daniel. Może ktoś w pewien sposób utożsamił się z bohaterami? Może dzielicie jakieś wspólne cechy?

Dziękuję za zgłaszanie serii w plebiscytach, możliwość, bym mogła pobawić się Wami, niczym moimi marionetkami. Ci, którzy są ze mną od dawna, pewnie wiedzą, co chodzi mi po głowie.

Na sam koniec dziękuję mojemu obrońcy, który, chociaż poszedł inną drogą, na początku także dostarczał mi mnóstwo inspiracji do pisania. Dziękuję wykonawcom rockowych i metalowych piosenek z jednej z moich playlist, przy której powstał praktycznie cały „Guardian". A przede wszystkim dziękuję swoim głównym bohaterom. Brianna, Cade, Daniel i Hamilton na zawsze pozostaną w mojej pamięci, mam nadzieję, że teraz ich życie wreszcie potoczy się tak, jak tego pragnęli. Życzę im, a także czytelnikom, jednej ważnej rzeczy: nigdy nie bójcie się stawić czoła wyzwaniom, nawet jeśli macie wrażenie, że Was przerastają. Nie gwarantuję, że osiągniecie sukces, ale przynajmniej spróbujecie. Warto, prawda?

Dziękuję za to, że pozwoliliście mi być częścią Waszego roku!

Na zawsze wdzięczna.

Lake. 

Defender | TO #3 spin-offWhere stories live. Discover now